Rozdział 87

75 4 12
                                    

Z okazji walentynek - łapcie rozdział.

---

Zrobiliśmy tak jak zaproponował białowłosy.

Na stołówce spotkaliśmy Karenn, która zaprosiła nas na swój ślub.

Lance był wyraźnie zdziowny tą nowiną.

– Że Chrone się żeni?– wydawało mi się, że z tego wszystkiego się zakrztusił.

– Nie powiedziałaś mu?– zapytała wampirzyca.

– Nie było okazji i nie miałam do tego głowy.– przyznałam szczerze, grzebiąc widelcem w talerzu – A ty się uspokój.– kopnęłam smoka pod stołem.

– Jestem po prostu w dużym szoku. Nie spodziewałem się, że dojdzie do tego tak szybko. Gratulacje.– zwrócił się do różowowłosej.

– Dzięki. Tak jak wspomniałam, jesteście zaproszeni i nie przyjmie odmowy. Macie się pojawić.– pogroziła nam palcem.

– Dzięki.– kiwnęłam głową, a ona się uśmiechnęła pokazując swoje kły i odeszła.

– Chwilę mnie nie było, a tu takie rewelację... Myślałem, że ich uprzedzimy.– napił się, kręcąc głową rozbawiony.

– Każdy tak myślał, ale namieszałeś.– odłożyłam widelec.

Nie miałam zbytniej ochoty na jedzenie.

– I tak w razie co można mówić, że byliśmy pierwsi...

– Rytuał kochanków się nie liczy.– uderzyłam go łokciem w bok.

– W jakiejś części się liczy...

– Nie w sferze emocjonalnej. Czytałam o nim nieco, nazwa jest nieco mylna. Owszem stworzyła ich para kochanków, chcąc sprzeciwić się rodzinie, która była przeciwna ich związkowi. Potem jednak, gdy rytuał stał się popularny - zaczął być wykorzystywany jako forma kontaktu podczas bitew, ochrony tajeminic by nie grzebać w głowach innych, czy nawet tortur na więźniach. W wielu tych przypadkach kończyło się to jednak śmiercią, a nie każdy zdawał sobie sprawe z ryzyka. Więc gdy torturowani umierali robili to i ich oprawcy. Stąd obecnie dokładną nazwą to Krwawy Rytuał kochanków. Dlatego też został zakazany.– powiedziałam.

– My też poniekąd zrobiliśmy to by być ponad wrogiem. Daje nam to nad nim nieco przewagi. Ruszyliście w ogóle nieco sprawę tych agresorów?– sięgnął po mój talerzu by dokończyć moją porcje.

– Straż Cienia próbowała ich wytropić - bezskutecznie. Musieli się gdzieś ukryć.– westchnęłam podpierając głowę na rękach.

– Popchniemy te prawe wkrótce do przodu.– chwycił mnie za dłoń.

– Jeśli będziesz chciał - jestem gotowa oddać ci spowrotem pozycje w straży. Znów będziesz szefem. Myślę, że mają do ciebie większy respekt i lepiej dowodzisz ludźmi. Ja się do tego nie nadaje.

– Nie zamierzam się na to zgodzić.– jego słowa mnie zdziwiły – Będę tylko i wyłącznie twoim wsparciem, uważam, że sobie nieźle radzisz.

– Jestem za słaba by prowadzić innych.

– Wiara w siebie jest u ciebie słaba, ale ty nie jesteś.

– Mam tak wysoki respekt, że inni strażnicy sprzedają mi liście.– zaśmiałam się ponuro.

– Załatwię tę sprawę.– splótł nasze palce razem.

Spojrzałam na nasze dłonie.

Byliśmy jak kontrast. Tak różni, wszystko o tym świadczyło, Wygląd, charakter...

Aria || Eldarya LANCExOCWhere stories live. Discover now