Rozdział 56

114 10 2
                                    

Zaczynałam tracić rachubę w tym ile czasu byłam nieprzytomna lub w fazie śpiączki.

Zdarzało mi się to nadwyraz bardzo często.

Miałam tego dość.

Obudziłam sie w przychodni KG.

Bo gdzie mogłabym być indziej?

Ale czułam się zadziwiająco dobrze.

Nagle usłyszałam cichy szmer po którym się niemal popłakałam.

Słyszałam go.

Podniosłam się i to też słyszałam.

Niemal pisnęłam z radość.

Wrócił mój słuch!

W tym momencie zauważyłam, że gardło mnie nie boli.

– Zadziałało? – powiedziałam cicho i przetarłam twarz dłońmi, ale coś mi nie pasowało. Coś delikatnie zahaczyło o moją skórę.

Spojrzałam na ręce.

Na palcu lewej dłoni był jakiś pierścień. Przypominał on smoka, a dokładnie emblemat bardzo podobny jak te na zbroi Lance'a.

Zaświecił się delikatnie błekitnym kolorem, a ja rozszerzyłam oczy.

Skąd on się wziął?

Podejrzewałam skąd go mam, ale kiedy on go założył? Jak "spałam"?

Bardzo delikatnie go dotknęłam.

Sama głową smoka była matowa, a reszta idealnie wypolerpwana i błyszcząca. Mogłam się w niej przejrzeć.

Miał również trzy niebieskie krystały. Kolorem przypominały te z kryształu, którego strzeżono tutaj, w Kwaterze Głównej.

Wstałam z łóżka i od razu wyszłam z pomieszczenia.

– Aria?! Obudziłaś się?! Nareszcie!– usłyszałam głos Ewelein i od razu zaczęłam szukać jej wzrokiem.

Nie trwało to długo, bo elfka w szybkim tempie znalazła się przede mną.

Chwyciła mnie za ramiona i zaczęła oglądać, lekko mną potrząsając.

– Wszystko jest w porządku, Ewe.– położyłam dłoń na jej ręku, a ona spojrzała na moją twarz.

– Odzyskałaś słuch i możesz mówić? Czyli się udało?!

Przytaknęłam.

– Gdzie jest Lance?

Na moje pytanie się spięła i mnie puściła.

– Wykonam kilka badań i będziesz mogła iść do Huang Hua.– westchnęła i wskazała jakieś miejsce – Chodźmy tam.

Zmarszczyłam brwi na jej słowa.

Mialam rozmawiać z Hunag Hua?

A co z Lancem?

Miałam źle przeczucia.

Stało mu się coś?

– Ile byłam nieobecna tym razem? – zapytałam siadając na jakimś łóżku i umożliwiając kobiecie badanie mnie.

– Około miesiąca.

– Tyle życia mi przez te śpiączki i stany nieprzytomności przemknęło przez palce.– zaśmiałam się gorzko.

– Miejmy nadzieje, że to się ukróci.– westchnęła i przytapiła do badań.

Gdy zbliżaliśmy się do końca, które wskazywały, że ze mną jest wszytsko w porządku, pojawiła się szefowa straży.

Aria || Eldarya LANCExOCWhere stories live. Discover now