33

90 5 2
                                    

-Dobrze,a teraz powiedz mi,gdybyś miała ochotę zjeść sardynki,po który widelec byś sięgnęła?

Przesuwam wzrokiem po zestawie sztućców rozłożonych na stole. Który widelec był do sardynek? Cóż,moim zdaniem wszystkie widelce wyglądają tak samo. Ale przecież musi być jakaś różnica. No, dalej mózgu przypomnij sobie! Przecież Marsel na samym początku,wszystko to tłumaczył.Mój mózg postanawia jednak,że nie odpowie mi na to pytanie,więc spoglądam prosząco na Marsela,na co blondyn kręci głową i mówi:

-Nie ma mowy,Moliku. Tym razem Ci nie podpowiem,musisz sobie sama poradzić. Na balu nie będę siedział koło Ciebie i podpowiadał Ci,który sztuciec,jest do czego.

W porządku,to nie może być takie trudne. Cóż,chyba jednak może.  Chwytam pierwszy widelec,leżący po mojej prawej stronie i pokazuje go Marselowi.

-Ten jest do ślimaków.-odpowiada.Unosi brwi spoglądając na kolejny widelec,który unoszę i kręci głową.-Pudło. Ten jest do ryb.Mówiłem Ci,ten do sardynek ma charakterystycznie wykrzywione ząbki.

W takim wypadku wszystkie te widelce są do sardynek. Charakterystycznie wykrzywione ząbki? To tak jakby powiedział,że widelec do sardynek,wyróżnia się tym,że jest wykonany z metalu.

-Możesz mi powiedzieć,dlaczego widelca do ryb,nie można stosować też do sardynek?  Przecież sardynki to też ryby,prawda? A poza tym jaka jest różnica,czy sięgnę po widelec do ślimaków,żeby zjeść sardynkę? Wszystkie te widelce wyglądają tak samo,więc prawdopodobnie nie tylko ja się pomylę.

-Nie możesz się pomylić. Savoir vivre wymaga,tego żebyś znała wszystkie reguły i zasady panujące przy stole oraz w trakcie konwersacji. 

-Równie dobrze mogę nie jeść,ani sardynek,ani ślimaków i w ogóle się nie odzywać,jeśli mam Cię ośmieszyć. W końcu jesteś za mnie odpowiedzialny,bo jest Twoją daleką kuzynką.-wzdycham.

-To wszystko dla Twoje bezpieczeństwa,Moliku.  Postacie książkowe maniery mają zazwyczaj w małym paluszku,więc jeśli ty ich nie opanujesz będziesz się wyróżniać, a to poskutkuje tym,że wszyscy zwrócą na Ciebie uwagę i ktoś mógłby zauważyć,że jesteś człowiekiem. A wtedy nie byłoby za ciekawie. 

Zdziwiła mnie jego troska o mnie,więc powiedziałam tylko:

-Rozumiem ale jestem po prostu zmęczona. Moglibyśmy zrobić sobie przerwę?

-Dobrze. Mam coś co powinno poprawić Ci humor. 

Podnosi się z krzesła i wychodzi z jadalni. Po krótkiej chwili wraca,trzymając w rękach tajemniczą,papierową torbę,którą dała mu Delia. Otwiera tajemnicze zawiniątko,z którego uwalnia się cudowny zapach cynamonu. Patrzę jak wyciąga bułeczki,zabiera jedną dla siebie,a drugą podaje mi. Uśmiecham się.  Wreszcie mogę coś zjeść.

-To są te Twoje bułeczki cynamonowe? Cóż,pachną cudownie ale wątpię,żeby ja pachniała równie dobrze co one.

-W takim razie nie wiesz,jak dobrze pachną Twoje włosy. Boże,co ja bym dał żeby  fenomenalnie.-mówi z rozmarzeniem wgryzając się w bułkę.

Wybucham śmiechem.

-Cóż,Ty też nie pachniesz tak źle. W końcu nie wszyscy pachną jak pomarańcze. 

Dopiero po kilku sekundach dociera do mnie,to co powiedziałam. Momentalnie mogę poczuć palące rumieńce na mojej twarzy. Co mnie podkusiło,żeby powiedzieć mu coś takiego?! Kątem oka zerkam na Marsela,który uparcie wlepia we mnie wzrok. 

-Więc uważasz,że pachnę dobrze? Jeśli mam być szczera,to jesteś ostatnią osobą,od której spodziewałbym się usłyszeć taki komplement. Ale możliwe,że zaczynasz odzyskiwać pamięć i się do mnie przekonywać.-patrzy na mnie z głupim uśmiechem. 

-Powiedziałam,że nie pachniesz aż tak  źle,a to jest zasadnicza różnica.-mówię próbując jakoś to sprostować. Bo ja naprawdę powiedziałam na głos,że Marsel pachnie jak pomarańcze! Poza tym to strasznie nie fair,że on ciągle wprawia mnie w zakłopotanie a ja jego praktycznie w ogóle. - A jeśli chodzi o moją pamięć,to nie jestem pewna co tak naprawdę się w niej dzieję. W mojej głowie często pokazują się obrazy związane z Tobą, ale potem przychodzą też kolejne,tylko że w nich zamiast Ciebie,widzę Willa. Czasami widzę obrazy związane prawdopodobnie z moim rodzicami i szkołą,ale  czuję,że to wszystko nie jest pełne,jakby zamglone. Niekiedy mam wrażenie,że po prostu oszalałam.-mówię prawię,że szeptem. Nie patrzę na Marsela. Boję się jego reakcji,na to wszystko. Może nie powinnam mu tego mówić,ale nie mogłam już dłużej tego w sobie dusić. Potrzebowałam się komuś wygadać.Nie wiem dlaczego padło na niego,ale czułam,że Marsel będzie w stanie,w jakiś  dziwny i pokręcony sposób najlepiej mnie zrozumieć.

Kiedy przez dłuższa chwilę się nie odzywał, podniosłam głowę. Zdałam sobie sprawę z tego,że nic nie mówił,ponieważ chciał,żeby na niego patrzyła. Jego zielone tęczówki odnajdują moje spojrzenie, i dopiero wtedy mówi cicho:

-Wcale nie oszalałaś,Moliku. Dopiero odzyskujesz pamięć,więc to wszystko wydaje się takie pokręcone,ale uwierz mi,że nie jest aż tak bardzo straszne jak się wydaje. Czy mógłbym coś teraz zrobić? Tylko proszę,nie przestrasz się.  

Przełykam ślinę. Przecież nie może mi chyba zrobić nic złego,prawda? Kiwam szybko głową,zanim zdążę się rozmyślić.  Zamykam oczy,kiedy słyszę jak Marsel podnosi się z krzesła,i przybliża do mnie. Kiedy czuję jego ciepły oddech ma mojej twarzy,przez głowę przechodzi mi myśl,że może powinnam się wycofać, wprawdzie w ostatniej chwili ale jeszcze bym zdążyła. Jednak wszystkie treści wylatują z mojego umysłu,kiedy czuję jego usta na mojej skroni. Rozchylam usta. Jest to krótki i szybki pocałunek,który mimo swojej delikatności powoduje ciepło w moim sercu. Otwieram oczy  i widzę Marsela,który stoi naprzeciwko mnie. Biorę głęboki wdech. 

-Wszystko w porządku?-pyta,uważnie przyglądając się mojej twarzy.-Nie rzucisz się teraz na mnie,nie zaczniesz krzyczeć ani rzucać we mnie przedmiotami?

-Um,ja raczej...nie. Raczej będę spokojna.-odpowiedziałam,jąkając się.

-W porządku,Teraz powinniśmy przećwiczyć rozróżnianie kieliszków. Poczekaj tu chwilę,zaraz przyniosę kieliszki z kuchni.-mówi. Odwraca się na pięcie i idzie w stronę drzwi. Obserwuję jak przemierza jadalnie, po czym wychodzi zamykając drzwi z hukiem. 

Cóż,oczekiwałam raczej wyjaśnień związanych z tym,co stało się przed chwilą ale po Marselu wszystkiego można było się spodziewać. Potrzebowałam wyjaśnień,dlaczego Marsel pocałował mnie w skroń,ale w głębi serca wiedziałam też,że potrzebowałam odpowiedzi na pytanie,dlaczego ten pocałunek mi się spodobał.

Ten gif spojleruje wszystko,ale musiałam go dodać xd Może ktoś kojarzy z jakiego to serialu? :D Byłoby mi bardzo miło,gdyby każdy z ludzików,którzy to czytają zostawił w komentarzu jakiś znak po sobie. To bardzo motywuje,ale przede wszystkim bardzo, bardzo cieszy <3 Ogólnie to zbliżamy się co raz bardziej to rozdziału z balem! ^^  











The happily ever afterWhere stories live. Discover now