Rozdział 13

206 19 5
                                    

– Idiotka. – to pierwsze co usłyszałam budząc się.

– Co? – wydusiłam z siebie otwierając oczy. Znaczy oko, bo jedna połowę głowy miałam zabandażowaną. Światło pochodni od razu zaczęło mnie razić.

Przede mną była czyjąś rozmazana sylwetka, dopiero po kilku sekundach obraz zaczął mi się wyostrzać.

Lance. To on stał nade mną.

– Na prawdę byłaś tak głupia by się tak bardzo oddalić?! Idiotka! Gdybym Cię nie śledził ten Blackdog by Cię zabił!– był wściekły, wręcz wkurwiony.

– Mów wolniej, bo nic z tego nie rozumiem. – mruknęłam, łapąc się za boląca część twarzy. Zabolała jeszcze bardziej.

– Możesz się choć raz nie pakować w kłopoty? RAZ. Tak wiele wymagam? – widziałam żywy ogień w jego oczach. Był wściekły, chociaż to za mało powiedziane. On wpadł w furię, ale starał się kontrolować swój gniew.

– Co się stało? – powoli zaczęłam podnosić się do siadu.

– Jeszcze masz czelność o to pytać? –  zaśmiał się, a po moim ciele przebiegły ciarki. W tym śmiechu nie było ani grama radości – Żałuję, że Cię ten chowaniec nie zabił, bo sam mam ochotę teraz to zrobić.

– Co? – nadal nie wiedziałam o co mu chodzi, miałam zanik pamięci. Ostatnie co pamiętałam to ognisko i bawiące się przy nim feary.

– Jesteś bezużyteczna. Nie wiadomo czy nie straciłaś wzroku w prawym oku. – jego szczęka się zacisnęła, przez co jego kości policzków stały się bardziej widoczne.

– Nie, na pewno nie. — pokręciłam głową – Pomóż mi wstać. – podałam mu dłoń.

– Nigdzie nie idziesz. Zostajesz w tym łóżku. – odtrącił moją dłoń, a ja westchnęłam.

– Muszę tylko się szybciej zregenerować, nic więcej. Szybko przeniemienie się w swoją drugą formę i będzie okej.

W tym momencie podniósł mnie niezbyt delikatnie z łóżka i postawił na nogi, które od razu zaczęły się trząść.

– Nie tak szybko.– syknęłam i spojrzałam na niego.

– Rób co musisz.

Zaczęłam się przemieniać było to tragiczne w skutkach. Nogi się pode mną ugieły i gdyby nie szybka relacja Lance'a leżałabym na ziemi. Chłopak objął mnie ramieniem w talii, a ja czując jak jeszcze bardziej tracę grunt pod nogami i robi mi się słabo, złapałam się jego ramienia. Tym razem przemiana była powolna i bardzo, bardzo bolesna. Czułam jak moje rany się goją, ale poza ściągnięciem się skóry w ranionych miejscach czułam jakby ktoś palił je żywym ogniem. Wrzeszczałam głośno.

Kiedy wszystko ustało wróciłam do normalnej formy, całe moje ciało się trzęsło, przez co uścisk białowłosego się wzmocnił. 

– Dz-dziękuję. – spojrzałam na jego twarz, a on lekko zirytowany pomógł mi usiąść na łóżku.

Nic nie mówiąc zaczął odwiązywać mój bandaż na ramieniu, który również obejmował mój tułów.

– Hej! – załapałam go za dłoń, gdy miał zaczac odwiązywać moją klatkę piersiową.

– I tak je wiedziałem. – mruknął i kontynuował.

– Rozebrałeś mnie? – moje oczy rozszerzyły się do granic swoich możliwości.

– Musiałem Cię opatrzeć, więc odpowiadając na twoje pytanie "Tak, rozebrałem Cię".– wywrócił oczami.

– Mógłbyś mi chociaż podać bluzkę? – zacisnęłam powieki.

Aria || Eldarya LANCExOCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz