49

132 9 4
                                    

Wreszcie jest! ^^ Czekam na wasze opinie :) :D 

#Kate 

  Ciepły zapach krwi rozniósł się po pomieszczeniu.  Krople czerwonej substancji spływały z mojej szyi, wzdłuż ramienia, ostatecznie wsiąkając w materiał,jeszcze wilgotnej sukienki.

 Marsel pochylał się się nade mną, opierając się rękoma, po obu stronach mojego ciała. Napierał na mnie, łapiąc gwałtowne  i urywane oddechy. Jego włosy w całkowitym nieładzie, odstawały na wszystkie strony,a  szeroko otwarte oczy, pozbawione zwyczajowego blasku, rozglądały się dookoła w nerwowym tiku. 

Byłam oszołomiona,nie mogłam się ruszyć, jednak w jakiś dziwny i nieokreślony  sposób,uspokajała mnie pojedyncza myśl. Tam w środku wciąż był Marsel. Ten prawdziwy. Wystarczyło tylko do niego dotrzeć.   Jednak to, w jaki sposób zostawało jedną, wielką niewiadomą. 

Mimo odrętwienia spróbowałam wstać,co spotkało się z wielką dezaprobatą mojej lewej dłoni,którą musiałam urazić podczas upadku oraz cichym warknięciem Marsela. Chłopak przycisnął się do mnie jeszcze mocniej,sprawiając wrażenie, jakby chciał chronić mnie, przed wszelkimi zagrożeniami tego świata. 

W istocie było jednak inaczej. Prawdziwy Marsel nigdy by mnie nie skrzywdził,ale ten Marsel,który przygniatał mnie w tej chwili do ziemi, ten który był pod władzą niesprawiedliwych ataków, nie potrafił kontrolować swoich uczuć i nie mogłam być pewna tego co zrobi za chwilę. Mimo wszystko nie czułam strachu.

-Nie możesz się ruszać.-oświadczył głosem,który był pozbawiony tej Marselowej słodkości i miękkości, miał za to w sobie pewną dozę stanowczości, bezwzględności i,co zauważyłam ze zdziwieniem, również lęku.-Pani kazała mi cię zatrzymać. Przedtem kazała mi zabić,ale teraz jej głos ucichł,co znaczy,że dobrze się sprawuję. Pani jest ze mnie zadowolona. Chcę,żeby Pani była ze mnie zadowolona. Pani musi być zadowolona,rozumiesz?

Pani? Marsel nigdy nie wspominał mi... Cóż, ciekawe,jak dużo spraw jeszcze przede mną zataja. Czasami chciałabym mieć dar czytania w myślach,chciałabym móc wejść do jego głowy i otworzyć wszystkie zatrzaśnięte lub zamknięte drzwi na oścież.

-Marsel, kim jest Pani? Czy ona robi ci coś złego,kiedy...-nie zdążyłam dokończyć,gdy ręka Marsela  wylądowała na moim lewym policzku. Poczułam drażniące pieczenie, a w oczach zebrały  mi się łzy. Bądź silna,Kate. Prawdziwy Marsel,nigdy by tak nie zrobił. Bądź silna. 

-Nie wolno Ci obrażać Pani.- warknął Marsel,patrząc na mnie ze złością wypisaną na twarzy,akcentując każde kolejne słowo.- Nie wolno Ci. Pani zawsze jest dla mnie taka dobra. Ona jedyna mnie kocha. Miłość Pani jest prawdziwa,nie tak jak Twoja. Od zawsze mnie oszukiwałaś,dopiero Pani otworzyła mi oczy na Twoją podłość. Powinienem od razu cię zabić,ale Pani pozwoliła Ci, jeszcze przez chwilę żyć. Gdyby nie jej słowo,już dawno wąchałabyś kwiatki od spodu. 

Słowa Marsela dotarły do głębi mojego serca i ścisnęły je boleśnie. Oczy zaszkliły mi się,już nie tylko w efekcie bólu,a  po policzku spłynęła samotna łza. Ale przynajmniej wiedziałam,że jeśli chodzi o "Panią",  to musiałam bardzo ostrożnie dobierać słowa. 

-Marsel, dlaczego Pani kazała Ci mnie zabić?- spytałam z lekkim wahaniem, mentalnie przygotowując się na powtórną dawkę bólu. 

Chłopak najwyraźniej uznał to pytanie za stosowne,nie uwłaszczające  godności jego pseudo władczyni,ponieważ po chwili odpowiedział cicho:

-Pani mówi,że to dla mojego dobra. Unicestwiając ciebie wreszcie pozbędę się problemu,jakim są moje ataki.  

Z wrażenia,aż brakuje mi słów. Co się tutaj dzieje? Kim jest ta cała "Pani"? I dlaczego opowiada Marselowi takie rzeczy? Do głowy przychodzi mi jedna myśl,która już od jakiegoś czasu nie daje mi spokoju, ale stwierdzam,iż  jest tak absurdalna,że od razu postanawiam zdusić ją w zarodku. Przełykam nerwowo ślinę,decydując się na śmiałe posunięcie. 

The happily ever afterWhere stories live. Discover now