41

111 6 3
                                    

Bardzo polecam piosenkę z mediów,szczególnie do tej części rozdziału,gdzie występuje Marsel i Kate ^^ I jeszcze przepraszam,że rozdział trochę krótszy,ale chciałam zrobić taką "dramatyczną" końcówkę,jeśli mogę to tak nazwać XD Czekam na wasze komentarze <3 <3 _999mrok.

Marsel przycisnął mnie mocniej do siebie,tak że musiałam się jeszcze bardziej pochylić. Wplotłam palce w jego złote włosy,i pociągnęłam za ich końcówki. Usłyszałam jego cichy jęk. Nie miałam zbytniego doświadczenia  w całowaniu,ale  reakcja  Marsela utwierdziła mnie w przekonaniu,że chyba robię to dobrze.  

Nasze usta poruszały się szybko,ale pocałunek był z tych delikatnych i czułych. Marsel smakował jak mleczna czekolada i cynamon. Rozkosznie słodko. Chłopak przeniósł dłonie na moje policzki i gładził ich powierzchnie kciukami.  Poczułam jak jego język przesuwa się po moim podniebieniu. Westchnęłam z przyjemności. Może częściej powinnam brać sprawy w swoje ręce? 

Oderwaliśmy się od siebie,dopiero kiedy zabrakło nam tchu. Wyprostowałam się,czując na twarzy gorąco i rumieńce spowodowane,nie tylko chłodem panującym na dworze. Cała wcześniejsza odwaga teraz mnie opuściła. Bałam się spojrzeć na Marsela. Co jeśli teraz sądzi,że fatalnie całuję? 

 Po chwili poczułam jak ręka Marsela, wkrada się pod rękaw mojego płaszcza. Chłopak zaczął głaskać uspokajająco moją skórę na wewnętrznej stronie ręki. 

-Moliku, wszystko w porządku?-Usłyszałam jego cichy,zachrypnięty głos. 

Odważyłam się na niego zerknąć. Jego usta,jak i policzki były zaróżowione. Oczy wpatrywały się we mnie z pewnym błyskiem. Jego włosy były w całkowitym nieładzie,zapewne przez moje dłonie,i było w nich pełno śniegu. 

-Nie jest Ci za zimno?-spytał z troską w głosie.

-Nie,jest w porządku. Mam trochę śniegu we włosach...-strzepnęłam ręką kilka płatków śniegu,które osadziły się na końcówkach moich włosów.-ale to nic takiego. Ale co z Tobą? Jesteś cały w śniegu!-Gwałtownie wstałam,odpychając się nogami od ziemi.-Jesteś cały w śniegu! A do tego leżysz na ziemi z gołą głową,bez żadnej czapki w taki mróz! Wstawaj zanim się przeziębisz!-Podałam mu rękę,którą po chwili przyjął. Kiedy nasze dłonie się zetknęły poczułam przyjemny dreszcz,który przebiegł mi wzdłuż kręgosłupa. Po chwili Marsel już stał na nogach,górując nade mną.-Przepraszam, nie pomyślałam o tym kiedy...-Kiedy co? Rzuciłam się na Ciebie? Czy tylko w mojej głowie brzmiało to tak żałośnie?- Cóż,wtedy nie pomyślałam,że nie masz czapki ani jakiegoś innego nakrycia głowy. A teraz możesz mieć grypę,albo nawet zapalnie płuc,nie mówiąc już o...-Przerwałam,kiedy usłyszałam,że Marsel chichocze pod nosem. Posłałam mu wściekłe spojrzenie.- To nie jest ani trochę śmieszne,naprawdę możesz zachorować.-oburzyłam się. 

-Wybacz,Moliku ale nigdy nie pomyślałem,że aż tak bardzo się o mnie martwisz.-Powiedział,nie przestając się śmiać. Posłałam mu kolejne nienawistne spojrzenie,i odwróciłam się na pięcie chcąc wrócić do zamku. Tak jak się spodziewałam Marsel już po chwili mnie dogonił i przytulił mocno od tyłu, wtulając nos w moje włosy.- No już,już nie obrażaj się. Postacie książkowe chorują bardzo rzadko,prawie wcale. Poza tym myślę,że jeden pocałunek od Ciebie,jest wart każdej choroby.-wyszeptał w moje włosy. 

-Zaczynam myśleć,że jesteś uzależniony od moich włosów.-odezwałam się. Nie żeby mi to przeszkadzało. Mógł sobie wąchać moje włosy,ile tylko chciał. 

-Bo to prawda. Ale nie tylko od Twoich włosów. Wydaję mi się,że zacząłem się uzależniać od całej Ciebie. 

Moje serce na chwilę zwolniło,by zaraz zacząć szybciej bić. Byłam kłębkiem nerwów ale starałam się utrzymać pozory spokoju. 

-Tak mówisz?- Chciałam,żeby to zabrzmiało pewnie,ale sama mogłam wyczuć,że mój głos lekko drżał. 

-Mhm.-mruknął.- Przepraszam,że wcześniej byłem dla Ciebie nie miły. Nie chodzi mi tylko o dzisiaj,ale ogólnie o te wszystkie razy kiedy  krzyczałem na Ciebie bez powodu albo byłem dla Ciebie oschły.

-W porządku.-Wzruszyłam ramionami i odparłam lekko zdziwiona.- Też czasami bywałam niemiła. Każdemu zdarzają się gorsze dni.

-Nie,to nie jest w porządku. Kiedyś Ci to wszystko wytłumaczę,dobrze?

Nie rozumiałam co chce mi wytłumaczyć,ale skinęłam głową nie chcąc zakłócić tej chwili. Marsel odsunął się trochę ode mnie tak że, teraz staliśmy obok siebie. Wyciągnął w moją stronę otwartą dłoń.

 -Pozwolić się panienka odprowadzić do zamku?-zapytał z iskierkami rozbawienia w oczach.

Odpowiedziałam mu szerokim uśmiechem.

-Oczywiście,drogi panie. Właśnie szukałam kogoś, kto zaprowadziłby mnie do tego pięknego budynku,a pan spadł mi,jakby z nieba.-odpowiedziałam i chwyciłam jego dłoń.

Podczas tej krótkiej drogi powrotnej do zamku, cały czas milczeliśmy. Ale nie musieliśmy nic mówić. Do szczęścia wystarczyło mi tylko to,że trzymaliśmy się za ręce i byliśmy razem. 

***

Ten sam dzień,środek nocy.

#Will

Siedziałem w ciemnościach,licząc krople spadające z sufitu. Nie było to zbyt ciekawe,ale musiałem znaleźć sobie jakieś zajęcie,żeby tutaj nie zwariować. Na początku planowałem porozumieć się jakoś z Kate,ale okazało się to trochę trudne,kiedy Celest obserwowała mnie ciągle swoim, czujnym okiem. Kilka razy próbowałem to zrobić w nocy,ale wychodzi na to,że kiedy jestem uwięziony moja moc książkowa, również jest osłabiona. 

Poruszyłem lekko głową chcą rozruszać bolący kark,kiedy usłyszałem jakiś hałas. Zmarszczyłem zdziwiony brwi. Celest była już dzisiaj u mnie dwa razy,więc to nie mogła być ona. Hałas nasilił się,aż usłyszałem jak ktoś otwiera drzwi. Uniosłem głowę,próbując dojrzeć kogoś w zbliżającym się do mnie świetle. Po chwili ukazała się mi dobrze znana sylwetka. Nie mogąc się powstrzymać prychnąłem.

-A Ty co tutaj robisz?










The happily ever afterWhere stories live. Discover now