20

135 12 9
                                    

Wskazówki zegara przesuwały się równomiernie. Dochodziła piąta. Jeśli chce być na miejscu punktualnie powinnam już wychodzić. Mimo to, chyba po raz  czterdziesty siódmy,w ciągu tych kilku godzin,które minęły od wyjścia Marsela,staję przed lustrem, wpatrując się w swoje odbicie.

Ale to co widzę, w szklanej tafli wciąż wygląda tak samo,czyli niezbyt zachęcająco.
Na wprost mnie widzę wysoką, jednak zgarbioną dziewczynę o
bladej skórze, usianej  piegami i pieprzykami. Jej niebieskie oczy wpatrują się we mnie uważnie, skanując  i oceniając.

Oczy są  jeszcze niczego sobie, gdyby tylko pod nimi nie znajdowały się wielkie,sino-fioletowe obwódki. To wszystko kończą napuszone,sięgające do piersi blond włosy. Moje włosy od zawsze były cienkie i się elektryzowały,  a do tego dzisiaj wyglądają jakby, jakiś ptak postanowił urządzić  sobie w nich  gniazdo. Gumką,którą znalazłam na nadgarstku,związałam je w kucyk,jednak i to nie sprawiło,że wyglądają choć troche  lepiej. Czarne rurki i granatowa koszulka smętnie wiszą na moim ciele, jakby na wieszaku.

Westchnęłam. Mam w takim stanie pokazać się Marselowi!? On już i tak widział Cię  w samej bieliźnie,więc po co się starać ?

Kate,opanuj się! To tylko Marsel. Choć teoretycznie coś Cię z nim kiedyś łączyło, to w tej chwili nic z tego nie pamiętasz i idziesz tam tylko po to, bo Marsel chce Cię przekonać do tego, że coś  jednak między wami było.  Więc to on powinien się starać,nie ty.

Wdech,wydech. Jestem oazą spokoju. Świetnie teraz jeszcze się spóźnię! Ostatni raz spoglądam w lustro po czym, wychodzę z pokoju.

Szkoda tylko,że nikt mi nie dał planu albo jakiejś mapki jak mam się poruszać po  tym zamku. Próbuję sobie przypomnieć instrukcje otrzymane od Marsela. Schodami w górę,trzecie drzwi od lewej.
Dostrzegam schody, które wielkością,mogłyby konkurować z tymi,z Hogwartu.
Schodami w górę? Troche mi to zajmie. Wchodzę na pierwszy stopień,czując pod stopami chłód marmuru. Spoglądam w górę, czując się niczym alpinista,który zaraz będzie wspinał się na szczyt. Podczas wspinaczki sunę ręką wzdłuż drewnianej poręczy.

Kiedy wreszcie kończę wdrapywać się na górę, moim oczom ukazuje się długi korytarz.

Trzecie drzwi od lewej. Powinny gdzieś tu być. Zaczynam spacerować po korytarzu, rozglądając się dookoła. Ściany mają kremowy odcień, a wszędzie wisi, mnóstwo obrazów i portretów jakiś ludzi.  Na drewnianym stoliku znajdują się liczne szkatułki i wazon z kwiatami. Na podłodze leży miękki,puchowy dywan,który skutecznie ucisza moje kroki. Wszystko tu wygląda na strasznie drogie. I niech mi ktoś powie,że nie znajduję się w jakimś zamku.

W całym korytarzu znajduje się kilka par drzwi. Śledzę wzrokiem każde z nich, aż wreszcie dochodzę do tych wyznaczonych. Przeliczam jeszcze raz upewniając się,że wchodzę do dobrego pomieszczeni i chwyciłam za lśniącą,złotą klamkę.Mogę się założyć,że jest z prawdziwego złota.

W sumie to wiem czego się spodziewać,ponieważ Marsel mówił,że planuje spotkanie w bibliotece, ale już sama ta myśl napawa mnie podekscytowaniem. Przez to wszystko straciłam pamięć,jednak w moim sercu wciąż pozostała miłość do literatury. Od razu mogę stwierdzić,że biblioteka była jednym z moich ulubionych miejsc. Teraz pragnę jedynie przypomnieć sobie fabułę Różanego Dworu. W końcu wszyscy mówią,że była to moja ulubiona książka, a ja nic nie pamiętam. Poza tym prawdopodobnie jestem też w świecie, w którym rozgrywa się cała akcja tej powieści, więc muszę to wykorzystać.

Uchylam lekko drzwi,które otwierają się ze skrzypieniem. Szybko wchodzę do środka, nie chcąc aby ktoś mnie zobaczył. Odwracam się od drzwi,lecz widok,który mam przed oczami zapiera mi dech w piersiach.

The happily ever afterWhere stories live. Discover now