XLXVII

222 14 4
                                    

Maraton 2/2

Pov Niki

To pokoju weszli rodzice z kawą i herbatą w ręku. W ciszy usiedli przed nami i spojrzeli się na siebie. Tata skinął głową po czym mama zaczęła mówić.

- Posłuchajcie mnie teraz, ale zanim zacznę obiecajcie, że nie ważne co wam teraz powiemy nie przerwiecie nam - powiedziała patrząc na naszą dwójkę.

Ja i Mei przytaknęliśmy i zamieniliśmy się
w słuch.

- Jak wiecie jestem już w 8 miesiącu ciąży
i niedługo na świat przyjdzie twoja siostra - dodała z uśmiechem - to chyba jedyna pozytywna wiadomość dzisiaj, bo nie mówiliśmy wam jaka będzie płeć dziecka, ale wracając - odparła, a jej oczy się zaszkliły.

Ojciec pogłaskał jej plecy i teraz on zabrał głos.

- Może ja powiem żeby mama nie denerwowała się. Mianowicie twoja matka jest poważnie chora - odparł, a ja zastanawiałem się, czy aby napewno dobrze usłyszałem - mama choruje na bardzo poważny nowotwór, niestety lekarze odkryli to za późno i nie ma już ratunku. Nie mają żadnego lekarstwa, ani czegokolwiek innego, żadna operacja też nie jest w stanie usunąć nowotwór.

- Chodzi o to, że ja i tak umrę, czy w trakcie porodu, czy po nim. Dziecko przeżyje i będzie
w pełni zdrowe. Zrobiono mi dużo badań
i wykluczono jakiekolwiek nieprawidłowości związane ze zdrowiem dziecka - powiedziała mama w płaczu.

Serce pękło mi na kilka milionów kawałków. Spodziewałem się wszystkiego, ale nie takiej wiadomości. Tak ważna osoba w moim życiu, moja własna matka miała niedługo stracić życie przez jakąś głupia chorobę.

- Ja i ojciec chcielibyśmy żebyś ty i Mei dali dla tego dziecka takie ciepło jakie dałaby temu dziecku matka. Nie wiem nawet, czy będę miała okazje spojrzeć na nie choćby ten ostatni raz, więc prosimy was żebyście dobrze się nim zajęli. Wiem, że ojciec nie poradzi sobie sam, bo ma pracę, a wiem, że na was mogę liczyć - powiedziała, a ja i dziewczyna totalnie zalaliśmy się łzami, zresztą tak samo jak mama i tata.

Podszedłem do mamy i mocno ją przytuliłem. Płakałem tak bardzo, że zaczęła boleć mnie głowa.

- Mamo powiedz, że to tylko głupi żart, albo jakiś chory sen! - krzyknąłem łapiąc ją za ramiona. Mama ujęła moją twarz w swoje chłodne ręce
i pokiwała przecząco głową.

- Nie synku, to nie żart - wyszeptała wycierając moje łzy.

Kiedy już wszyscy w miarę się uspokoili udaliśmy się do swoich pokoi.

Usiadłem na krawędzi łóżka, już nawet nie miałem siły płakać. Mei usiadła koło mnie, a ja położyłem głowę na jej ramie.

- Myślisz, że damy sobie radę? - zapytałem patrząc w jej oczy, w których było tyle samo żalu co w moich.

- Nie wiem Riki, to ciężkie pytanie. Jesteśmy tylko nastolatkami, którzy sami dopiero co nauczyli się życia, a co dopiero nauczyć go małe dziecko - odpowiedziała - ale nie jesteśmy sami. Pomożemy ojcu, mamy przecież jeszcze grupkę przyjaciół, na których zawsze możemy liczyć - dodała uśmiechając się słabo.

- Skoro tak mówisz - westchnąłem - staram się myśleć pozytywnie, nie dopuszczam do siebie nadal wiadomości, że mamy może niedługo nie być. Zresztą zaraz będą święta, mama nadzieje, że będzie mogła spędzić je z nami ostatni raz - dodałem i położyłem się na łóżko.

Głośno wypuściłem powietrze i zakryłem twarz rękoma. Mei położyła głowę na mojej klatce piersiowej i zaczęła mierzwić moje włosy.

- Nie przestawaj proszę - wyjęczałem kiedy Mei wstała z łóżka.

- Koniec tych pieszczot Riki. Musimy teraz wziąć się w garść i przygotować do szkoły na jutro, bo nie wiem, czy pamiętasz, ale jutro może być kartkówka z chemii - odparła Mei.

- Nie idźmy jutro do szkoły, za dużo dzisiaj się wydarzyło nie mam ochoty tam wracać - wyburczałem.

- Riki - westchnęła dziewczyna, która usiadła na krawędzi łóżka - mi też nie jest z tym łatwo, ale musimy funkcjonować normalnie. Słyszałeś co powiedziała później mama? - zapytała -  że nie chce żebyśmy martwili się o nią tylko żebyśmy spędzali te wszystkie dni do końca jak normalni ludzie. Mamy się nie smucić tylko żyć dalej, mama nie chce żebyśmy zapamiętali jej tylko
w smutku, przeżyjmy te ostatnie chwile razem
z nią...

————————————————————————
Hej hej hej

Maraton dobiegł już końca :)

Jak wam się podoba? Pewnie jesteście zaskoczeni tym co się stało? Dajcie znać.

Nie wrzuciłam wam w zeszłym tygodniu kolejnego rozdziału, bo stwierdziłam, że zrobię dla was krótki maraton!

Miłego dnia <3

~ Lusia

𝑾𝒆 𝑨𝒓𝒆 𝑻𝒐𝒈𝒆𝒕𝒉𝒆𝒓 𝑭𝒐𝒓𝒆𝒗𝒆𝒓 | 𝑵𝒊𝒔𝒉𝒊𝒎𝒖𝒓𝒂 𝑹𝒊𝒌𝒊Where stories live. Discover now