30

80 6 1
                                    

Kiedy zeszliśmy na dół Celest siedziała już przy stole,a wokół krzątała się służba.Kate uśmiechnęła się  na powitanie, do Anny, po czym usiadła na pierwszym krześle z brzegu.Postanowiłem usiąść obok niej,przez co znajdowałem się dokładnie na przeciwko Celest. Przez chwile jedliśmy, prowadząc tylko niezobowiązująca rozmowę, aż Celest zaczęła:

-Kate mam nadzieję,że masz już przygotowaną suknię na jutrzejszy wieczór?

-Suknię na jutrzejszy wieczór? Mam mnóstwo sukienek w szafie,ale dlaczego miałabym mieć ją przygotowaną na jutro?Ma się odbyć jakaś uroczystość,czy coś w tym stylu?-spytała zdziwiona blondynka.

-Och,więc Marsel jeszcze nic Ci nie mówił?-posłała mi wściekłe spojrzenie,mówiące "miałeś ją przecież zaprosić!".-Jutro wieczorem w naszym zamku odbędzie się bal bożonarodzeniowy,na który oczywiście masz przyjść,więc przygotuj sobie jaką w miarę ładną sukienkę.-oświadczyła.

Jęknąłem w myślach. Całkowicie zapomniałem o tym tandetnym balu. Rok w rok,Celest organizuje bożonarodzeniowy bal,spraszając całą świtę książkową. 

Najśmieszniejsze jest to,że my tak naprawdę nie obchodzimy świąt Bożego Narodzenia.  Sam bal odbywa się kilka dni przed świętami. Wszyscy rozmawiają ze sobą,udając,że tak bardzo się lubią.

 Podczas każdego balu znajdowałem sobie jakąś panienkę,a potem,no cóż robiłem z nią różne rzeczy. Wiedziałem,że nigdy nie znajdę sobie kogoś z kim zostanę do końca moich dni,więc dlaczego miałbym nie korzystać z życia? 

Ale w tym roku miało  być inaczej,w końcu muszę zająć się Kate.Tak czy siak zawsze kiedy bal się kończył  cały klimat świąt zanikał, a dzień,w którym faktycznie powinniśmy świętować stawał się taki jak każdy inny. 

Spojrzałem na Kate siedzącą obok mnie.Dziewczyna widocznie się spięła. Przestała jeść,spuściła głowę w dół i nerwowo bawiła się palcami położonymi  na swoim udzie. Dlaczego,aż tak bardzo zdenerwowała się   na wieść o balu? Powinienem zbadać tą sprawę,ale muszą to zrobić w bardzo delikatny sposób. 

Cóż,najlepszym miejscem,żeby podejść mola książkowego jest oczywiście biblioteka. Najlepiej taka ogromna i bajkowa, znajdująca się w świecie,w którym naprawdę żyją literackie postacie.A ja akurat maiłem taką w pobliżu. 

-Najlepiej by było gdybyś znalazła sobie jeszcze jakieś kosmetyki. W ostateczności możesz pożyczyć sobie kilka ode mnie... -zaczęła trajkotać Celest,jednak przerwałem jej,  zwracając się do Kate.

-Masz ochotę wybrać się do biblioteki,Moliku?-spytałem.

Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie z wdzięcznością, niemo dziękując mi za wyciągnięcie jej z tej niezręcznej sytuacji. Wstała z miejsca i powiedziała:

-Z chęcią,Marsel.Pójdę przodem,zapamiętałam już drogę. Do zobaczenia później,Celest.-powiedziała i zaczęła iść w stronę wyjścia z jadalni. 

Podążyłem za nią,nie przejmując się wściekłymi  spojrzeniami,którymi odprowadzała mnie Celest.

***

-Przeczytałaś już te książki,które kiedyś Ci przyniosłem?-pytam.

-Tak. Wszystkie mi się bardzo spodobały,choć muszę powiedzieć,że nie spodziewałam się tego.-stwierdza.

Unoszę brwi w wyrazie niezrozumienia.

-Czego się nie spodziewałaś?

-No wiesz... nie sądziłam,że nasze gusta literackie tak bardzo się pokryją. Poza tym myślałam,że czytasz coś bardziej...-urywa patrząc na mnie.Kiwam delikatnie głową, dając jej znak żeby kontynuowała.-Nie chcę przez przypadek użyć nieodpowiedniego słowa,bo jeszcze pomyślisz,że chcę wyśmiać jakiś gatunek literacki ale...

-Uważałaś,że czytam coś mniej wartościowego?

-Nie! Oczywiście,że nie o to mi chodziło! Wiesz,gdy pierwszy raz Cię zobaczyłam pomyślałam "On czyta pewnie jakieś super mądre książki. Takie,które skłaniają do wielu ambitnych i filozoficznych przemyśleń oraz posiadają głębię,do której trzeba się dokopać. Ale też taką,do której potrzebna jest wielka inteligencja,której ja niestety nie posiadam". -spojrzała prosto na mnie.-Poza tym myślę,że każda książka nawet ta z najprostszym schematem czegoś nas uczy,zawiera tą  swoją swoistą głębię,ale to wszystko zależy od osoby,jej charakteru i przeżyć.Dlatego do jednych dane historie przemawiają bardziej,a do drugich mniej. Ale uważam,że właśnie to jest jedną z najlepszych rzeczy w literaturze. Jest tyle historii, ile jest ludzi na świecie i każdy ma możliwość wyboru.

-I Ty naprawdę uważasz,że nie jesteś inteligentna?-pytam szczerze zdziwiony.

-No,cóż ostatnio mówiłeś,że ludzie pojmują wszystko trochę wolniej,a ja sama też zawsze wątpiłam w swoją bystrość.-oświadczyła.

-W takim razie nie powinnaś  się mnie słuchać.-odpowiadam.-Bo wiesz,jak na was ludzi jesteś zaskakująco,no wiesz nie chcę użyć słowa,które za bardzo by Cię chwaliło,ale tak, jesteś naprawdę niegłupia, jak na kogoś kto pochodzi  od ludzi.

Blondynka wybucha śmiechem.

-Dziękuję,Marsel. W Twoich ustach brzmi to jak największy komplement.-mówi wciąż chichocząc. Jej śmiech jest naprawdę uroczy,i myślę,że mógłbym cały czas ją rozmieszać,żeby tylko się dla mnie śmiała. Sam nie wiem skąd u mnie pojawiła się taka myśl,ale muszę przyznać,przed samym sobą,że naprawdę się pojawiła,a ja nie za bardzo wiem co mam z nią zrobić.To takie nowe,dziwne i zaskakujące bo nigdy nie byłem,tak bardzo nie świadomy jak mam postępować z kobietami,a teraz muszę się coraz bardziej głowić,aby Kate mi ufała. Dobrze,że to wszystko jest ustawione,bo gdybym naprawdę był zakochany, to miałbym niezły mętlik w głowie.Nie,żebym teraz go nie miał,ale to jest najmniej istotne. 

-A więc, niegłupia ludzka dziewczyno teraz powiedz dlaczego tak bardzo się zdenerwowałaś kiedy Celest wspomniała o balu?

Jej dobry humor momentalnie prysł i zaczęła się wzbraniać.

-Ja nie wiem o czym mówisz, moja reakcja była całkowicie normalna.-odpowiada.

-Daj spokój,Moliku. Wiem, co widziałem. 

-Dlaczego oczekujesz,że zwierzę się z tego akurat Tobie?

-W porządku,więc nic mi nie powiesz?

-Zgadłeś.

-Jeśli kiedyś zmienisz zdanie to jestem do Twojej dyspozycji.-rzekłem. Mimo,że ja też ją okłamywałem to poza mną Kate nie miała nikogo,komu mogłaby się zwierzyć a nie chciałem,żeby dusiła wszystko w sobie.No,cóż kiedyś miała jeszcze Cartera ale teraz William siedzi związany w piwnicy,więc on się nie liczy.-Mimo wszystko Celest mówiła prawdę. Musimy skombinować dla Ciebie jakąś balową suknię.Wiem,że masz całą szafę sukienek ale ta suknia na bal musi być odpowiednio dobrana,więc trzeba kupić Ci nową.-powiedziałem,kiedy chciała mi przerwać.- A i poza tym będę musiał Ci zademonstrować kilka zwyczajów i manier panujących na takim balu,bo zgaduję,że na takiej uroczystości jeszcze nie byłaś. Bal szkolny,o którym nie chcesz mi opowiedzieć się nie liczy. Ale do nauki zachowania przejdziemy później, a teraz zbieraj się,za jakieś pół godziny będziemy musieli wyjść.

-Dokąd chcesz wyjść?

-Jak to dokąd? To  przecież oczywiste,że do miasta,aby wybrać Ci suknię. Bal już jutro wieczorem,a Ty musisz jakoś wyglądać.

Przepraszam,że ten rozdział jest taki krótki i jakiś taki nijaki :/ Obiecuję,że w następnym będzie się działo dużo więcej.Ogólnie to co myślicie o zachowaniu Marsela? Jego głównym celem  zalotów względem Kate,wciąż jest tylko układ,który zawarł z Celest czy może już coś więcej? :D Czekam na komentarze! :) <3 Do następnego_999mrok.











The happily ever afterDonde viven las historias. Descúbrelo ahora