R 2. VI

1.8K 196 13
                                    

Szybko przystosowałem się do 'nowego' trybu chodzenia. Nie było to wcale takie trudne jak mi się na początku wydawało i gdybym nie uciekał ratując swoje życie zapewne świetnie bym się bawił. Las nigdy nie wydawał mi się taki żywy. Kolory, zapachy a nawet dźwięki. Biegnąc przed siebie, przeskakując nad strumykami, głazami czy też większymi korzeniami czułem się jakbym był na swoim miejscu. Normalnie poczułbym strach, w końcu wchodziłem głębiej w nieznany mi las i nie wiedziałem w ogóle dokąd się kieruje. Nie umiem ocenić kierunków a ten las jest ogromny. Profesor pokazywał mi kilka razy mapy i wynikało z nich że las sięgał północnych gór aż do południowego morza. 

Wioski czy też większe miasta zwykle znajdowały się blisko wschodniej części lasu. Tylko jak ocenić który kierunek to wschód? Kiedyś słyszałem że można to zrobić dzięki słońcu. Jak na złość, przez drzewa ledwo mogłem zobaczyć niebo a jak już jakiś skrawek rzucał mi się w oczy to były to chmury. Chociaż nawet jakbym znalazł jakąś wioskę to co potem? Jak miałbym im wytłumaczyć że jestem człowiekiem? Nie miałem pojęcia jak mam wrócić do swojego oryginalnego ciała. Może ten dziwny liść co miałem na języku utrzymywał mnie w tej postaci i gdy wszystkie toksyny ze mnie znikną wrócę do siebie? Ale mogło to trwać dniami jak nie tygodniami. Równie dobrze przemianę mógł wywołać ten przeklęty, palący, zielonkawy proszek z którym nie chciałem mieć więcej styczności. Nie czułem już tak silnego pieczenia ale całkowicie to uczucie nie zniknęło. 

Przez zamyślenie i niepatrzenie gdzie biegnę uderzyłem z impetem o drzewo. Wydawało mi się że ten hałas można było usłyszeć w całym lesie. Nie wiem jak długo dochodziłem do siebie ale na pewno minęło trochę czasu. Stwierdziłem że lepiej nie biec jak jestem oszołomiony. Powoli kroczyłem przed siebie zataczając się jak jakiś pijak. W odzyskaniu równowagi pomogło mi wycie. Przeraźliwe głośne wilcze wycie. 

Serce mocniej mi zabiło a ja znowu zacząłem biec przed siebie. Bałem się że był to ten czarny wilk. Dzięki niemu nie znajdowałem się już w klatce.. choć z drugiej strony równie dobrze mogłem przez upadek zginąć, skończyć jak staruszek nabity na ostrą skałę. Może właśnie o to mu chodziło.. chciał mnie zabić, zemścić się za to że go postrzeliłem.. jeśli tak to.. 

Przyśpieszyłem. Starałem się nie obrazować co mógł zrobić ze mną wilk, jednak mimo usilnych starań widziałem jak mnie rozrywa na strzępy. 

Biegłem aż zapadła noc. Musiałem zwolnić, ledwo co widziałem a nie chciałem znowu walnąć łbem o drzewo. Wciąż słyszałem wycie i tylko to dawało mi siłę do dalszej ucieczki. Gdyby nie to znalazłbym jakąś norę i zasnąłbym z nadzieją że nic by mnie nie zjadło. 

Niemal przewróciłem się przez nagły ból. Znowu brzuch.. ten cholerny brzuch. Momentalnie przeszły mnie dziwne dreszcze. Dlaczego właśnie teraz? Co ja zrobiłem żeby aż tak się męczyć? Jeżeli była to kara za kradzież to była naprawdę niesprawiedliwa. Już wolałbym by ucięli mi dłoń niż bym musiał walczyć o przetrwanie.

Zamarłem. Usłyszałem głośne warknięcie, co gorsza dźwięk dobywał się z przodu a nie z tyłu. Zza drzewa wyszedł wilk. To nie był ten który mnie ścigał. Był zdecydowanie mniejszy a jego futro było ciemnoszare. Niebieskie oczy błyszczały jakby w jego oczodołach znajdowały się świetliki. Powoli się do mnie zbliżał. Oczywiście nawet o tym nie myśląc zacząłem się wycofywać co po krótkiej chwili zirytowało wilka. 

Może wszedłem na jego terytorium i próbował mnie przepędzić? Odwróciłem się szybko i pobiegłem starając się ignorować ból. Wilk szybko mnie dogonił i gdybym nie odskoczył w bok dopadłby mnie. Skoczył na mnie ponownie a ja z moim szczęściem przewróciłem się o najbliższy korzeń. 

Stał nade mną i warczał a mi zmroziło krew. Spojrzałem na niego kątem oka błagając Jedynego by mnie nie rozszarpał. Dopiero przez lekkie drgnięcie zrozumiałem o co mu chodzi. Jego członek był w pełnej gotowości. To nie mogła być prawda, prędzej chory żart. Najpierw Luke a teraz wilk... WILK. Jeśli miałbym już wybrać kogokolwiek to wybrałbym Luka.. przynajmniej był człowiekiem a nie.. dzikim zwierzęciem. Zacząłem się szarpać a jak to nie przyniosło żadnego rezultatu zrobiłem to co powinien robić wilk. Również zacząłem warczeć, kąsać powietrze w okolicach jego pyska chociaż bardziej celowałem w niego samego. 

Mieszaniec |ABO|Donde viven las historias. Descúbrelo ahora