Hejka,hej! ^^ Wreszcie dodaję rozdział! :D Mi samej jest trochę dziwnie to robić,bo już dawno,dawno nic nie wstawiłam,ale ogromnie się cieszę! <3 Ostatnio znowu długo mnie nie było,za co was bardzo przepraszam. Miniony rok szkolny był trochę bardziej wymagający i miałam kilka dłuższych przerw,które mam nadzieję,że od teraz, już się nie będą powtarzały. Nie będę nic obiecywać,ale są wakacje,także chciałabym,żeby rozdziały pojawiały się bardzo często i żeby wszystko odbywało się regularnie. Jest jeszcze jedna sprawa. Chciałabym zrobić drugi w historii istnienia The happily ever after maraton,który prawdopodobnie zamykałby już całe opowiadanie. Piszcie co wy na to, chcielibyście maraton? :D Terminu jeszcze nie wybrałam,ale na dniach pojawi się informacja,co do dokładnej daty naszego maratonu :) Na tą chwilę pozostaje mi tylko życzyć wam miłej lektury :) <3 Mam nadzieję,że rozdział wam się spodoba! :D Czekam na wasze kometarze :) <3
Tonę, osuwam się na dno. Mój wrzask niesie się echem w przestrzeń. Wyciągam rękę w nadziei,że ktoś mi pomoże. Moja dłoń zaciska się kurczowo chwytając nicość,zanim widzę jego. Chłopak spada w dół,coraz niżej,aż wreszcie opada na dno. A ja spadam wraz z nim. Nie ma już dla nas ratunku. Nie ma już ratunku.
***
Budzę się gwałtownie,przeszyta nagłym dreszczem. Po plecach spływa mi pot,a wilgotne włosy kleją się do czoła. To był tylko sen. Przerażający,paraliżujący i do bólu rzeczywisty,ale tylko sen. Próbuję zapanować nad oddech,biorąc krótkie i urywane wdechy, kiedy niespodziewanie czuję na skórze ciepłe,lekko popękane usta. Otwieram oczy i zamieram.
Tuż obok mnie klęczy Marsel,starający się mnie uspokoić. I przez jedną krótką chwilę,jeden ulotny moment jestem w stanie uwierzyć,że wszystko jest w porządku. To po prostu był kolejny zły sen. Marsel zaraz ponownie mnie pocałuje,otoczy ramionami i razem zaśniemy. Czar złudzenia jednak szybko pryska,a wspomnienia z ostatnich zajść przewijają się przez moją głowę.
Spoglądam na Marsela, dopiero teraz dostrzegając ślady tamtych zdarzeń. Na jego rękach widnieje kilka świeżych,jeszcze lekko krwawiących zadrapań i parę niebiesko-fioletowych siniaków, prawdopodobnie nabytych podczas szarpaniny ze mną. Zaczynam odczuwać wyrzuty sumienia,przypominając sobie co zrobiłam również z jego brzuchem,jednak staram się je zagłuszyć mówiąc sobie,że musiałam atakować w geście samoobrony. Włosy w całkowitym nieładzie,skołtunione odstają mu na wszystkie strony.
Chłopak siedzi naprzeciwko mnie,opierając ciężar swojego ciała na piętach. Wygląda jak Marsel i zachowuje się jak on,ale w środku, to już nie ten sam pewny siebie, złotowłosy chłopak,w którym się zakochałam. Mój Marsel jest gdzieś tam,głęboko ukryty, muszę go tylko jakoś odnaleźć.
-Hej,Kate spokojnie to był tylko zły sen. Dopóki tutaj jestem,nic złego ci nie grozi.- Szepcze chłopak,nie odrywając wzroku od mojej twarzy.
Wpatruję się w niego bez słowa,niezdolna powiedzieć cokolwiek.
-Nic nie będzie w porządku,dopóki nie przestaniesz się jej słuchać,Marsel. Już ci mówiłem, Celest...- do moich uszu dociera tak uderzająco znajomy,przyjemny dla ucha,męski głos. Nieznajomy widocznie próbuje po raz kolejny wyjaśnić coś blondynowi, jednak ten przerywa mu wściekłym warknięciem.
-Zamknij się!! Jak śmiesz, w ogóle, wymawiać jej imię!!- Marsel wrzeszczy, zaciskając pięści i rzucając piorunujące spojrzenia w drugi kąt nieznanego mi pokoju.
![](https://img.wattpad.com/cover/96891332-288-k52633.jpg)
YOU ARE READING
The happily ever after
RomanceJeden Londyn. Dwa światy połączone ze sobą jedną powieścią. Kate ma 17 lat, kocha czytać książki. Mimo że, żyje normalnym życiem czuje dziwne przywiązanie do swojej ulubionej powieści, którą m...