46

66 7 2
                                    

 Na samym początku chciałabym was ogromnie przeprosić, za tą prawie dwu miesięczną przerwę :/ :/ Ale teraz już wracam i obiecuję,że rozdziały będą pojawiać się regularniej i postaram się,żeby już więcej nie było takich przerw :D Przepraszam też,że ten rozdział jest taki krótki :/ Jak myślicie Celest wyjawi Kate prawdę? Czekam na wasze teorie w komentarzach! :) Mam nadzieję,że rozdział wam się spodoba,bo mnie on nie za bardzo zadowala :/ :/ :/ O,i mam jeszcze jedno małe pytanko :D Myślałam,żeby napisać jakiś one shot albo krótkie świąteczne opowiadanie. Co wy na to? :D W mediach The Vamps! :D <3 

Wynurzam się z lodowato zimnej wody, czując,że muszę natychmiast zaczerpnąć tchu. Wciągam głęboko powietrze, próbując pozbyć się drażniącej wody z mojego nosa. Mrugam kilka razy,aż wreszcie odzyskuję ostrość widzenia. Ktoś łapie mnie od tyłu i przyciąga stanowczym ruchem do siebie. Relaksuje się czując zapach Marsela. 

-Nie umiesz pływać,prawda?-mówi do mojego ucha,a jego ciepły oddech drażni wrażliwą skórę na mojej szyi. Kiwam głową.

- Tylko nie panikuj. Powoli dopłyniemy do brzegu,musisz jedynie...-ostrożnie odwraca mnie przodem do siebie,wciąż trzymając ręce na mojej tali. - Opleć mnie nogami w pasie,a ręce spleć na mojej szyi.

Na policzki wkradają mi się zdradzieckie rumieńce. Cieszę się,że jest ciemno  i chłopak przynajmniej ich nie zauważy. Marsel   uśmiecha się przepraszająco,dostrzegając wyraz  mojej twarzy.

- Wiem,jak to brzmi i dla mnie jest to też krępujące ale... um,no wiesz. W takim sposób jest najbezpieczniej i jakby no, nie wyślizgniesz mi się.-chłopak pląta i jąka się,widocznie równie zakłopotany co ja.

Chcąc jak najszybciej zakończyć tą sytuację przysuwam się jeszcze bliżej Marsela,splatam ręce na jego szyi, zanurzając palce w mokrych włosach na jego karku i oplatam jego biodra nogami,starając się nie myśleć jak bardzo dwuznaczna  i sugestywna jest ta pozycja.

-Gotowa?

Kiwam twierdząco głową. Zaczynamy się posuwać powoli do przodu, żadne z nas się nie odzywa. W pewnej chwili przechodzi mi przez głowę przerażająca myśl. A co jeśli spadnę? Marsel nie zdąży mnie złapać,a ja opadnę na samo dno jeziora i już nigdy się nie wynurzę?... 

 Staram się jeszcze ciaśniej przylgnąć do Marsela,o ile jest to jeszcze możliwe. Kiedy próbuję trochę wyżej opleść go nogami, słyszę jak chłopak wypuszcza gwałtowny i drżący  oddech. Kiedy zdaję sobie sprawę co zrobiłam, cała sztywnieje,czując jak policzki robią mi się  wściekle czerwone.

-J-ja p-przepraszam,Marsel. Naprawdę n-nie chciałam!-jąkam się całkowicie speszona. Czy ta sytuacja może być jeszcze bardziej krępująca?! 

- Um... naprawdę nic się nie stało,Moliku.- nie widzę teraz jego twarzy,ale mogę się założyć,że jest równie zakłopotany co ja.-  Jesteśmy już prawie przy brzegu.

 Całe szczęście.

***

Podczas drogi powrotnej mimo moich protestów, Marsel oddał mi swoją koszule. Obydwoje byliśmy przemoczeni do suchej nitki i drżeliśmy z zimna,ale Marsel jak zwykle wymówił się tekstem " Bohaterowie książkowi chorują bardzo rzadko,nie to co wy ludzie". Zbliżaliśmy się już do  zamku,a naokoło nas wirowały płatki śniegu. 

Chciałam już otworzyć bramę wejściową,jednak Marsel zatrzymał mnie. Pochylił się nade mną i przyłożył swoją dłoń do mojego policzka,głaszcząc jego powierzchnie.

-Cóż, troszkę inaczej planowałem dzisiejszy dzień ale mam nadzieję,że nasza pierwsza randka nie okazała się totalną katastrofą.-wyszeptał lekko się uśmiechając. 

-Było naprawdę uroczo,mimo że powinnam teraz uciąć Ci rękę.- chichoczę.

Marsel wtóruje mi śmiechem, jednak po chwili poważnieje, jakby coś sobie przypominając. 

-Mam coś dla Ciebie.-szepcze,sięgając do kieszeni. Kiedy wyciąga rękę z powrotem,w dłoni trzyma mały, jasno fioletowy kwiat lili wodnej.

Delikatnie odgarnia wilgotne włosy,które przyległy do mojego czoła  i wsuwa lilie za ucho. Wpatrujemy się w siebie w milczeniu,nie zwracając uwagi na padający śnieg. Wreszcie Marsel   pochyla się i ostrożnie muska moje usta, tak jakby obawiał się, że nagle zniknę. Oddaję jego słodkie pocałunki,wplatając palce w  złote włosy chłopaka.

 Kiedy się od siebie odrywamy nie mogę przestać się uśmiechać. Marsel również  szczerzy się do mnie. Kiedy tak na niego patrzę,zauważam,że z każdym  dniem zakochuję  się w chłopaku  coraz bardziej. 

*** 

Kiedy wchodzimy do zamku dookoła panuje półmrok. Ściągam przemoczoną koszulę Marsela i  ku mojemu zdziwieniu,staje twarzą w twarz z Celest. Przestraszona odskakuję w tył.

  -Celest co ty tu robisz? Myślałem,że już dawno śpisz.- mówi zdziwiony blondyn,unosząc brwi.   

Dziewczyna spogląda na zdezorientowanego chłopaka,a na jej usta wpływa uśmiechy,od którego jeżą mi się włoski na karku.

-Zaraz idę spać braciszku,tylko chciałam podzielić się pewną ważną informacją z Kate.-patrz na Marsela wyzywająco. - Nie wiem jak ty, ale ja uważam, że powinna się  wreszcie o tym dowiedzieć. 




The happily ever afterWhere stories live. Discover now