XLXIV

212 13 4
                                    

MARATON 1/2

Na schodach siedziała szkolna „elita", która jak się okazało na nas czekała. Mówiąc szkolna elita mam na myśli szkolne kurwy i ich przydupasów.

- Hej Riki co tam? - zapytał jeden po czym wstał
i podszedł do mnie. Poprawił mój kołnierzyk, a ja strąciłem jego rękę - odważnie chłopczyku - zaśmiał się.

- Czego chcesz? Nie będę marnował na tobie czasu - warknąłem. W głębi duszy byłem tak strasznie zdenerwowany, ale mimo tego starałem się zachować spokój.

- Spokojnie. To nic konkretnego - odparł.

Nagle wstał jakiś gościu, nawet nie wiedziałem jak oni wszyscy się nazywali i szczerze jakoś nie bardzo mnie to interesowało, bo po prostu miałem ich w dupie.

Zadaje się z ludźmi na swoim poziomie.

- Potrzebujemy twojej dupy - powiedział i cicho się zaśmiał.

- Chyba sobie śnisz - zaśmiałem się i splunąłem mu na buty. Widziałem, że się zdenerwował, ale
o to chodziło.

- Posłuchaj mnie uważnie. Chyba nie chcesz żeby twojej panience stała się krzywda prawda? - odparł i podszedł do mnie na tyle blisko, że prawie stykaliśmy się oczami.

- Nie rozśmieszaj mnie chłopczyku. Jeśli spróbujesz zrobić coś Mei to obiecuje, że cię kurwa zabije. To nie jest zabawka - odpowiedziałem bardzo pewny siebie.

- Wow, cóż za odwaga, bohater narodowy. No, ale tak pan broni swojej suki - powiedział i zaczął głośno się śmiać.

Nie wytrzymałem i na tyle się wkurwiłem, że mu wyjebałem tak mocno, że poleciał z hukiem na ziemie.

- Któryś chce jeszcze spróbować? - zapytałem,
a oni pokiwali przecząco głowami podchodząc do chłopaka, który leżał na ziemii chyba nieprzytomny - tak jak myślałem - prychnąłem. Zabraliśmy się wszyscy i wyszliśmy przed szkołę.

- O cholera Riki, co to było - zapytał Jay
z niedowierzaniem.

- Ale się wkurwiłem - odpowiedziałem.

Uderzyłem go tak mocno, że miałem poranione kostki na pięści, z których sączyła się krew.

- Wcale się nie dziwie. Ciekawe tylko na cholere im Mei - zapytał Sunghoon.

- Jak to po co? - zaśmiał się Jay - pewnie chcą sobie sprawić przyjemność, a że gustują
w zajętych to się chcieli debile zapytać - dokończył.

- Już więcej tam nie wrócimy. Musimy znaleźć sobie nową miejscówkę - powiedziałem łapiąc się za kark. Głośno wypuściłem powietrze i złapałem się za dłoń, która u góry zaczęła puchnąć.

- Może lepiej chodź z tym do pielęgniarki - odparł zmartwiony Sunoo.

- I co ja jej niby powiem? Dzień dobry prawie zabiłem jakiegoś chłopaka, a teraz leci mi krew.

- Nie no gdzie. Chodź ja zaraz coś wymyślę, ty nie musisz się odzywać - powiedział zdenerwowany
i pociągnął mnie za rękę - a wy zaczekajcie, zaraz wrócimy - dodał pospiesznie i zniknęliśmy
w głębi korytarza.

Sunoo zaprowadził mnie do gabinetu pielęgniarki. Powiedział, że wywaliłem się na schodach. Uwierzcie, że bardzo starałem żeby się tam nie zaśmiać kiedy Sunoo zaczął opowiadać tą wymyśloną historie. Jednak najlepsze w tym wszystkim było to, że ta baba to łyknęła jak pelikan.

Kobieta opatrzyła mi dłoń, zdezynfekowała
i założyła bandaż, który dość mocno ścisnęła po czym kazała nam wracać na lekcje.

- Dobra dzięki Sunoo, chodźmy może do reszty, bo pewnie na nas czekają - powiedziałem i razem z chłopakiem pobiegliśmy do reszty.

Na podwórku Sunghoon i Jake kłócili się o coś.

- Matko, a tym co? - zapytałem Heeseunga.

- Ta dwójka idiotów właśnie kłóci się o to, który jest przystojniejszy - prychnął.

- No tak rzeczywiście, powód do zmartwienia - zaśmiał się Sunoo.

- Dobra zostawmy ich i chodźmy na lekcje, bo za 5 minut się zaczynają - odparł Jay kręcąc głową
i pociągnął dziewczynę za sobą.

- Ten dzień zapowiada się baaaardzo ciekawie - powiedziałem wchodząc do szkoły.

- Nawet się nie zaczął, a ja już chciałbym żeby się skończył - parsknął Jungwon.

———————————————————————
Hej hej hej!

Z racji, że trochę mało tych pytań dostałam to stwierdziłam, że odpowiem na wszystkie pod ostatnim rozdziałem z naszego maratonu.

Wiec jeśli jest coś o co chcielibyście zapytać, albo może dowiedzieć się czegoś o książkę z Jay'em jestem gotowa odpowiedzieć na wszystkie pytania.

Miłego dnia! <3

~ Lusia

𝑾𝒆 𝑨𝒓𝒆 𝑻𝒐𝒈𝒆𝒕𝒉𝒆𝒓 𝑭𝒐𝒓𝒆𝒗𝒆𝒓 | 𝑵𝒊𝒔𝒉𝒊𝒎𝒖𝒓𝒂 𝑹𝒊𝒌𝒊Where stories live. Discover now