R 2. VIII

1.9K 194 9
                                    

Nie wiem kiedy udało mi się zasnąć. Burza była na tyle uciążliwa że znikała i pojawiała się w najmniej spodziewanych momentach co po pewnym czasie zaczęło denerwować czarnego wilka aż w końcu nie wytrzymał. Położył się na mnie pozwalając jedynie by mój nos nie był pod jego cielskiem. Próbowałem go z siebie zrzucić ale na marne, był za ciężki. Chociaż co dziwne tą masę nabierał tylko wtedy kiedy próbowałem go z siebie zrzucić a tak to po prostu czułem bliskość innego ciała. Odrobine zbyt bliską ale w przeciwieństwie do Luka on niczego nie próbował, chciał jedynie ciszy. 

Gdy się obudziłem go już nie było. Ognisko już dawno zgasło. Przed moim posłaniem leżała ta sama misa z wodą oraz kolejny królik. Jedynie dlatego że byłem głodny zjadłem nieżywe już stworzenie. Zdecydowanie lepszy jest przypieczony albo gotowany. Szybko połykałem mniejsze kawałki wiedząc że im dłużej będę je trzymać w pysku tym szybciej dostanę odruch wymiotny.  

Po uporaniu się z królikiem oraz wypiciu wody z o wiele mniejszym problemem niż wczoraj postanowiłem się trochę rozejrzeć po okolicy. Z trudem wstałem, ciało zaczynało dawać o sobie znak. Naiwnie sądziłem że przez jeden dzień to wszystko nagle zniknie. Pisnąłem głośno kiedy stanąłem na zranionej łapie. Zapomniałem o niej. Długo się przygotowywałem aż w końcu ruszyłem z ciepłego leża. 

Najpierw chciałem sprawdzić jaskinie, wepchnąć swój nos w każdy kąt. Robiłem to zawsze w nowym miejscu, wolałem znać potencjalne schronienie. W Sover w moim starym domu miałem kilka kryjówek, większość znajdowało się pod podłogą. Deski pod łóżkami były bardzo luźne i mogłem bez problemu je podważyć i wskoczyć do środka. Raz tak uniknąłem kłopotów kiedy to pijany ojciec chciał wyżyć swój gniew na czymś innym niż ściana. 

Zamiast sprawdzania jaskini przykuśtykałem do jej wyjścia. Bez problemu udało mi się wyminąć zabezpieczenie zrobione z gałęzi drzew. Były mokre i bardzo pachnące. Miałem ochotę się o nie poocierać ale ciekawość co jest na zewnątrz wygrała. 

Jaskinia do której mnie przyniósł wilk była bardzo dobrze ukryta wśród drzew i krzewów a gałęzie które zakrywało wejście idealnie się wtapiało w tło.  Wszystko pachniało wspaniale, las po burzy wydawał się zupełnie inny. Gdzieniegdzie leżały gałęzie drzew które niewytrzymały silnego wiatru. Powoli ruszyłem przed siebie uważając by nie poślizgnąć się na mokrej trawię. Kiedy doszedłem do większej kałuży przystanąłem na chwile. Spojrzałem w odbicie. W kilku miejscach mogłem dostrzec kępy jasnego futra, reszta była czarna od ziemi. Przynajmniej teraz wyglądałem nieco bardziej jak wilk. 

Ominąłem kałuże i zapuściłem się głębiej w las. Starałem się nie zmieniać kierunku w jakim szedłem by łatwiej wrócić do jaskini. Nie planowałem jeszcze ucieczki, na pewno nie w takim stanie. Nie wiem nawet czy potrafiłbym przebiec kilka metrów, samo chodzenie sprawiało ból i gdyby nie moja ciekawość dalej leżałbym na miękkich futrach. 

 Dopiero po chwili wyczułem w leśnym zapachu coś jeszcze, coś co przypominało złotookiego wilka a po chwili go zobaczyłem. Stał nad ciemnoszarym wilkiem, tym którego ostatnio pokonał. Mniejszy płaszczył się przed nim jakby go o coś prosił albo przepraszał. Zdawało mi się że oni rozmawiają, z tej odległości słyszałem jedynie coś co przypominało powarkiwanie. Źle postawiłem łapę i się poślizgnąłem.  

Gdy czarny na mnie spojrzał skuliłem się podobnie jak szary. Czułem że nie spodobało mu się moje wejście. Szary przerzucał wzrok  ze mnie to na złotookiego. Czarny spojrzał na niego, sapnął ciężko po czym kiwnął głową jakby się na coś zgodził, później wskazał pyskiem kierunek. Mniejszy od razu tam pobiegł i zniknął za pierwszym drzewem.

 Zostaliśmy sami, nie zauważyłem kiedy do mnie podszedł. Stał nade mną i patrzył się chłodnym wzrokiem. Czego on ode mnie chciał? Nie zrobiłem przecież nic złego.. tylko się poślizgnąłem. Mogło to wyglądać jakbym go szpiegował co w sumie bym robił gdybym tak łatwo się nie wydał. 

Mieszaniec |ABO|حيث تعيش القصص. اكتشف الآن