Rozdział 68

73 6 0
                                    

UWAGA!

ROZDZIAŁ ZAWIERA OPISY PRZEMOCY.

CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ.

‐--

Odsunęłam się od nieprzytomnego ciała.

Byłam w szczerym szoku.

Co tu się działo?

Ten facet wyglądał jak mój facet.

Ponownie się do niego zbliżyłam i uważniej zaczęłam się mu przyglądać. Mimo krwi na jego skórze i ubraniu, ku swojemu przerażeniu, stwierdziłam, że wygląda bardziej jak Lance niż mój Lance. Nie miał blizn na skórze, poza oczywiście tymi na twarzy, czyli na nosie i na brwi.

Po prostu jego ręce i ciało były wolne od tych szpecących, wiecznych pozostałości po ranach.

Nie mogłam go zabić.

– Kurwa, o chuj tu chodzi?– wyszeptałam i wróciłam sie po swój plecak.

Przeszukałam go szybko w poszukaniu czegoś co mogłam wykorzystać do związania delikwenta, ale nie miałam nic poza...

Jedyna możliwością było wyrwać pozostałości po uchwytach plecaka, co też zrobiłam i skrępowałam najmocniej jak mogłam ręce i nogi chłopaka po czym wzięłam karafkę z wodą i chustnęłam mu nią w twarz.

Od razu otworzył oczy, ale tym razem były inne... Nie były przerażająco fioletowe, a niebieskie, co jeszcze bardziej namieszało mi w głowie.

Usiadłam mu na kolanach i przycisnęłam ostrze do gardła.

Najpierw zmrużył oczy po czym westchnął, jakby uświadomil sobie w jak chujowej sytuacji się znalazł.

– Kim ty, kurwa, jesteś?– odezwałam się w końcu.

Spojrzał mi w oczy, a te momentalnie się rozszerzyły.

– Aria? Co tu sie dzieje? Ty żyjesz?– zaczął zasypywać mnie pytaniami, ale mocniejszy nacisk mojego ostrza na jego gardło skusił go do zamknięcia się.

– Ja zadaje pytania. Kim jesteś? Czemu wyglądasz jak Lance?! – wysyczałam, a on uniósł do góry brew, a po chwili ją opuścił – Odpowiadaj! Tylko nie mów, że to Ty jesteś nim!

Westchnął.

– Jestem Lance, szef Obsydianu ze straży Eel, a ty jesteś Aria - mój mieszaniec.– mówił o dziwo całkiem spokojnie.

Coś tknęło mnie by zadać mu cholernie głupie pytanie...

– Kiedy się ostatni raz widzieliśmy?– starałam się być spokojna, ale moja głowa była gotowa wybuchnąć.

– Widziałem cie ostatni raz jak wyruszałem na misję z K.G.– widziałam szczerość w jego oczach – Byłaś nieprzytomna po interwencji Aaratona.

– Pierdolisz głupoty. Pokłóciliśmy się kilka godzin temu.– warknęłam, sprawdzając jego reakcje.

– Co?– rozszerzył oczy – Powiedz mi, że żartujesz. Aria, powiedz, że żartujesz!– krzyknął napierając na sztylet, który zranił skórę na jego szyi.

Od razu poczułam zapach krwi.

Wolna ręką zamoczyłam w niej kciuk i włożyłam do ust.

Od razu poczułam jak się odprężam. Słodycz jego krwi... To był właśnie ten smak.

Przymknęłam oczy.

– Nie. Pokłóciliśmy się kilka godzin temu.– odpowiedziałam poważnie i otworzyłam oczy.

Aria || Eldarya LANCExOCWhere stories live. Discover now