04

2.5K 189 15
                                    

Gdy dwa dni później weszłam do biura, nie czułam się wyjątkowo dobrze. Wydawało mi się, że każdy pracownik na piętrze patrzył na mnie jakbym wyrosła z ziemi. Wyciągnęłam podręczne lusterko z torebki, jednak wszystko było w porządku z moim makijażem. Kac również przeszedł mi pod wieczór, więc nie wyglądałam jak ostatnie nieszczęście. Tu musiało chodzić o coś więcej. Oczywiście nie zamierzałam się przyznawać do wątpliwości. Wystarczyło mi przejście się spacerem wstydu.

Gdy minęłam kolejnych ludzi kryjących się za swoimi komputerami, byłam już pewna, że chodzi tu o moją osobę. W końcu ile osób nagle na mój widok przypomina sobie o porannej gazecie?
Weszłam do pomieszczenia, w którym siedziały już moje koleżanki, Emily i Safira. Emily siedziała przy laptopie, natomiast Safira nalewała kawy do kubka, stojąc w kącie pokoju. 
Stanęłam po środku pokoju i przez chwilę milczałam zanim moje usta nie zaczęły same mówić.
- Wiecie, czemu wszyscy się na mnie dziwnie patrzą? - odłożyłam torebkę na swój stolik i podeszłam do wieszaka, by odwiesić płaszcz. Na dworze było ciepło, jednak po ostatniej przeżytej grypie wolałam nie ryzykować i nie chodzić roznegliżowana. Bezpieczeństwo pierwsze.

- Nie bądź śmieszna - zaczęła Safira, siadając przy moim stoliku. Mojej uwadze nie umknął szczegół, że Safira cały czas utrzymywała ze mną kontakt wzrokowy. Muszę jednak wspomnieć, że ona nie jest fanką długiego kontaktu wzrokowego, od kiedy jej mąż dwa lata temu powiedział jej prosto w oczy, że nie miał romansu z dziewczyną, która opiekowała się jej bratankiem, Benjaminem. Co oczywiście nie było prawdą. Pukał ją za każdym razem, gdy wyjeżdżał na swoje urlopy na Miami. To był trudny okres w jej życiu.
- Nie jestem - westchnęłam, gdy zaczynało brakować mi przestrzeni osobistej. Widocznie musiałam po prostu przeżyć ten dzień i jak najszybciej wymazać go z pamięci.

- Jak ci minął weekend? Widziałam zdjęcia na Instagramie twojej siostry. Wyglądało na wielką imprezę.

Dziękowałam w myślach, że Emily przeszła na mniej drażliwe podłoże rozmowy. Z drugiej strony to również nie było stabilne.

- Wesele było przepiękne. Aggie była królową wieczoru. Przyjęcie było wyjęte niczym z bajki - wyszczerzyłam się, gdy przypomniałam sobie sobotnie szaleństwo. Tamten czas mógł nigdy nie przeminąć. Pomimo kilku trudności było naprawdę przeuroczo. Emily przypomniała mi w tym samym momencie, gdy przypomniałam sobie, że powinnam dzisiaj odebrać wywołane zdjęcia od fotografa. Złapałam szybko za telefon, jakby rzeczywiście wizyta u fotografa było wielką sprawą do zapisania w kalendarzu i wydawałam mruk niezadowolenia.

- Poznałaś kogoś? - zamarłam w połowie ruchu. Nie wiedziałam, czy to przez słowa Safiry, czy przez to, że znowu po odblokowaniu ekranu ujrzałam pusty wyświetlacz. Zero nowych wiadomości. Skarciłam się za swoje myśli. Widocznie mój bohaterski muzyk był jedynie zwykłym podrywaczem. - Czyli jednak poznałaś. Tak się cieszymy!
Safira zapiszczała, siadając na swoim krześle. Jak zawsze czekała na historię, której nigdy nie opowiem. A może jednak? W końcu nie tylko tajemniczego Harry'ego poznałam tamtego dnia.

-Moja mama znowu zaczęła układać mi życie miłosne - wypowiedziałam to bez żadnych zawahań, chociaż ich dwójka wiedziała, jakie trudne było wyłożenie tych słów na stół. Nie lubiłam, gdy ktoś czepiał się mojego życia. Ale jeszcze bardziej nie lubiłam, gdy siedziałam cicho i nic nie mogłam z tym zrobić. Teraz jedynym powodem było wyrzucenie z siebie całego nagromadzonego bałaganu, który powoli wkraczał do mojego życia. Znowu.
- Tak nam przykro - obie odpowiedziały. Włączyłam laptopa, by czymś zająć ręce, jednak to wcale nie wyrzuciło zbędnego balastu w moich barków. Poczułam, że jedynym wyjściem będzie spróbowaniu go zmniejszyć. Zaczynając od...
- Nazywa się Brad. - Emily i Safira milczały jak zaklęte. Nie często zwierzałam się z takich spraw. Obie o tym wiedziały. Nigdy nie byłam rodzajem dziewczyny, która potrafiła zbudować rozmowę wokół swojego wybujałego życia miłosnego czy seksualnego. - Skończył Harvard i niedługo stanie się wielkim prawnikiem.
- A co wiesz o nim ty? - Czasem zastanawiałam się, jak dużo wiedzą o mnie dziewczyny. Widocznie na tyle, by wiedzieć, że ja nie interesowałam się takimi sprawami.
- Jest okropnym tancerzem i wydaje się zaborczy. Nie potrafił puścić mnie samej do toalety. Myślę, że jest przeciwko feministkom.

- Wydajesz się go nie oszczędzać - przewróciłam oczami, zdając sobie sprawę z takiej oczywistości. Nigdy nie przepadałam za mężczyznami, które wybierała mi matka. Prawie zawsze.
- Czy był taktowny?
- Tak - odpowiedziałam bez problemu.
- Zabawiał cię przy stole? 

- Tak.
- Jest przystojny?

- Tak, ale do czego dążycie?
Obie na siebie spojrzały, po czym zwróciły się w moją stronę.
- Masz zwyczaj w niszczeniu szybkich i łatwych randek. Daj mu przynajmniej szansę.

- Czy wy mnie słyszałyście? On ma na imię Brad. W każdej książce każdy Brad to zły i podły kochanek, albo kolega twojego przyszłego idealnego męża.

- Kochana, chyba za dużo naczytałaś się swoich romansów. Spróbuj wyjść z nim na randkę. Zobacz, jaki jest na innym gruncie. Może twoja mama w końcu znalazła kogoś normalnego? Przecież nie zawsze trafiałaś na palantów.
Wiedziałam, co miała na myśli Safira, jednak nie chciałam iść w tamte zakątki umysłu. Zgodziłam się z nimi.
Jeżeli randka z Bradem się uda, spróbuję wybaczyć mojej mamie ten incydent, że kolejny raz spróbowała układać mi życie. 
Weszłam w odebrane wiadomości i jeszcze raz przejrzałam kilka z ostatnich wiadomości.

Od Harvard:
Hej, Brenda. Miałem nadzieję, że po wczorajszym wieczorze nie zdążyłaś wyrobić o mnie złego zdania. Zazwyczaj jestem inny. Daj mi kolejną szansę, proszę. Brad

Od Wkurzający Harvard:
Wiem, że już to pisałem, ale chciałbym się z Tobą spotkać. Chciałbym wszystko wytłumaczyć. Tamto wesele to była pomyłka. Odpisz.

Przesuwałam palcem po ekranie, serfując po kolejnych wiadomościach od Brada. W przeciwieństwie do Harry'ego, on postanowił się odezwać. A mi już powoli brakowało cierpliwości.
- Jedna randka - powiedziałam w końcu, wchodząc w nową wiadomość tekstową. 
Miałam nadzieję, że to nie będą kolejne zmarnowane godziny mojego życia.

Do Brad:
Lunch o 3 w Striff's?

- Brenda, przyjdziesz na słóweczko? - odwróciłam wzrok od telefonu akurat w momencie, gdy moja szefowa stanęła w drzwiach od naszego biura. Wytrzeszczyłam oczy, po czym szybko przytaknęłam i zgarnęłam laptop z nierozpakowanej torby. - To będzie szybkie spotkanie.
Przełknęłam ślinę i spojrzałam na dziewczyny, jednak one nie wyglądały na zdziwione. Były raczej smutne.

To było dziwne.

Chłopak z metra | H.S. Where stories live. Discover now