Rozdział 36

182 15 2
                                    

Obudziłam sie w jakimś łóżku.

Od razu zaczęłam się podnosić, ale zaczęło kręcić mi się w głowie przez co spowrotem moja głowa upadła na poduszkę.

Przymknęłam oczy i gleboko westchnęłam.
Gdy sytuacja z moją głową się unormowała postanowiłam wstać i zapoznać się z sytuacja.

Nie wiedziałam gdzie jestem.

Nie wiedziałam kto mnie uratował.

Otworzyłam drzwi i weszłam do innego pokoju.

Oparłam się o futrynę i zakryłam usta dłonią by nie wydać z nich jakiegoś dźwięku.

W pomieszczeniu były dwie osoby.

Jedną z nich był młodszy brat Lance'a - Valkyon i jakiś człowiek, którego nie znałam.

Od razu zaczęłam mieć złe przeczucia.
Straż Eel mnie uratowała... A to przed nią miałam uciekać.

Poczułam łzy w oczach i wycofałam się z powrotem do pomieszczenia z którego przyszłam.

Cicho zamknęłam drzwi.

Byłam zdesperowana.

Chciałam zamknąć jakoś drzwi, ale na moje nieszczęście nie miały one zamka w drzwiach z którym mogłabym pokambinować i go zamknąć.

Oparłam się plecami o drzwi i otarłam łzy.

Musiałam myśleć trzeźwo.

Wzięłam kilka głębszych wdechów i rozejrzałam się po pomieszczeniu.

Było w nim tylko łóżko i okno, w którym była krata.

Niewiele myśląc postanowilam zabarykadować się w pomieszczeniu.

Przesunęłam łóżko pod drzwi używając całej swojej siły. Narobiłam przy tym nie małego hałasu, ale czulam się bezpieczniejsza.

W końcu byłam wieziona przez straż Eel.
Podeszlam do okna i zaczęłam szarpać kraty.
Musiałam stąd uciec, za wszelką cenę.
Usiadłam na parapecie, złapałam się jego krawędzi i zaczęłam kopać w nie.

Znów moje działania robiły sporo hałasu lecz teraz trawło to zdecydowanie dłużej.
Nagle usłyszałam łapaniem za klamkę, a potem walenie w drzwi.

Dokładnie w tym momencie gdy fragment ściany dookoła jednego prętu zaczął się kruszyć.

– Aria?– Nie znałam tego głosu...

Skąd w ogóle straż znała moją tożsamość?

Jestem pewna ze po takim czasie nie byli w stanie mnie skojarzyć...
W akcie desperacji zaczęłam szarpać za pręt. Kawałki tynku nadal odpadały az w końcu jeden z prętów odpadł.

Jeszcze jeden i będziesz wolna.

– Do cholery otwieraj te drzwi!– słyszałam jak facet zaczyna szturmować drzwi.

Znów go zignorowałam zajęłam się demontażem kolejnego pręta.

Po niedługiej chwili usłyszałam jak drzwi powoli zaczynają ustępować i delikatnie się otwierają wraz z łóżkiem.

– Wypadnij ty cholerny metalu!– warknęłam sama do siebie.

W końcu odpuścił, tak samo jak drzwi.
Odepchnęłam się dłońmi i już miałam lecieć w dół gdy ktoś złapał mnie w talii.

– Puszaczaj mnie!– zaczęłam się szamotać i bic mojego "bohatera".

– Uspokój się to ja.– słysząc ten głos, moje oczy rozszerzyły się i od razu przestałam się ruszać dając sie wciągnąć z powrotem do pomieszczenia.

Aria || Eldarya LANCExOCWhere stories live. Discover now