Rozdział 39

157 14 2
                                    

Skrajne wyczerpnaie dawało o sobie znać już od dłuższego czasu, nie wspominając o głodzie, który zaczynał być dla mnie czymś "normalnym", o ile dziwne dźwięki dochodzące z wnętrza organizmu, i ściskanie się żołądka, można nazwać czymś normalnym.

Jeszcze ta cholerna rana na brzuchu, która nie chciała się zagoić. Może to właśnie od mojego słabego ogólnego stanu?

Oparłam się o drzewo i przymknęłam na moment oczy.

Było mi dziwnie gorąco, obraz przed oczami co jakimś czas sam się rozmazywał.

Otworzyłam oczy czując straszną suchość w ustach.

Chwyciłam w dłonie karafkę na wodę i od razu ją otworzyłam.

Przystawiłam naczynie do ust i przechyliłam lecz nic z niej nie wyleciało.

Westchnęłam zrezygnowana, miałam wrażenie, że umrę w tym pieprzonym lesie.

Nogi same się pode mną ugięły, ale mimo to jakimś cudem udało mi się na nich utrzymać.

Ruszyłam powoli przed siebie, natrafiając na jakąś ścieżkę, co samo z siebie oznaczało że niedaleko muszę spotkać kogoś żywego, kto będzie mógł mi pomóc.

Zaczęłam żwawiej iść, co momentalnie poskutkowało strasznym bólem brzucha.

Zacisnęłam zęby powstrzymując płacz i ruszyłam dalej.

W końcu wyszłam z lasu, od razu poczułam spokój, który nie trwał długo.

Rozejrzałam się i zauważyłam miejsce do którego dotarłam, a do którego nigdy nie chciałam wracać, ale potrzebowałam chociaż odrobiny jedzenia.

Na szybko zaczęłam obmyślać plan działania, w końcu nie chciałam tak po prostu wejść przez bramę.

Mój zamglony umysł ułożył prosty plan, przypominając sobie układ pomieszczeń w głównym budynku KG.

Miałam tam wejść, wziąć nieco jedzenia i uciekać, a resztą (w tym moją raną) martwić się potem.

Musiałam bardzo szybko wymyślić sposób jak się tam dostać, w końcu był biały dzień i nie mogłam tak po prostu sobie tam wejść i chodzić jakby nic się nie stało, a nie miałam czasu czekać do wieczora.

Szybko kalkulując wszystko przypomniałam sobie o tajemnym przejściu, ale znajdowało się ono za daleko i nie miałam pewności czy nie będzie nikogo akurat w jego pobliżu.

Musiałam jakoś przedostać się na drugą stronę. Lot w moim stanie był złym pomysłem, tym bardziej, że mógł mnie ktoś zauważyć. Zresztą nie byłam pewna czy jestem w stanie się przemienić.

Jedyna opcja było wspiecie się po murze.

Nie mając zbyt wielkiego wyboru, i już nic do stracenia, zaczęłam wspinać się po murze. Starałam się nie myśleć o bólu lecz z każdą chwilą się nasilał.

Jakimś sposobem udało mi się wspinać na mur, pozostało tylko z niego zejść.

Rozejrzałam się szybko i skoczyłam.

Niestety źle upadłam co poskutkowało nowa falą bólu i nie małym hukiem.

Chciałam się podnieść, ale pociemniało mi przed oczami. Gdy w miarę mój stan się unormował, a trwało to długie sekundy, podniosłam się i schowałam.

A może było to spowodowane dochodzącymi z niedaleka krokami i paniką przed zauważeniem?

Moje ciało przywarło do drzewa.

Aria || Eldarya LANCExOCWhere stories live. Discover now