Rozdział 50

130 13 0
                                    

Białowłosy niemal od razu zaproponował, żebyśmy polecieli.

Wiedział gdzie jej szukać i stwierdził, że tak będzie i szybciej i wygodniej.

Nie protestowałam.

Chłopak szybko przybrał swoją drugą formę, lecz gdy ja chciałam pójść za jego przykładem – jego niski, smoczy głos, mnie powstrzymał.

– Polecisz na mnie. Będzie dużo szybciej i bezpieczniej.

– Mogę sama...– przerwał mi.

– Bez dyskusji. Wskakuj.– obniżył swoje ciało na tyle na ile był w stanie.

Przetarłam twarz dłonią i wsiadłam na jego grzbiet.

Po tym odbił się od ziemi i wbilismy się w powietrze.

– Jak się z tym czujesz?– zapytał w końcu.

– Hm? Jestem zmęczona.– dotknęłam jego łuskowatej skóry.

– Odnośnie spotkania z matką...– sprostował.

– A... O to pytasz.– westchnęłam i przetarłam twarz dłonią – Szczerze? Czuje się na razie pusta w środku. Trochę boli mnie niestety to, że jej nie było. Żyłam z przekonaniem, że jej nie mam, a ona żyje...

Mruknął tylko, nic nie mówiąc.

– Nie zostawisz mnie?

– Co?– był zdziwiony moim pytaniem, aż lekko przekręcił głowę w moją stronę – Nie po to z tobą lecę, żebyś została sama. Jeśli przeszło Ci przez głowę, że cię zostawię pod jej drzwiami, to jesteś w błędzie.

– Dziękuję. – prychnął, ale powstrzymał się od komentarza.

Po kilkunastu minutach smok zaczął lądować.

– To już?– byłam szczerze zdziwiona.

– Mamy kawałek do przejścia.– powiedział gdy jego łapy dotknęły ziemi.

Zeszłam z niego, a on przybrał swoją "ludzką" formę.

– Chyba zaczynam się stresować.– powiedziałam tylko widząc jak dłonie mi się trzęsą, a po chwili jak wzrok płata mi figle i zaczyna wariować.

– Bedzie dobrze.– złapał mnie za ramiona, a po chwili przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej i objął – Oddychaj. Pamiętaj, nie będziesz sama.

– Co ja bym bez ciebie zrobiła?– objęłam go.

– No... Nie za wiele. Znając twój talent to mogło by cie nie być już na tym świecie.– zachichotał, a ja uniosłam na niego gniewne spojrzenie – Ale jestem i nic ci nie grozi.– przeczesał palcami moje włosy do tyłu – Kocham cie.

– Jak partnerkę czy jak dziecko pod opieką?

Na moje pytanie wywrócił oczami.

– Jako kobietę, nie jakieś dziecko, do cholery.– skrzywił się – To, że trzeba o ciebie wyjątkowo bardzo się troszczyć...– przerwałam mu.

– Zostało ci chyba z dawnych lat, jak wpadałam w kłopoty, co?

– Nie mogę zaprzeczyć. Przepraszam, nie powinienem był.– westchnął.

– W porządku. – dotknęłam jego policzka – Ja też cie kocham.– powiedziałam patrząc mu w oczy, a on się delikatnie uśmiechnął.

– Chodź. Musimy spełnić wolę Twojego ojca. Chciałby żeby ona była przy nim.– odsunął nas od siebie, po czym chwycił moją dłoń.

Aria || Eldarya LANCExOCWhere stories live. Discover now