R 9. L

1.3K 166 29
                                    

-Gbur? -Ali zerknęła przez ramie by przeczytać moje bazgroły. -Do niego raczej pasuje radosny, beztroski, pogodny.. jak jakiś szczeniak. Oooo to słowo właśnie zapisz. -Stuknęła palcem o kartkę kilka razy, bym jak najszybciej zapisał to co chciała. 

Minął tydzień odkąd zaczęła mnie uczyć. Codziennie po kilka godzin, a nawet i dłużej. Aż mnie dupa bolała od siedzenia. Przez ten czas nauczyłem się całego alfabetu. Oczywiście czasami dalej się zastanawiałem nad niektórymi literami, ale dawałem radę. Inaczej Ali nie pozwoliłaby mi w ogóle odejść od stołu. Później zaczęła się nauka czytania wyrazów, która szła bardzo opornie. Jednak taki był wymóg dyktatora Ali, więc czy chciałem czy nie, musiałem się tego nauczyć. Według jej wyliczeń, powinienem się nauczyć płynnie czytać w niecałe dwa tygodnie, co było według mnie niemożliwe. Może ona była bystrym dzieckiem, co ogarnia wszystko od razu, ale ja taki nie jestem. Potrzebowałem znacznie więcej czasu. Niestety taka wymówka nie przeszła. Teraz znalazła dla mnie nową formę zabawy, pisanie słów. Z tym to już nie było tak łatwo jak z czytaniem. Na dzisiejszych zajęciach miałem napisać słowa które kojarzą mi się z Rylandem, a Gbur pasuje według mnie idealnie. 

Co do samego Rylanda, jak wróci to naprawdę zrobię mu krzywdę. Pięć-sześć dni mówił.. nie było go już jedenasty i powoli zaczynałem się denerwować. Ostatni raz mu na coś takiego pozwalam, znowu ta jego cholerna niesłowność przez którą się denerwuje, a on jest szczęśliwy. Koniec z tym, czas na zamianę ról.   

-Przez rz, ale akurat z tym mogę się zgodzić. -Kiwnęła głową z aprobatą na nowe zapisane słowo "pchlarz". -Jak znów będzie miał z tym problem, to mów szybko. 

-Znów? -Spojrzałem na nią zdziwiony, nie sądziłem, że naprawdę je złapał. 

-Raz nasz pies mu je sprzedał.. przynajmniej tak on twierdził. -Znowu stuknęła palcem kartkę. -Spróbuj napisać jakieś zdania i na dzisiaj skończymy. -Powiedziała jakby było to banalne zadanie. Zapewne będę siedział do północy starając się napisać poprawnie dwa słowa. 

Sapnęła wyglądając przez okno. Pewnie znowu pracownicy Basima. Każdego wieczora tu przychodzili wyłudzić od niej trochę miedziaków, następnie szła zobaczyć co udało im się zrobić i wracała niezadowolona. Obijali się jak tylko mogli, ale i na to znalazła sposób. Niestety nie zdradziła jaki. Wiedziałem tylko, że był bardzo efektowny bo w końcu zaczęli pracować. 

Tak jak zwykle, poszła sprawdzić efekty. Gdy udało mi się napisać dwa zdania, wróciłem do swojego wcześniejszego zajęcia. Przygotowywania kolacji. Było to znacznie przyjemniejsze niż pisanie, nikt mi nie zerkał cały czas przez ramie, no a przede wszystkim, wiedziałem dokładnie co robię, a nie zastanawiałem się nad każdą literą. 

Cóż, nie powinienem tak narzekać na metody Ali. W końcu zrobiłem ogromny postęp, umiałem czytać, pięć minut jedno słowo, ale umiałem. Pewnie znowu przed snem powtórzę podstawy. Tak na zapas. Im szybciej się tego nauczę, tym szybciej Ali da mi spokój.  

Usłyszałem jak ktoś otwiera drzwi, z nerwów chwyciłem pierwszą rzecz którą miałem pod ręką. Drewnianą łyżkę. Za wcześnie było na powrót rodziców Ali. Natomiast ona powinna wrócić za jakieś pół godziny. Dodatkowo, oni mieli swój dziwny zwyczaj, pukali dziwacznie o drzwi by było wiadomo, że to oni. Zerknąłem w tamtą stronę. Jedynie po oczach rozpoznałem tego gamonia. Czapka, szalik.. wszystko było pokryte grubą warstwą śniegu. Co było dziwne, bo od kilku dni w ogóle nie padało. 

-Wróciłem. -Ledwo usłyszałem jego słowa. Położył dwa pełne worki na podłodze i zaczął się rozbierać. -Padam z nóg, opowiem.. ej. -Odwrócił się w moją stronę nie ukrywając zdziwienia. Wycelowałem idealnie w jego głowę, a dźwięk jaki wybrzmiał przy uderzeniu oznaczał, że w tej makówce jest pusto. 

Mieszaniec |ABO|Where stories live. Discover now