Rozdział 12

171 18 3
                                    

Dni mijały, a ja czułam się jak chowaniec zamknięty w klatce.

W sumie... To na prawdę byłam zamknięta.

Momentami miałam wrażenie jak ściany dookoła mnie się zbliżają w moją stronę i zaczyna brakować mi powietrza. Wręcz zaczęło mi odwalać od siedzenia tam.

Wiedziałam, że nie mogę stąd wyjść, narobiłam wiele szumu w wiosce i jeszcze ta wampirzyca... Ona na pewno komuś o mnie powiedziała. To było dużo bardziej niż pewne, w końcu widziała mnie we krwi, gdy wychodziłam z miejsca zbrodni.

Głupota.

Miałam na prawdę wielką ochotę żeby wyjść, ale czy nie był to głupi pomysł? 

Moje myśli przerwało pukanie. Było ono głośne. Ktoś pukał w pień drzewa w którym byłam!

Od razu podniosłam się na równe nogi i powoli podeszłam do wejścia. Przystawiłam ucho do drewna i ponownie usłyszałam pukanie.

Moje nasłuchiwanie z tak bliska było beznadziejnym pomysłem. Od razu ucho zaczęło mnie boleć i zaczęłam kląć pod nosem.

– Halo? Jest tam kto? – usłyszałam czyjś cichy głos.

Postanowiłam siedzieć cicho.

- Pssssyt... Lance mnie przysłał. – usłyszałam w końcu.

Rozszerzyłam oczy i za moment je zamknęłam. Próbowałam wyczuć zapach tej osoby jednak moje położenie mi to uniemożliwiało. 

– Halo? - mruknął zrezygnowany i zapukał jeszcze raz w pień drzewa – No... nic. – usłyszałam westchnięcie i w tym momencie drzwi się otworzyły, a ja upadłam wprost pod nogi jakiegoś chłopaka.

Powoli uniosłam wzrok. Przede mną stał blondyn z ciemną grzywką.

Podał mi rękę, a ja nie pewnie ją ujęłam.

– Mówiłem. Przesłał mnie Lance.– uśmiechnął się przyjaźnie.

– Gdzie on jest?– zapytałam niemal od razu.

– Nie może przyjść.

– Ale jest chociaż w K.G.?– spojrzałam w zielone oczy mojego "gościa".

– Tak, później do nas dołączy.

– Mogę znać powód Twojego przybycia? – unioslam jedną brew do góry, uważnie lustrując intruza. Próbowałam nawet zgadnąć jego rasę, ale mi się nie udało, bo na pierwszy rzut oka nie miał żadnych cech szczególnych.

– Mam Cię uczyć. Jestem jedyną osobą, która może to zrobić.

– Przecież Lance mnie uczy. – skrzyżowałam ramiona.

– Ale nie nauczy Cię tego czego mogę ja. Gotowa? – uśmiechnął się.

– Nawet Cię nie znam. – prychnęłam.

– Leiftan. – wyciągał dłoń w moim kierunku.

– Aria. – uścisnęłam jego dłoń.

– Skoro mamy już formalności za sobą. Możemy zaczynać?– wyraźnie mnie pospieszał. Zależało mu na wykonaniu "jego zadania".

– A czego masz zamiar mnie uczyć? – zlustrowałam go od góry do dołu. Nie miał przy sobie żadnej broni.

– Masz w sobie moc o której nie masz pojęcia, a ja jestem tu by pokazać ci jak z niej korzystać.

Moje oczy momentalnie się powiększyły. Spojrzałam w jego zielone oczy.

– Czy Ty masz zamiar uczcić mnie...? – przerwał mi.

Aria || Eldarya LANCExOCWhere stories live. Discover now