Rozdział 46

198 13 4
                                    

Następnego dnia z samego rana wraz z resztą zespołu, poza Lanecem i Nevrą, na polecenie tego drugiego wyruszyliśmy na poszukiwanie ostatnich składników.

Grupa chciała się podzielić na dwie mniejsze, a ja nie chcąc nikogo zmuszać do bycia ze mną w parze, od razu zakomunikowałam im, że idę sama.

Widziałam ulge na ich twarzach.

Było im na rękę, że idą w trójkę.

Podzieliłam tylko po równo składniki do szukania i się rozdzielisliśmy.

Mi samej poszło bardzo sprawnie znaleznienie moich dwóch składników i już po niedługim czasie wracałam do obozowiska.

Jednak nie mogło być zbyt spokojnie.

Na drodze stanęła mi, znienawidzona przeze mnie, Wybranka Wyroczni.

Westchnęłam głośno widząc ją.

Nie miałam ochoty na kontakt z nią.

– Teraz nikt mi nie przeszkodzi! – syknęła.

– Na prawdę chcesz się bić? – zapytałam z pewnego rodzaju kpiną i rzuciłam swój plecak na ziemię – W sumie, nie zamierzam ci przeszkadzać. – wzruszyłam ramionami, po czym rozłożyłam ręce i czekałam na jej ruch.

Dziewczyna nieco zdziwiła się moją postawą, ale mimo to od razu ruszyła pędem w moim kierunku.

Unikanie jej ciosów na prawdę nie było trudne, wręcz bylo dzieninnie proste, bo były one słabe i mało precyzyjne.

Po chwili znudziło mi się unikanie i obrona.

Wyprowadziłam jeden celny cios w brzuch po czym od razu upadła, trzymając się za obolałe miejsce.

– Może to nauczy się nieco szacunku do starszych.

Po moich słowach rzuciła mi piaskiem w twarz, co mnie rozzłościło. Na całe szczęście zdarzyłam zasłonić oczy ręka.

– Bez litości. – mruknęłam tylko i rzuciłam się wręcz na nią odkładając jej twarz ciosami, a ona tylko się śmiała.

Szmata bez honoru.

Po kilku ciosach i będąc w niewielkiej ilości krwi, opamiętałam się.

Wstałam z niej i podniosłam swoje rzeczy.

– Ciekawe kto teraz wyjdzie na te gorszą.– zaśmiała się tylko ocierając krew z twarzy.

Wyminęłam ją i zaczęłam zdejmować zakrwawioną rękawice z dłoni.

Jak na złość zaciął się zamek.

Warknęłam z frustracji i zatrzymałam się na skraju obozu.

Szarpałam się z rękawicą.

– Kurwa. – warknęłam wręcz ją uszkadzając.

– Już wróciłaś? – usłyszałam głos wampira.

Momentalnie schowałam rękę za siebie.

– Tak. Podzieliliśmy się i ja swoje już znalazłam. – uśmiechnęłam się nieco niezręcznie cały czas myśląc o rękawicy i czy nie mam na sobie innych śladów krwi Eriki.

– Co ukrywasz? – zmarszczył brwi i mocniej zaciągnął powietrze nosem – Czy ja czuję krew? Krew... – jego oczy się rozszerzyły – Eriki?

Przez jego oko przemknęło zdziwienie. Pospiesznie podszedł bliżej mnie i wyszarpał dłoń zza moich pleców.

Spojrzał na ślady krwi i pociągnął w głąb obozu.

Widziałam zdziwowne spojrzenie w oczach smoka, gdy Nevra mnie na niego popchnął.

Aria || Eldarya LANCExOCWhere stories live. Discover now