Rozdział 79

53 6 2
                                    

Zatrzymaliśmy się przy sporych rozmiarach pałacu. Byłam pod wrażeniem.

Cały budynek był porośnięty różnoraką roślinnością, a sam schowany był pośród gigantycznych drzew. Nie daleko znajdowały się inne chatki również porośnięte roślinnością.

Nie był on w żaden sposób odizolowany od reszty, mimo, że to posiadłość króla.

Gdyby nie to, że tu jestem nigdy bym nie pomyślała, że to miejsce istnieje, a już tym bardziej jak się tu dostać, chociaż znajduje się dość blisko KG.

Nigdy na żywo nie widziałam takiej budowli.

Araton wysiadł pierwszy i później podał mi rękę bym mogła zrobić to i ja.

Gości było mnóstwo.

Złapałam ojca za ramię i ruszyliśmy przed siebie.

– Ile tu osób...– szepnęłam ojcu, a ten na mnie spojrzał.

– A czego się spodziewałaś? Kameralnej posiadówki? – zapytał z ironią.

– Nigdy nie byłam na tak dużym wydarzeniu.

– Poradzisz sobie. Wierzę w to.

– Wiesz po co tu jestem...– mruknęłam – Nie po to by się bawić.

– Obecnie ani trochę mi się to nie podoba. Zabije go jak tylko kiedyś będzie wolny.– warknął.

– Uspokój się. Zrobił głupotę lata temu, a potem nie miał odwagi mi się do tego przyznać...

– Bronisz go.– fuknął.

– Wcale nie.

– Wcale tak. Koniec tematu.– skończył naszą rozmowę gdy podchodziliśmy akurat do straży.

Tam okazał zaproszenie, a oni wpuścili nas do środka. Kolejni straże wskazli nam odpowiedni kierunek. Okazało się, że wszystko będzie odbywało się w gigantycznej sali.

– To już wygląda królewsko...

– Elfy lubią kontakt z naturą, co widziałaś po elewacji, ale tutaj mamy przykład króla lubiącego odnosić się ze swoim statusem.

Zaczęłam rozglądać się po sali i sprawdzając pozycję strażników.

– Królowie są specyficzni. Musisz przygotować się na wszytsko.

– Co?– spojrzałam na ojca.

– Na pewno nasza obecność nie będzie tu "anonimową". Jesteśmy w mniejszości gości- bo nie jesteśmy elfami i zaprosił nas sam król...

– Myślisz, że będzie chciał cie poznać? W ogóle skąd zaproszenie?

– Może gość KG szeptał mu słówko o mnie.

– Będę się starała trzymać ciebie, Tato.

Czułam na sobie różnego rodzaju spojrzenia. Od ciekawskich, aż po te wrogie.

– Nie bój się. Zrobisz, co musisz i pójdziemy stąd.

– Jaki ty masz w tym interes?– wiedziałam, że nie jest to bezinteresowne – Myślałam, że unikasz towarzystwa...

– Priorytety się zmieniły.– zaczął się rozglądać – liczą się kontakty.

– Co ty znowu kombinujesz? – zmrużyłam oczy.

– Król idzie.– mruknął na co od razu spojrzałam w kierunku tronu.

I faktycznie w obstawie straży do sali wszedł mężczyzna w średnim wieku z czymś w rodzaju korony na głowie. Miał długie jasne włosy oraz jasną karnacje.

Aria || Eldarya LANCExOCWhere stories live. Discover now