Rozdział 11

172 20 3
                                    

Spojrzałam na niego. Nadal stał niewzruszony i pewny siebie niedaleko mnie.

Patrzył się na mnie z góry, wręcz kpił ze mnie.

Czułam jak włosy na mojej skórze się jeżą, a ciało coraz bardziej domaga się krwi.

Jego krwi.

Bardzo ostrożnie zbliżyłam się do chłopaka.

Ten wcale nie zmieniał swojego miejsca, nawet się nie poruszył.

Podeszłam bardzo blisko, a on tylko patrzył co zrobię.

Złapałam ponownie jego rękę. Tym razem jej nie zabrał. Jakby czekał co zrobię, był ciekaw.

Zamoczyłam palec w krwi, która spływała po jego nadgarstku.

– Pierwszy raz krew tak na mnie działa. – powiedziałam szczerze, wkładając palec do ust i zamknęłam oczy.

Jej smak... To było coś nie do opisania. Smakowała cudownie. Miałam ochotę na więcej, ale się powstrzymałam.

Otworzyłam oczy i puściłam jego rękę.

Widziałam jego rozbawione oczy.

– Proszę, czestuj się. – zaśmiał się cicho i podstawił mi swoją rękę pod nos.

Prowokował mnie.

Nadal zapach czerwonej cieczy był cudowny dla moich nozdży, ale nie było już uczucia, które zmuszało mnie do jej skosztowania.

Nie było tego dzikiego instynku.

– Wystarczy mi, dziękuję.

Chłopak podkręcił tylko lekko głową rozbawiony.

– Wiesz, że to było nierozważne? – uniosłam brew do góry.

– To była prowokacja. Za łatwo można na Ciebie wpłynąć. Nie możesz dać sobą manipulować. – oberwał kawałek materiału wystającego spod fragmentu zbroi i zawiązał sobie na nadgarstku.

– A Ty wcale nie robisz tego cały czas? Nie próbujesz bym była po twojej stronie?

– Jakiej stronie, Aria? Pomagam ci. – powiedział przez zaciśnięte zęby przy okazji mordują mnie wzrokiem – Nie ma stron. Pomagam ci żebyś umiała sobie poradzić mając kłopoty.

– A ja mam wierzyć, że to bezinteresowne? Lance, wszystko ma swoją cenę. Nie ma nic za darmo. – zacisnęłam ręce w pięści. Mimo rosnącej we mnie złości starałam się mówić spokojnie.

– Ja nie robię tego po coś. Robię to, bo chce pomóc. – mówiąc to uważnie na mnie patrzył.

– Dlatego poświęcasz mi tak dużo czasu, hm? To chore! – krzyknęłam.

– Już sobie pokrzyczałaś? Jeśli tak, to idź już do kryjówki.

– A może mam zostać z zamian twoją prywatną dziwką? Wiesz zamknąłeś mnie już i prawie... – przerwał mi wściekły.

– Dosyć. Nie chcesz mojej pomocy to nie. Wiedz, że jak Cię jeszcze raz zobaczę to zginiesz, a teraz wypierdalaj. – wskazał palcem na las.

– Żartujesz sobie ze mnie? Nic nie zrobiłam...

– Mam Cię już dziś dość. Spierdalaj lepiej zanim zrobię ci krzywdę. – warknął.

– Jesteś kurewsko zmienny. Różny jak przód i tył książki. Niby oba to okładka, ale obie strony są inne.– warknęłam.

– Robisz to, kurwa, specjalnie?! Spierdalaj! Nie rozumiesz?– jego głos wręcz ociekał jadem.

– Hipikryta. – mruknęłam pod nosem i zaczęłam biec w głąb lasu.

Aria || Eldarya LANCExOCWhere stories live. Discover now