19

114 12 1
                                    

#Kate 

Siadam na niepościelonym do tej pory łóżku, i nie mając nic lepszego do roboty wpatruję się w swoje paznokcie. Płytki paznokci są zniszczone i poobgryzane, zapewne ze stresu. Możliwe,że byłam osobą bardzo szybko wpadającą w panikę. 

Ugh... To wszystko robi się już męczące. Nie wiem kim jestem, co robię i dlaczego tutaj jestem. Cóż... wyjaśnienia Marsela oraz przebłyski wspomnień, które ukazują się w mojej głowie kiedy tłumaczy mi poszczególne rzeczy, powinny mi wszystko wyjaśnić, jednak nie jestem  pewna, czy mogę im wierzyć. Zarówno Marselowi jak i mojej głowie. Nie jestem pewna czy już do końca nie zwariowałam. 

Nie wiedziałam kim był ten cały Will. Jedyne wspomnienia związane z nim pojawiły się w moim umyśle dopiero wtedy kiedy Marsel zaczął mi o nim opowiadać. Tak jakby blondyn za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wprowadził je do mojej głowy. 

Skoro byłam człowiekiem, i pochodziłam ze świata ludzi, to czy miałam jakąś rodzinę? Przyjaciół? I dlaczego akurat mnie Will chciał sprowadzić do "literackiego świata", jak to wyraził się Marsel? Byłam jakaś wyjątkowa? Przecież w tej chwili nawet niem pamiętam fabuły tego Różanego Dworu.

Poczułam tępe pulsowanie w głowie. Westchnęłam. Jeszcze tylko tego mi brakowało,żebym miała migrenę. 

Coś długo im schodzą te rodzinne rozmowy. O czym oni w ogóle chcieli rozmawiać? O mnie? Celest była przemiła. Wręcz za bardzo, tak jakby  Bóg postanowił połączyć ze sobą jednorożce i pianki marshmallow, i tak oto powstała Celest. Jednak należy dodać,że jej zachowanie momentalnie zmieniło się w stosunku do Marsela. 

 Ale chłopak też  nie był lepszy. Zachowywał się jak kobieta w ciąży. W ciągu sekundy z super miłego zmieniły się w super aroganckiego. Najciekawsze było to,że zmieniali się tak głównie tylko wtedy kiedy jedno z nich pojawiało się na horyzoncie.

Momentalnie usłyszałam trzask zamykanych drzwi i echo kroków zmierzających w stronę pokoju, w którym się znajdowałam. Podniosłam głowę, kiedy dobiegł mnie hałas otwieranych drzwi do komnaty. W progu stał Marsel. Spojrzałam na niego, z którym z odsłon Marsela przyjdzie mi się teraz zapoznać. Blondyn oparł się ramieniem o framugę drzwi, a drugą ręką  przeczesał swoje blond czuprynę.  

-Chciałem przeprosić Cię za moje wcześniejsze zachowanie.- zwrócił się do mnie. Okej, witamy miłego Marsela.-Muszę przyznać,że trochę za bardzo się pospieszyłem, ale kto by tego nie zrobił mając przy sobie tak piękną i cudowną dziewczynę, jak ty.-uśmiechnął się szeroko, ukazując  białe,proste zęby. Poczułam jak na moje policzki wkradają się rumieńce.- I zaszczytem dla mnie będzie, jeśli będę ta dziewczyna pozwoli mi starać się o jej względy. Kate- wymówił moje imię przeciągając samogłoski.-Nie musisz się spieszyć. Dam Ci czas żebyś wszystko sobie poukładała. Może z czasem odzyskasz pamięć. 

Kiedy tylko otworzyłam usta,aby zaprzeczyć na jego propozycje, on od razu mi przerwał.

-Proszę. -jęknął błagalnie-  Przynajmniej spróbuj. Nie naciskam na Ciebie, ale miałem  nadzieję,że z czasem albo sobie przypomnisz albo zobaczysz jakby to było być ze mną w związku. Ale jeśli nawet nie pozwolisz mi sobie tego pokazać, nigdy mi nawet nie zaufasz, a co dopiero pozwolisz abyś my byli razem. Nie będę zbyt nachalny, obiecuję. Po prostu będę zabierać Cię do różnych fajnych miejsc, i ogólnie dbał o Ciebie. Tak jak było przed tym zanim straciłaś pamięć.Mam błagać Cię  na kolanach?

-Nie Marcel! Nie klękaj, proszę!- westchnęłam. On jest uparty zupełnie jak osioł.-Dobrze zgadzam się. Tak, zgadzam się- powtórzyłam kiedy chłopak spojrzał na mnie z niedowierzaniem w oczach.-Ale uprzedzam, nie mam pewności że cokolwiek sobie przypomnę ani,że będę chciała być z Tobą. - nie wspominałam mu już o tym,że nawet nie mam pewności czy mogę mu ufać a co dopiero być z nim w związku.- Musisz mieć na uwadze,że nasz związek, do którego ciągle dążysz nigdy nie stanie się rzeczywisty. 

Ale Marsel zdawał się już nie słuchać tego co mówię, tylko szczęśliwy, z powodu tego że uzyskał moją zgodę w szaleńczym,niczym Struś Pędziwiatr  wybiegł z komnaty rzucając na odchodnym:

-Przyjdź o 5 do biblioteki! Schodami w górę,  trzecie drzwi od lewej! Do zobaczenia! 

I wyszedł zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.Głupi uśmiech pojawił się na moich ustach.  Naprawdę się zgodziłam. Dałam mu szansę, ale miałam przeczucia,że kiedyś przyjdzie mi za to zapłacić.

The happily ever afterDonde viven las historias. Descúbrelo ahora