44

66 8 2
                                    

Cześć! :) Trochę mnie tutaj nie było,za co bardzo was przepraszam ale  już  wraz z początkiem roku szkolnego  zawalili nas  toną nauki,w dodatku byłam jeszcze chora :(  Dzisiaj wreszcie znalazłam czas,żeby coś napisać.  Będę się starać, żeby rozdziały pojawiały się regularnie,co tydzień w weekendy :) Jak tam u was początek roku szkolnego? A może macie jeszcze wakacje? :D Czekam na komentarze na temat rozdziału! :D Co myślicie o planie i postępowaniu Marsela? :) A w mediach piosenka z cyklu "nie nawiązuje do rozdziału,ale autorka ma ostatnio na nią fazę" XD Dua Lipa jest cudowna! <3 <3 <3 

#Marsel 

-Co jej powiedziałeś? 

-Że, muszę coś załatwić związku z nasza randką.-odparłem kładąc wysłużoną i starą lampę na drewnianej skrzynce po owocach,na której po chwili usiadłem uprzednio zdmuchując ręką kurz. Wzdrygnąłem się kiedy zauważyłem szczura przebiegającego obok skrzynki. Odkąd Celest wrzuciła mi jednego do owsianki,kiedy miałem pięć lat te włochate gryzonie wywoływały u mnie strach i odrazę.- Przytulnie się tutaj urządziłeś. Hej,nie patrz tak na mnie.-odezwałem się,kiedy dostrzegłem karcące spojrzenie Willa.- Ja wcale jej nie okłamałem, potem rzeczywiście idę załatwić coś związanego z naszą randką. Nagiąłem tylko trochę prawdę a to zupełnie co innego,no nie?- Czarnowłosy uniósł tylko brwi,ciągle patrząc na moją osobę spode łba. Jęknąłem.- Wiem,że to brzmi żałośnie ale co miałem jej powiedzieć?

-Prawdę.-odpowiada,jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Ale to nie jest takie proste,nie kiedy już tak daleko zabrnąłem w kłamstwach. Potrzebny jest mi plan i po to właśnie przyszedłem tutaj. No, i jeszcze żeby w ostateczności uwolnić Cartera bo tak sobie pomyślałem,że chyba nie jest mu zbyt przyjemnie w cuchnących,pełnych pleśni i lodowato zimnych podziemiach zamkowych.-Prawda zawsze jest najlepsza. 

Wzdycham zniecierpliwiony. Dla niego wszystko jest takie łatwe. Zawsze było. 

-Przestań już z tymi swoimi mądrościami. Przecież wiesz,że niedługo to zrobię.-mówię,trochę głośniej niż zamierzałem.

-Nie rozumiem dlaczego w ogóle tutaj przyszedłeś,skoro nie chcesz współpracować. Twoje zachowanie mija się z celem.-odpowiada mi spokojnie Will

-Czyli wcale nie zależy Ci na tym, żeby się stąd wydostać?-pytam ironicznie. Może jeszcze mi powie,że zaprzyjaźnił się ze szczurami albo  że, chciałby zamieszkać tutaj na stałe. 

-Zależy,ale najważniejsze dla mnie jest szczęście i bezpieczeństwo Kate.

Na wspomnienie o Kate cały się spinam. Wiedziałem,że coś ich kiedyś łączyło ale kiedy zaczynałem znajomość  z blondynką,nie miało to dla mnie znaczenia a  potem zdaje się,że o tym zapomniałem. Jeśli go uwolnisz,i powiesz Kate prawdę ona odejdzie od Ciebie i zostanie na zawsze z nim. Wiesz przecież,że Will był zawsze od Ciebie lepszy we wszystkim. Ta myśl przechodzi mi przez głowę niczym huragan, i  zasiewa ziarnko niepewności w sercu. Co jeśli rzeczywiście tak będzie? Postanawiam zdusić ją w zarodku. Kate,moja Kate nigdy by czegoś takiego nie zrobiła. Zależy jej na mnie,zapewniałem się. Może, i tak ale na kłamcy przestanie jej zależeć. Zanim zdążyłem ugryźć się w język,słowa same popłynęły z moich ust.

-Coś was kiedyś łączyło,prawda?- Will zastyga w bezruchu  z szeroko otwartymi oczami. A ja w tej chwili mam ochotę zapaść się pod ziemię.

-Zapomnij,że coś...

-Między nami rzeczywiście coś było,ale to było przez nas w pewien sposób wymyślone. Mam na myśli to,że już od długiego czasu chcieliśmy się spotkać w realu,więc kiedy już do tego spotkania doszło wydawało nam się,że znaleźliśmy w sobie bratnie dusze,ale tak nie było. Bardzo się zaprzyjaźniliśmy,ale to nigdy nie było nic więcej. Nasze relacje opierają się na bliskiej przyjaźni,nic poza tym. 

Mogłem dosłownie poczuć jak z mojego ciała ulatuje powietrze,a mięśnie rozluźniają się. Chyba jeszcze nigdy nie czułem takiej ulgi,jak teraz. Nie miałem prawa być zazdrosny,ale odczuwałem jakby przysłowiowy kamień naprawdę spadł mi z serca. 

-Nie było tematu. Przepraszam,że Cię o to spytałem, Will...-powiedziałem szybko,żałując w duchu,że w ogóle poruszyłem ten temat. 

-Lubisz ją prawda? Widzę,że Ci na niej zależy. W przeszłości adorowałeś wiele kobiet,ale wiedziałem,że na żadnej z nich Ci nigdy nie zależało. 

-To nie tak. Ja po prostu...

-Gdyby Ci na niej nie zależało,to w ogóle byś tutaj nie przyszedł.- Miał rację. Nie widziałem już sensu, w tym żeby dalej kłamać więc kiwnąłem tylko zrezygnowany  głową. Nie podobało mi się to,że ktoś potrafił mnie przejrzeć. Do tej pory zwierzałem się tylko mojej babci,Izzy...no,i od niedawna Kate. Rzadko kiedy pokazywałem światu moje prawdziwe wnętrze i chciałem,żeby tak pozostało.-A więc jaki masz plan?

-Jaki znowu plan?- unoszę brwi,wyrwany z zamyślenia. 

-Ostatnio kiedy tu byłeś twierdziłeś,że wymyśliłeś jakiś świetny plan,który na pewno zadziała.

-Ach,tak. No więc,nie jestem pewien czy aby na pewno zadziała ale wydaje mi się to bardzo możliwe. Jutro mam pójść z Kate na randkę,planuje zabrać ją nad Chmurkową  Zatokę. Wiesz gdzie to jest, prawda?

-Jakieś dziesięć  kilometrów od naszego Dworu.

-Właśnie. Chce,żeby ten ostatni wieczór przed poznaniem prawdy był dla niej idealny i żeby świetnie się bawiła. Wiesz,zanim mnie znienawidzi chciałbym jeszcze zrobić coś dla niej. Powinniśmy wrócić około siedemnastej,a w tym czasie Celest ma wybrać się do miasta, razem z Mary,jej osobistą służącą. Cały zamek będzie więc pusty,będę mógł wtedy uwolnić Ciebie bez strachu,że Celest nas zauważy. A potem...

-Chcesz jej wyznać prawdę.-dokończył za mnie Will.

 Między nami zapanowała cisza,a ja  po raz kolejny oddałem się rozmyślaniom. Pewnie nie było tego po mnie widać,ale od środka zżerały mnie wątpliwości i strach. Zdałem sobie sprawę,że nasz czas spędzony razem jest ograniczony i powinienem go jak najlepiej wykorzystać. Zerknąłem z ukosa na Willa. Nigdy się nie dogadywaliśmy, zawsze wydawało mi się,że za bardzo się różnimy aby nawiązać nić przyjaźni ale teraz wiem,że to przeze mnie. Nigdy nie dałem mu szansy,ponieważ byłem zazdrosny. Zazdrosny o uwagę moich rodziców,o tą serdeczność wszystkich mieszkańców książkowego świata,którą go obdarzali. Ludzie często oceniali mnie przez pryzmat postaci,którą grałem w Różanym Dworze i traktowali mnie przez to z dystansem,a niekiedy arogancją ale nie potrafię sobie przypomnieć żeby on kiedykolwiek był dla mnie niemiły. 

-Czemu się tak na mnie patrzysz?-podnoszę wzrok,i widzę niebieskie tęczówki wpatrujące się we mnie wyczekująco.

-Zastanawiam się,czy jest Ci wygodnie z tym sznurem na nadgarstkach?

-Cóż,za wygodnie to nie jest,ale...

-Poczekaj,postaram się poluzować trochę węzeł tak,żeby Celest nic nie zauważyła.-mówię wstając ze skrzynki i pochylając się nad czarnowłosym.-Wiem,że teraz jest już na to trochę za późno,ale przepraszam,że wtedy,na samym początku Cię uderzyłem...

















The happily ever afterWhere stories live. Discover now