Rozdział 41

168 16 0
                                    

Od razu wyrównał ze mną swój chód, chcąc być dla mnie oparciem i żebym, broń boże, się nie wywróciła.

– Jak opuścimy mury K.G. będziemy musieli lecieć, tak będzie szybciej, zresztą to jedyna metoda by tam dotrzeć.– w tym momencie do bólu głowy dołączyły nudności i zakręciło mi się w głowie.

Nieświadomie złapałam go za ramię, chwytając się przy okazji się za głowę.

– Nie jesteś w stanie, Aria.– powiedział tonem nie przyjmującym sprzeciwu i się zatrzymał.

Może i miał rację, ale czy miałam w obecnej sytuacji jakikolwiek wybór?

Przecież nie mógł sam iść do mojego ojca, Araton by go zabił.

– To nie jest teraz ważne. Trzeba liczyć na to, że mój...– ugryzłam się w tym momencie w język – że ekspert mi pomoże, a wiem, że jest w stanie.

– Polecisz na moim grzbiecie.– oznajmił i żeby było szybciej wziął mnie na ręce.

– Hej.– w tym momencie zakryłam usta dłonią żeby się nie zrzygać.

– Będzie szybciej. Jaka ty jesteś lekka...– mruknął nie mając większej trudności z niesieniem mnie – Ułóż głowę na moim ramieniu i przymknij oczy, może zrobi ci się lepiej.

Zrobiłam tak jak powiedział, przez krótką chwilę było dużo lepiej, ale potem znaleźliśmy się na zewnątrz K.G. i musiał mnie postawić na ziemi.

Otworzyłam oczy i czekałam aż się przemieni. Sama też się przemieniłam mimo, że przez wzgląd na mój stan było bardzo ryzykowne.

– Będziesz tego żałować.– mruknął tylko, a ja westchnęłam i wbiłam się w powietrze, lecąc coraz wyżej i wyżej.

– Na pewno nie chcesz nas zabić?– zapytał gdy byliśmy już bardzo wysoko.

– Nie. Lecimy do chmur.

– Czemu tam?– mruknął lekko mnie wyprzedzając.

Widziałam jak uważnie mnie obserwował. Spokojnie mógł mnie wyminąć, ale nie zrobił tego, bo się martwił.

– Jego postać jest... specyficzna. Dlatego jego kryjówka jest w chmurach. Zbliżamy się.– oznajmiłam.

Po chwili byliśmy już na odpowiednim poziomiem, ale domu ojca nie było.

– Miał tu być.– warknęłam, delikatnie lądując na chmurze.

– Ty nie spadasz?– spojrzał na mnie podejrzliwie, a ja schowałam skrzydła.

– Nie. Ty też nie będziesz.– zapewniłam go i aktywowałam naszyjnik – Idź za mną!– krzyknęłam jak naszyjnik prowadził mnie do domu.

Już po kilku minutach ukazał nam się dom mojego ojca.

Smok był pod wrażeniem.

– To starożytna metoda.– objaśniłam istnienie budynku – A dokładniej jego rasy. Nikt już nie pamiętam o tych metodach dlatego jest tu bezpiecznie.

Podeszłam do drzwi i złapałam za klamkę wchodząc do środka.

– Tato? Tato, wróciłam, jednak nie sama.– mruknęłam uprzedzając rodziciela.

Wiedziałam, że nie będzie zadowolony.

– "Tato"?– zdziwił się smok.

– To dłuższa historia. Tato!– zaczęłam go wołać wchodząc w głąb domu, a smok za mną.

W końcu zajrzałam do pracowni ojca. Był tam pochłonięty swoimi odkryciami.

– Tato... Już jestem, a raczej jesteśmy...– westchęłam, a w tym momencie mężczyzna się odwrócił.

Aria || Eldarya LANCExOCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz