Rozdział 18

160 18 0
                                    

Okazało się, że zdobywanie zapasów z lasu na nie wiele się zdaje, szczególnie jak nie wie sie jak to się robi, dlatego też musiałam znaleźć inne miejsce.

Po kilku dniach natrafiłam na jakąś wioskę. Lance nadal się nie wybudził, ale jego stan był stabilny więc mogłam zostawić go samego.

Opracowałam dość prosty plan kradzieży zapasów z wioski. Przez kilka dni obserwowałam ludzi przez co było mi łatwiej.

Wiedziałam gdzie szukać jedzenia, więc rabunek rozplanowałam sobie w głowie.

Plan był prosty:

Wchodzę, pakuje jedzenie i znikam.

Sprawdziłam czy nikt nie kręci się przy budynku i się tam zakradłam. Zajrzałam do pomieszczenia przez okno i otworzyłam je bardziej, bo było lekko uchylone. Weszłam powoli i po cichu do pomieszczenia patrząc pod nogi. Musiałam dostać się do innego pomieszczenia.

Podeszłam do drzwi, uważnie nasłuchując czy nikt nie idzie i wyszłam na korytarz by iść do pomieszczenia na przeciwko. Gdy złapałam za klamkę okazało się, że jest zamknięte.

Westchnęłam i wyciagnęłam spinkę która miałam we włosach. Oczywiście od razu włosy opadły mi na twarz, ale szybko je odgarnęłam i zaczęłam zabawę z zamkiem.

Na szczęście ten dość szybko odpuścił, ale moja spinka na tym ucierpiała.

Weszłam do środka i zaczęłam pakować jedzenie. Gdy zapełniłam torbę jedzeniem szybko wyszłam i uciekłam w stronę lasu.

Jedzenia było nie wiele. Starczyło raptem na dwa dni. Co kilka dni musiałam ponownie iść kraść. Po pierwszym razie mieszkańcy zauważyli braki i lepiej starali się pilnować tego budynku, ale nigdy nikt z nich mnie nie złapał ani nie zauważył.

Lance nie wzbudzał się od dobrego miesiąca po pomocy Zany, co zaczynało mnie martwić, ale na szczęście nauczyłam się w pewien sposób sama sobie radzić.

Pewnego dnia gdy wracałam do kryjówki, wystraszyłam się widząc puste łóżko. Od razu odłożyłam torbę z jedzeniem, a w moim ręku znalazł się sztylet.

Zaczęłam powoli sprawdzać pozostałe pomieszczenia.

Nigdzie nic nie było poza łazienką.

Tam drzwi były przymknięte zajrzałam przez nie i się ucieszyłam. Niebieskooki stał nad umywalka i powoli obmywał sobie twarz wodą.

– Lance! – krzyknęłam wypuszczając z ręki sztylet.

Chłopak powoli się do mnie odwrócił, a ja szybko podbiegłam do niego i przytuliłam.

On zdziwiony delikatnie mnie objął.

– W końcu.– bardziej wtuliłam głowę w jego ramię.

– Co się stało?– zapytał zachrypniętym głosem, bawiąc się moimi włosami – Czemu jestem tu?

– Znalazłam Cię w poprzedniej kryjówce ledwo żywego i nie przytomnego. Byłeś nieprzytomny przez prawie dwa miesiące!– odsunęłam się od niego.

– Dwa... miesiące?– powiedział, a jego oczy się rozszerzyły.

– Tak.

– Musze iść.– chciał mnie minąć.

– Nie ma nawet jebanej mowy. Zostajesz tu.– warknęłam powstrzymując go ręka – prawie umarłeś, teraz chcesz iść? NIE. Nie zgadzam się.

– Aria...– chciał się ze mną kłócić, ale mu przerwałam.

– Nie. Zostajesz tu. Wszystko inne poczeka, a ty musisz dojść do siebie. Teraz idź do łóżka, ja przyniosę ci coś do jedzenia.

Aria || Eldarya LANCExOCDär berättelser lever. Upptäck nu