Rozdział 28

133 17 0
                                    

Pierwsze co czułam po zetknięciu mojego ciała z wodą to zimno, a za chwilę jak w zastraszajacym tempie moje płuca zaczyna wypełniać woda.

Na szczęście zbiornik wodny nie był na tyle głęboki żebym potrzebowała pomocy z wynurzeniem się. Stanęłam na dnie i wynurzyłam głowę z wody. Zaczęłam kaszleć.

Od razu złapałam się za klatkę piersiową, czując jakbym kaszlem miała wyrzucić z siebie wszytskie wnętrzności.

Kiedy kaszel ustał starałam się zapanować nad własnym oddechem, ale on długo nie chciał wrócić do siebie.

Spojrzałam na brzeg.

Stał tam i się patrzył.

– Jesteś śmieciem, tak się nie rozmawia.– powiedzialam wychodzą z wody.

Byłam całą przemoczona, ubrania przyklejały mi się do ciała i było mi zimno.
Usiadłam na brzegu i opatuliłam się rękoma.

– Dorosły mężczyzna i nie umie rozmawiać. Wstydził byś się.– wstałam i ruszyłam do kryjówki żeby sie ogrzać, ale chłopak złapał mnie za dłoń i przyciągnął do siebie.

– To było głupie. Chciałem po prostu żebyś się uspokoiła.

– Tak, genialnie. Rozzłościłeś mnie jeszcze bardziej.– odepchnęłam go od siebie.

– Przepraszam.– powiedział tylko, a ja poczułam ból i za chwilę odpłynełam.

Obudziłam się w łóżku, kark bolał mnie okropnie, nie mogłam ruszyć głową.

– Lance! – wydarłam się najgłośniej jak potrafiłam.

Wydawało mi się nawet, że wszystko wokół zadrżało.

– Obudziłaś się.– usłyszałam jego głos jednak go nie widziałam.

– Nienawidze Cię.– wrzasnęłam.

Chciałam się podnieść, ale dopiero dotarło do mnie, że jedna z moich rąk była przywiązana, tym razem był to mocny węzeł.

– Uspokój się, kobieto.– w końcu go zobaczyłam.

Podszedł do łóżka i pochylił się nade mną.

Jego głos był spokojny, aż za spokojny.

– Jesteś jedną wielką sprzecznością! Mam dość, dopiero co się odnalazłam, a już chce odejść. Wypuść mnie.– zaczęłam szarpać rękę żeby ja uwolnić.

– Poranisz sobie tylko rękę, a potrzebuje Cię w pełni sprawnej.

– Potrzebujesz mnie do poświęcenia?– podniosłam się do siadu, przez co i on się wyprostował.

– Źle wszystko rozumiesz, Ario.

– To chyba ty nie wiesz co mówisz.– poczułam jak coś spływa mi z nosa, instynktownie dotknęłam tego miejsca dłonią – krew?– przeniosłam przestraszona wzrok z dłoni na Lance'a – Z-zrobiłeś mi coś?

– Nieśmiałbym.– złapał moja twarz w swoje dłonie – To nie wygląda dobrze. Otwórz usta.– zaczął mi się przyglądać, a później je puścił intensywnie nad czymś myśląc.

– Lance?– zapytałam, a on tylko na mnie spojrzał. Widziałam przerażenie w jego oczach.

– Nie ruszaj się.– usłyszałam bałaganie w jego głosie.

W tym momencie poczułam jak coś spływa mi po twarzy.

Łzy?

Dotknęłam dłonią policzka i sama się przeraziłam.

Krew. Po moich policzkach spływały krwawe łzy.

– Moje ciało zawsze słabło po nadużyciu mocy daemona... Co się dzieje? Przecież ich nie używałam.– nieświadomie powiedziałam to płaczliwym tonem.

Białowłosy szybko wertował jakaś książkę.

– Co jeśli ja umieram?– zdałam to pytanie zaczynajac panikować, a chłopak wyprostował się jak struna.

Stojąc do mnie tyłem mogłam zauważyć jak spinają się jego mięśnie. Nie było to trudne gdyż nie miał na sobie swojej zbroi.

– Nie wąż się nawet tak mówić.– warknął – Nie złość się.

Odwrócił się do mnie i wziął książkę do ręki.
Po chwili usiadł na łóżku i złapał mnie za dłoń.

– Musisz się położyć. Mogę Ci pomóc tylko w jeden sposób. W tym momencie jest tylko ten jeden sposób. Musisz mi zaufać.

– Nie. Nie ufam Ci. Nie po tym co mi powiedziałeś.– poczułam ostre zawroty głowy, od razu się za nią złapałam.

Nie słuchając mnie i moich sprzeciwów położył mnie na łóżku.

– Nie denerwuj się tylko.

– Bardziej już nie mogę.– zaczęłam czuć metaliczny posmak krwi w ustach, a po chwili zaczęła mnie ona dusić.

– Nie mam czasu. Do zobaczenia za kilka tygodni, Ario.

Już miałam zacząć krzyczeć, ale nastała ciemność.

Ale tym razem to było dziwne uczucie. Wydawało mi się, że to nie do końca pustka.

Czułam wszystko.

Zapach.

Dzwięki.

Dotyk.

A nawet widziałam.

Nie czułam juz jednak smaku krwi.
Nie mogłam poruszyć żadną częścią ciała, ani nic powiedzieć. Tak jak bym była tylko biernym obserwatorem.

– Mam nadzieję, że to w czymś pomoże... Muszę Cię gdzieś zabrać.

Po tych słowach przestaje czuć jakikolwiek dotyk, słuch też zaczyna się psuć, chociaż jestem pewna, że niebieskooki coś mówi, a na końcu powoli tracę wzrok.

Nie liczę już nawet ile razy straciłam przytomność czy odleciałam w ostatnim czasie. Zaczynało się to stawać dla mnie normalne.

Jednak nie pojmowałam nadal jak on zręcznie radził sobie z moim umysłem.
Jednym zaklęcie był w stanie go wyłączyć.
Tak jakby wyłączył światło.

Robił to z taka łatwością, że mnie to przeważało i nadal przeraża.

Przeraża mnie też myśl co robi podczas "mojej nieobecności", i czy w ogóle coś robi...

Wolałam o tym nie myśleć.

---

Co ja miałam w głowie pisząc niektóre rozdziały? 🙈😂

6⭐️ - NEXT a co xD

Aria || Eldarya LANCExOCTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon