R 8. XLV

1.4K 178 10
                                    

Zasnąłem dosyć szybko. Bicie serca Gburka było uspokajające, choć na samym początku mnie bardzo irytowało. W tamtym momencie wydawało mi się jakby ktoś uderzał w dzwon, i to tuż przy mojej głowie. W dodatku ten jego zapach. Tej nocy był naprawdę intensywny, tak bardzo, że nie wyczuwałem nic innego. Jakby zachęcał mnie, bym nie opuścił jego boku, nawet o milimetr. Jego ciało stało się na tyle gorące, że mógłbym zrzucić z siebie kołdrę. Jakbym leżał tuż przy palenisku. Obudziłem się podobnie szybko, bardzo niewyspany. Dłonie mniej bolały niż wczoraj a większość ran się samoistnie zagoiła. Oczywiście gdybym był betą czy też alfą takie drobne rany znikłyby po kilku minutach jak nie krócej. Po prostu niesprawiedliwe.

Usłyszałem dziwne hałasy, które były powodem mojego przebudzenia. Próbowałem zlokalizować źródło dźwięku, ale w zasięgu mojego wzroku nic nie znalazłem. Może to coś z zewnątrz? Stwierdziłem, że to nie moja sprawa, ale hałas nie ustępował. Już miałem się wygramolić z łóżka by wyjść na zewnątrz i sprawdzić co się dzieje, ale wielka dłoń Rylanda mnie powstrzymała. Momentalnie mnie do siebie przyciągnął. Obserwował mnie z przymrużonymi oczami. Leżał dumnie na swoim miejscu, z jedną ręką za głową a drugą obejmującą mnie w pasie. Kołdrę miał zsunięta aż do pasa.

-Śpij jeszcze. -Ziewnął głośno, na chwile zagłuszając dźwięki z dołu. W sumie jak on się nie denerwował tym hałasem, to raczej nie było to nic złego. Gdyby było, to on jako pierwszy sprawdzałby co się dzieje. Aczkolwiek ten hałas był bardzo irytujący. 

-Chciałbym.. -mruknąłem starając się wrócić na swoją połowę łóżka. Bezskutecznie. Trzymał mnie w żelaznym uścisku jak jakiegoś zbiega. -..ale ten nieznośny dźwięk mnie irytuje. -Spojrzałem instynktownie w dół, jakbym mógł widzieć przez kołdrę, kiedy poczułem jak jego dłoń odrobine się zsuwa. -oraz ta wielka, owłosiona ręka. -Uśmiechnął się na chwile. 

-Zaraz wuj powinien to sprawdzić. 

-A nie możesz ty? 

-Mógłbym, ale mam lepsze zajęcie.

-Niby jakie? Leżenie i.. jak ta ręka zsunie się jeszcze niżej to obiecuje, połamie Ci wszystkie palce. -Zaśmiał się głośno. 

-Słuchania jak mój omega mi grozi. -Uśmiechnął się szeroko. -Wiem, że to zdarza się dosyć często, ale prawie nigdy nie śpi obok mnie. To zapewne się szybko nie powtórzy..

-Zgadza się. 

-..więc muszę wykorzystać to co daje mi los. -Zaczął przyciągać mnie jeszcze bardziej, jakby chciał połączyć nasze ciała w jedno. Uśmiechnął się szeroko kiedy praktycznie na nim leżałem.  

-Śmierdzisz. -Prychnął na tą obelgę. -A jeśli ktoś się włamuje? -Znów prychnął przy czym mnie lekko opluł. Wbiłem paznokcie w jego bok, ale nie zareagował w ogóle. Jakby tego zupełnie nie poczuł. 

-W tym miasteczku naprawdę jest mało głupców, a nawet oni, nie próbowaliby okraść tego domu. 

-Boją się twojego wuja? 

-Bardziej Ali, ale tak. Wuja też. -Spojrzałem na niego niepewnie. Nabijał się ze mnie czy mówił poważnie? W sumie, w jego rodzinie wszystko było możliwe. Nie zdziwiłbym się jakby jego ciotka wywijała mieczem lepiej niż ja władam igłą i nićmi. Po takim czasie naprawiania ubrań Rylanda nauczyłem się wielu sztuczek. 

-Coś się musi dziać skoro przychodzą tu tak wcześnie. -Chciałem go zmusić by wyszedł i sprawdził, bym ja mógł spokojnie zasnąć.. najlepiej na swojej połowie łóżka. 

-Możliwe, że zwołują zebranie zdecydowanie szybciej niż zakładałem. -Ziewnął ponownie. -Myślałem, że dadzą temu całemu profesorowi trochę odpocząć. 

Mieszaniec |ABO|Where stories live. Discover now