Rozdział 62

91 11 3
                                    

Zakręciłam się ostrożnie wokół własnej osi.

Bałam się o suknie, była... Niezwykła i wyglądała na delikatna, chociaż Purreko pomagając mi się ubrać niezbyt ostrożnie się z nią obchodziła.

– Nie jest delikatna, nie musisz być tak przesadnie ostrożna. – mruknęła – Muszę przyznać, że jestem dumna z tej sukienki.

Okręciłam się wokół własnej osi w sukience. Miałam tylko nadzieję, że nie wywróce się w tych butach.

Projektantka siłą zmusiła mnie na buty na obcasie "bo do takiej kreacji nie wypada iść w czymś innym".

Góra sukni była z błękitno-granatowego materiału, obszytego czernią. Z przodu materiał zksztaltem przypominał liście z tyłu natomiast miał dwa czarne pasy skrzyżowane że sobą połączone z dolna częścią.

Dół natomiast miał dwa, jak to nazwała Purryri, rozporki. Była dluga do ziemi I również była w tych samym kolorach co górami, na niej nie zabrakło tych dziwnych kształtów przypominających liście.

– Jest... Inna.

– Jest piękna.- powiedziałam prostując materiał dłonią.

– Nie rozwodzmy się nad tym dłużej, bo bal ci minie, kochana.

– Która jest? – spojrzałam na nią.

– Zaczęło się już jakiś czas temu.

– Cholera.

Ruszyliśmy obie do sali kryształu.

Gdy weszłam, zauważyłam, że są tam niemal wszyscy mieszkańcy Kwatery.

Od razu zaczęłam szukać swojego chłopaka.

Gdy mijałam mieszkańców słyszałam za sobą szepty, ale nie wnikałam czy są pozytywne czy wręcz przeciwnie.

W końcu go zauważyłam.

Stała obok niego Erika.

W tym momencie pomyślałam, że to była dobra decyzja by tu przyjść.

Od razu do nich podeszłam.

Lance na początku był zdziwiony widząc mnie, ale w końcu się uśmiechnął.

– Myślałem, że jednak nie przyjdziesz. – dał mi do zrozumienia, że ma dosyć towarzystwa dziewczyny obok.

– Przecież obiecałam, więc jestem. – uśmiechnęłam się szeroko i spojrzałam na dziewczynę tulać się do smoka – Piękna suknia.

– Twoja też. – widziałam jak nieco zaciska wargi – Przepraszam, ale muszę na chwilę was opuścić. – odeszła pośpiesznie, a białowłosy zaczął się śmiać.

– Coś nie tak? – spojrzałam na niego i delikatnie przejechałam po jego granatowym ubraniu. Zdecydowanie Pyrriry faktycznie dopasowała nasze stroje do siebie.

– Absolutnie. Myślałem, że cie nie będzie. – odsunął się kawałek ode mnie, chwytając za dłoń i obejrzał od góry do dołu – Wyglądasz pięknie.– spojrzał mi w oczy.

– Tak sądzisz?

– Tak, jesteś tu najpiękniejsza. Widzisz jak inni na ciebie patrzą? – wydał się zazdrosny.

– Ja za to na nich nie patrze, bo mam ciebie. – pocałowałam go w policzek – Rozumiesz to, że mam na nogach cholerne obcasy?

– Dlatego jesteś taka wysoka? – zaśmiał się i stanął dokładnie przede mną – Zasmucę cie, do mnie ci jeszcze nieco brakuje.

Aria || Eldarya LANCExOCWhere stories live. Discover now