15

134 10 2
                                    

Kiedy wreszcie zdołałam unieść powieki, dookoła mnie panowała ciemność. Nie było słychać najmniejszego dźwięku, oprócz cichego świstu mojego oddechu. W gardle czułam suchość, a moja głowa wydawała się zbyt ciężka, abym mogła ją utrzymać. 

Próbowałam w ciemności wymacać ręką swój kark, jednak okazało się, że obydwie moje  kończy są zawiązane do tyłu. Po chwili odkryłam, że i moje nogi spotkał ten sam los. Zaczęłam wiercić się, chcąc wyswobodzić  swoje ciało z oplatających węzłów, jednak okazało się to bardzo złym pomysłem, ponieważ sznur jeszcze bardziej zacieśnił się na moich rękach, powodując bolesne pieczenie. Byłam całkowicie obezwładniona,bez żadnej broni, zdana tylko na swój słuch i węch.  Mam nadziej,że w razie czego samo to wystarczy. 

Westchnęłam. Jedyne co mi zostało, to czekać aż ktoś tutaj przyjdzie. Zamknęłam oczy próbując przypomnieć sobie wydarzenia z poprzedniego wieczoru. Wieczoru?  Tak naprawdę to nawet nie ma pewności, ile czasu minęło od kiedy próbowałam wrócić do domu. Właśnie próbowałam wrócić do domu, ale dlaczego ja w tym domu w ogóle nie byłam? Pamiętam,że ktoś był ze mną, ale kto to już nie wiem.  Zmarszczyłam czoło. Im bardziej próbowałam sobie coś przypomnieć, tym bardziej mój umysł stawił opór. Tak jakby zamknął moje wspomnienia za drzwiami, do których zgubiłam klucz. 

Czułam się jakby moja głowa miała zaraz pęknąć od nadmiaru pytań, na które nie posiadam odpowiedzi. Całe moje ciało było ciężkie i obolałe, a z okolicy moje kostki zaczynałam czuć nieprzyjemny ból. Ponownie spróbowałam się uwolnić, jednak nic to nie wskórało, a moja kostka zaczęła jeszcze uciążliwej boleć. Łzy pociekły mi po policzkach. Może powinnam zawołać o pomoc? Głupia. Porwali Cię, związali i zamknęli w ciemny i pustym pomieszczeniu. Rzeczywiście najlepszym wyjściem będzie wołanie o pomoc i zwracanie na siebie uwagi. 

Jak na zawołanie usłyszałam hałas z nieokreślonego miejsca w pomieszczeniu. Powiększająca się kula światła zbliżałam się do mnie. Ogarnięta paniką zaczęła się szarpać mimo,że spowodowało to kolejny atak bólu. Łzy niekontrolowanie leciały mi po twarzy. Ze strachu spuściłam głowę w dół. 

-Spokojnie,spokojnie nie zrobię Ci krzywdy.- usłyszałam miękki i melodyjny głos.- Przestań się szarpać bo i tak nic tym nie zdziałasz, a będzie Cię jeszcze bardziej bolało.-ton głosu nieznajomego sugerował, jakby autentycznie się o mnie martwił. Zmarszczyłam brwi. Od kiedy to porywaczowi zależy na zdrowiu swojej ofiary?  Chyba coś przegapiłam. 

-Hej popatrz na mnie- nieznajomy westchnął zirytowany, kiedy wciąż nie dawałam za wygraną.- No wiesz,przyniosłem ze sobą jedzenie i maść na twoją kostkę, bo z tego co widziałem lekko Ci spuchła. Zapewne jesteś głodna i potrzebujesz, aby ktoś opatrzył całe twoje ciało. Wszędzie masz siniaki.- Cholera. Mimo wszystko miał rację. Nie czułam się zbyt dobrze, a mój brzuch dawał już od jakiegoś czasu sygnały,że powinnam coś zjeść.- To jak będzie? Pozwolisz sobie pomóc?

Powoli uniosłam głowę. Wiedziałam,że nieznany mi chłopak mógł zobaczyć moją twarz zanim zgodziłam się podnieść głowę, jednak w tamtej chwili byłam zbyt przerażona,żeby myśleć logicznie. Moje oczy napotkały ciemno zielone tęczówki, które wpatrywały się we mnie życzliwie. Poczułam lekkie deja vu.  Patrząc w górę dostrzegłam burzę blond włosów,na jego głowie. Wyglądał na góra 19 lat.

-Widzisz nic Ci nie zrobiłem- blond włosy uśmiechnął pokazując białe i proste zęby.- Nie wiedziałem co lubisz jeść, więc wziąłem najzwyklejszy chleb i masło. Pasuje Ci? -spytał.

Pasuje. W tej chwili pasowałoby mi wszystko, co byłoby tylko zjadliwe. 

-No wiesz... Czy ty... mógłbyś? Rozwiązać... ręce? Yyy moje ręce.- powiedziałam jąkając się

The happily ever afterWhere stories live. Discover now