28

87 7 1
                                    


-Nie Marsel! Nie mowy! Jeśli chcesz spać na łóżku,to na pewno nie na tym,bo ja na nim śpię! A jeżeli nie chcesz spać na podłodze,to przypominam Ci,że masz jeszcze cały pałac z mnóstwem pokoi i z milionem wolnych łóżek!

-Moliku nie bądź taka.To kiedyś również był mój pokój,więc ma prawo spać w tym łóżku,tak samo jak i Ty. Poza tym nie możesz mi tego zrobić. Cały dzień wyobrażałem sobie jak to będzie spać z Tobą w jednym łóżku.I to były bardzo przyjemne wizje.-mówi Marsel,który jest widocznie rozbawiony całą tą sytuacją,w przeciwieństwie do mnie.Cały dzień próbowałam przekonać go,że przeprowadzka do mnie jest beznadziejnym pomysłem,ale jak można było się spodziewać pozostał nieugięty.A teraz jeszcze chciał spać ze mną w jednym łóżku.Niedoczekanie moje.

-Ty nie możesz!-krzyknęłam-Mogę się założyć,że Anna się na to nie zgodzi.

-Cóż,niestety muszą Cię zmartwić ale Annie bardzo podobał się ten pomysł.Była bardzo szczęśliwa,że wreszcie nie będziesz musiała być sama, kiedy w nocy śnią Ci się te okropne koszmary.-oświadczył.

-Skąd niby Anna może wiedzieć o koszmarach,co? Nigdy jej o nich nic nie mówiłam.

-Pewnego razu przechodziła koło Twojego pokoju i usłyszała krzyki. Stwierdziła,że skoro do tej pory nic jej o tym nie mówiłaś,to ona nie będzie naciskać. Mówiła,że kiedy będziesz chciała jej powiedzieć to,to zrobisz.

-I chcesz mi teraz wmówić,że ona tak jak ty, urządza sobie przechadzki o 3 w nocy? Bardzo mi przykro Marsel,ale nie kupuję tego.

-Jak tam chcesz,ale w każdej chwili mogę zaprowadzić Cię na dół do kuchni,żebyś mogła się jej spytać.Ale sądzę,że to będzie tylko marnotrawstwo czasu.  Anna powie Ci to samo,co ja teraz. Powiedziała jeszcze,że gdybyś odmawiała to mam Cię nie słuchać,bo z czasem ochłoniesz i przestaniesz się rzucać.Chociaż  kiedy się złościsz wyglądasz naprawdę uroczo.

Od dzisiaj Anna oficjalnie została zdrajczynią. Jak mogła mu tak powiedzieć!? Co prawda mam koszmary,które są bardzo uciążliwe i przez nie boję się spać w nocy,ale to nie znaczy,że to obrony potrzebuję Marsela. Sama sobie bardzo dobrze radzę. Wystarczy tylko nigdy nie spać i tyle.

-W takim razie ja mogę spać na podłodze.- Mówię.Nie będzie mi zbyt wygodnie,ale i tak nie mam zamiaru spać,więc nie powinno mi to robić różnicy.- i wcale nie wyglądam uroczo kiedy się złoszczę.

-Tak sobie mów.-śmieje się,ale po chwili  poważnieje.-Nie pozwalam Ci spać na podłodze.To jest teraz nasz wspólny pokój i chcę,żeby Tobie też było wygodnie.

-Myślisz,że możesz mi tego zabronić?-prycham.-I tak zrobię to co będę chciała.

-Wiem, przekonałem się już o tym dzisiaj. Wiem,że nie mogę Cię lekceważyć ale chcę żebyś spała na łóżku.Zgoda?-mówi już łagodniej.

Boże,jeśli to jakaś zemsta  za czyny,które popełniłam w przeszłości, to proszę czy mógłbyś odpuścić? Nawet jeśli zrobiłam coś złego,to przepraszam ale nic z tego  nie pamiętam.  Proszę,zlituj się nad biedną śmiertelniczką.

-Ugh! Ostatnio stanowczo za dużo razy, mówię Ci "tak".-warczę-Masz trzymać się swojej połowy i zachowywać  odstęp, jakiś pięciu  metrów od mojego ciała. Zrozumiano?!

-Oczywiście,proszę pani. Obiecuję,że będę grzeczny.Słowo harcerza!-salutuje i szczerzy się do mnie.

Wzdycham. Przynajmniej przebrał się w piżamy,zanim przeniósł wszystkie rzeczy do mojej komnaty. Zanosi się,że mieszkanie z Marselem, będzie cudowne! Już mam dość,a nie minęła nawet jedna noc.Kieruję się do łóżka, wchodząc po prawej stronie.Marsel zajmuję lewą.  Szczelnie utulam się kołdrą. Mimo że, mam na sobie piżamę,która zakrywa moje ręce i nogi,to leżąc z nim w jednym łóżku,czuję się jakbym była naga. Blondyn spogląda na mnie uśmiechając się. 

-Mogę zgasić lampkę?-pyta.

Kiwam głową zażenowana. Marsel wyłącza lampkę,a w pokoju zapada całkowita ciemność.Słychać tylko nasze oddechy. O dziwo, chłopak stosuje się do moich  wytycznych i nie stara się do mnie zbliżyć. Może jednak nie będzie tak źle? Może mieszkanie z Marselem nie będzie taką katastrofą,jak przypuszczałam?

-Dobranoc Moliku. Śpij słodko.-słyszę po chwili.

-Dobranoc Marsel.

Mija dłuższa chwila. Wydaje mi się,że Marsel już zasnął. Odrobinę mnie to dziwi. Ostatnim razem kiedy spotkałam się z nim nad ranem,mówił,że jeszcze w ogóle nie kładł się spać.

 Może i mi uda się zasnąć? Trochę się boję,ze względu na koszmary,ale nie wytrzymam długo w ogóle nie śpiąc. Mimo moich obaw ta noc zapowiada się dobrze. 

Cóż,zapowiadała się naprawdę dobrze do czasu,aż nie poczułam ręki Marsela w dole mojej nogi. Jego dłoń tkwiła na mojej kostce,ale   niebezpiecznie wspinała się w górę.

-Marsel,nie mam pojęcia jak ty to robisz,skoro miałeś być oddalony ode mnie jakieś 5 metrów,ale gdybyś nie zauważył twoja ręka jest na mojej nodze. I jeśli zaraz ją stamtąd nie zabierzesz to możesz się pożegnać z tym,że kiedykolwiek będziesz mieć dzieci.

  O ile postacie książkowe mogą mieć dzieci. Chyba jednak mogą,bo Marsel momentalnie  zabiera swoją dłoń z mojego uda,odsuwając się. 

-Ale Moliku,jeśli pozbawisz mnie możliwości spłodzenia potomstwa, Ty również nigdy nie zostaniesz matką. 

Jest ciemno,ale mogę wyczuć palące rumieńce na mojej twarzy. Po raz kolejny mu się to udało.Kiedy ja chcę utrzeć mu nosa,on zawsze przekręca to tak,że to ja spalam się ze wstydu. 

Nie odpowiadając mu, przekręcam się na bok. Zamykam oczy. Może jednak uda mi się chwilkę zdrzemnąć?  

















The happily ever afterWhere stories live. Discover now