53

59 4 2
                                    

#Will 

Zdyszany dotarłem do komnaty Celest.  Zatrzymałem się przed lekko uchylonymi drzwiami,starając się oszacować najlepsze położenie. Nie mogłem pozwolić,żeby dziewczyna zobaczyła mnie przedwcześnie,ale chciałem również móc swobodnie ją obserwować. Na początku wydawało się,że takowe ustawienie raczej nie istnieje,jednak już po chwili mogłem cieszyć się idealnym widokiem na komnatę złotowłosej i na samą właścicielkę czupryny o kolorze drogocennego  metalu. 

 Niczego nieświadoma Celest przeglądała się właśnie w ogromnym,postarzałym lustrze. Dzięki Bogu,że mnie nie widziała. Miałem nadzieję,że taki stan rzeczy utrzyma się jeszcze długo. Obserwowałem jak blondynka przeczesuje smukłymi palcami kosmyki swoich idealnie prostych i jedwabistych pukli. 

Wzdrygnąłem się przypominając sobie wszystkie momenty,kiedy mnie więziła. Kiedy to niby przypadkiem mnie dotykała,muskała dłońmi moją twarz albo chciała całować. Oczywiście wtedy zaczynałem się szarpać,ale wtedy robiła się jeszcze gorsza. Wściekła Celest jest jak Bazyliszek,tylko dwa razy gorsza.

 Nie chciałem od niej tych wszystkich pieszczot oraz czułości,ale ona tego nie rozumiała. Chciała mnie zmusić do miłości,a przecież to niemożliwe. Można oszukiwać w wielu sprawach,wmawiać sobie najrozmaitsze rzeczy,ale miłości nie wykiwasz.  Jeśli kogoś naprawdę nie kochasz,to nic z tego,nie ważne jak bardzo byś się starał i tak nie zaznacie prawdziwego szczęścia.  Do Celest najwyraźniej nie docierała żadna z tych oczywistości. 

Zacisnąłem dłonie w pieści,a na mojej twarzy pojawił się wściekły grymas na myśl o tym,co jeszcze mi robiła i jaki ogrom czasu przez nią straciłem.  Miałem nadzieję plan mój i Kate pójdzie już do końca gładko,a Celest odpowie za to co zrobiła. Marsel wróci do normalności,a ja wreszcie będę mógł wyjaśnić wszystko z Kate. Chłopak wyjawi jej prawdę,znajdzie sposób,aby przywrócić  pamięć i wszystko znów się ułoży. 

 Wierzę,że Kate poradzi sobie z Marselem. Boję się trochę o jej bezpieczeństwo,jednak bez ryzyka prawdopodobnie wciąż bylibyśmy związani w lochach,a Celest ciągle robiłaby co jej się żywnie podoba. 

 ŁUP!!!  Jęknąłem przeciągle kiedy poczułem nagły,silny ból głowy. Upadłem,kiedy przed oczami pojawiły mi się mroczki i utraciłem ostrość widzenia. 

-Do stu zaginaczy grzbietów,kto zgasił światło?-po kilku chwilach i wielu szybkich mrugnięciach udało mi się na tle wielu rozmytych kolorów wyłapać parę damskich błękitnych pantofelków,więc mój wzrok wracał do normy. Mrugnąłem jeszcze raz. Rozmyte kolory zniknęły,wszystko wróciło do normy. 

Niepewny i obolały spojrzałem w górę.  Nade mną stała nie kto innym,jak oczywiście Celest. Jak zwykle wyglądała nienagannie i idealnie,jedynie rozwścieczony wyraz twarzy,wściekle czerwone policzki i błyskawice ciskane z oczy psuły cały efekt. Musiałem się dobrze zagapić  i zamyślić,bo przestałem kompletnie zwracać  uwagę na to,co robi  dziewczyna i nie zupełnie nie zauważyłem jak się do mnie zbliża i ciska mnie w głowę tym... czymś. Nie byłem pewny czym,ale domniemany przedmiot sporo ważył i był wykonany z czegoś boleśnie twardego. 

-Myślałeś,że jestem idiotką i nie zauważę twojego odbicia w lustrze??!! Dla twojej wiadomości zauważyłam!! Ciekawi mnie również mnie również jakim cudem jesteś tutaj,skoro powinieneś być tam,na dole związany!- jej piskliwy głos niósł się echem po całym korytarzu,a ja żałowałem,że nie mam przy sobie zatyczek do uszy. Głowa pękała mi z bólu,a bębenki wręcz prosiły o oddalenie się od źródła tego przeraźliwego hałasu. Nieważne było jednak to,jak się czuję,musiałem postępować według planu, inaczej wszystko się posypie. 

Próbowałem wstać, co na początku szło nieco opornie,ale po kilku próbach stanąłem wreszcie chwiejnie na nogach.  Celest przypatrywała się temu wszystkiemu ze zmrużonymi oczami,zaciśniętymi wargami i chęcią mordu wypisaną na twarzy. Pamiętaj Will,nieważne jak bardzo tego nie chcesz,ważne jak bardzo to może pomóc. Musisz ją tu zatrzymać.

-Celest,kochanie- mój głos lekko drgnął przy sformułowaniu "kochanie",ale wydawało się,że złotowłosa tego nie zauważyła.- Wziąłem pod uwagę wszystko co mi mówiłaś. O tym,że bylibyśmy świetną parą i to,że nasze dłonie tak perfekcyjnie do siebie pasują i doszedłem do wniosku,że masz rację. Pasujemy do siebie idealnie,jesteśmy jak Romeo i Julia.-  Tylko,że ty jesteś w tej wersji Rosaline,ale możemy to przemilczeć dodałem w myślach.-  Rozumiesz o co mi chodzi,kwiatuszku? 

Wziąłem ją za ręce,co przyjęła bez oporów i spojrzałem prosto w oczy. 

-Chcę być tylko z Tobą... 

-Will,kto cię uwolnił? Czy to był Marsel? Wiedziałam,że to był zły pomysł,żeby posyłać go tam samego. Nawet sterowany nie przynosi pożytku...

-Co masz na myśli mówiąc "sterowany'?-spytałem zanim zdążyłem ugryźć się w język.- To znaczy  o co ci chodzi,gwiazdeczko? Przecież zawsze chciałaś,żebyśmy byli parą...- wycedziłem przez zaciśnięte zęby. Przetrzymywałaś i więziłaś przez kilka miesięcy i teraz nie pamiętasz...?! Starałem się opanować,ale nie wiedziałem jak długo jeszcze wytrzymam. Wściekłość buzowała w moich żyłach. 

-Oczywiście,że się cieszę.-przyłożyła rękę do mojego policzka i przesunęła po nim jakby od niechcenia. Widziałem,że ledwo co mnie słuchała,a myślami była gdzie indziej. Celest uwielbiała skupiać na sobie uwagę,zawsze pragnęła całkowitej atencji i życzyłaby sobie,żeby notować każde jej słowo. Cóż,sprawa z słuchaniem byłaby oczywista,każdego rozmówcę powinno się szanować i słuchać tego co mówi,ale tylko wtedy jeśli on odwdzięcza się nam tym samym. Kwestia słuchania u Celest zawsze trochę kulała.- Porozmawiamy o tym później,najpierw muszę załatwić coś na dole. Jak widać Marsela nie można zostawić samego...

-Nie! Nie możesz teraz iść na dół!-zdałem sobie sprawę,że zareagowałem nieco przesadnie,bo Celest spojrzała na mnie zdziwiona.-Nie możesz iść,bo... Bo zwyczajnie się stęskniłem i chcę spędzić z tobą trochę czasu,teraz. 

Nie dając jej czasu na reakcję zamknąłem ją w szczelnym uścisku. Ku mojemu zdziwieniu,nie protestowała tylko odwzajemniła uścisk. Czyżby mi się udało?  Nagle wszystko zaczęło dziać się bardzo szybko.  Poczułem jak Celest sięga po coś za mną,nim zdążyłem wykonać jakikolwiek ruch, rozległ się ogromny huk i znów poczułem ten okropny ból,tylko zwielokrotniony. Nie pamiętam, co dokładnie działo się potem. W głowie   dźwięczały mi tylko  głośne kroki Celest. 









The happily ever afterWhere stories live. Discover now