00.1

1.5K 125 58
                                    

PÓŁ ROKU PÓŹNIEJ

W głowie przemykały mi myśli, których nie chciałam ukazywać światu.
Zawsze starałam się być na czas. Nienawidziłam się spóźniać i każdy o tym wiedział. Spojrzałam na zegarek, a później jeszcze raz w stronę drzwi. Na wypadek, gdyby akurat wchodził ktoś do lokalu. Oczywiście nikt nie wszedł.
- Dlaczego nikt nie może być punktualny? - pomyślałam, przeglądając po raz trzeci kartę dań.
W Bostonie był o wiele mniejszy wybór restauracji niż w Nowym Jorku, które wpasowywały się w moje standardy, jednak szybko znalazłam swoje perełki. Vergie's Kitchen było tym miejscem, do którego naprawdę lubiłam przychodzić. Serwowali najlepsze krewetki w mieście i były w przystępnej cenie, więc wygrywali na samym wstępie. Do tego widok z restauracji zawsze koił moje nerwy. Statki rybackie obijające się o brzeg. Matki z dziećmi, przechadzające się po deptaku. To był krajobraz, do którego zdążyłam się przyzwyczaić i pokochać.
- Przepraszam za spóźnienie. Korki na mieście - usłyszałam nad sobą męski głos. Od razu uniosłam głowę z nad menu, lekko się uśmiechając. Przede mną stał sobowtór Jamesa Franco, puszczając do mnie oko.
 Na zdjęciach wyglądał na przystojnego mężczyznę, ale rzeczywistość zaskakiwała jeszcze bardziej. Do tego koszula, która opinała jego bicepsy, dobrze na nim leżała. Wiedziałam, że miał styl.
Postanowiłam wybaczyć mu wypadek ze spóźnieniem. W końcu każdemu może się zdarzyć. Poza tym Judie nie byłaby szczęśliwa, gdybym zraziła się do chłopaka zanim zacznę z nim rozmawiać. Miałam już tę lekcję za sobą. 
- Jestem Brenda. A ty musisz być George - wstałam z krzesła, podając mu rękę. Zauważyłam jego silny uścisk dłoni. Podobało mi się, że nie próbował się ze mną droczyć. Chyba go polubię. 
- Cieszę się, że w końcu mamy szansę spotkać się na żywo. Dużo o tobie słyszałem - usiedliśmy naprzeciwko siebie. Cieszyłam się, że nie chciał zająć miejsca na kanapie koło mnie. To daje mu kolejnego plusa. Nie chciał być nachalny. 
Okej, może nie będzie aż tak źle.
- Ja o tobie też. Judie umawia mnie na randki średnio raz na tydzień - zacisnęłam wargi, ponieważ nie chciałam wyjść na pannę, która desperacko szukała faceta. George na szczęście nie wydawał się tym zaskoczony.
- Rozumiem, że prowadzisz aktywny tryb życia. Mi to odpowiada - złapał moją rękę przez stół, lekko głaszcząc kłykcie od mojej prawej ręki. 
Zmierzyłam go wzrokiem, próbując wyczuć w jego słowach sarkazm.

- Ja. - Nie wiedziałam, co powiedzieć, a niekomfortowa pozycja, w której zostałam zmuszona by siedzieć, wcale nie pomagała w klarownym myśleniu. - Nie jestem z tych dziewczyn, które... No wiesz.

- Absolutnie - zaśmiał się. Poczułam, jak jego noga lekko napierała na wnętrze mojego lewego uda. Wydawało mi się, że przed chwilą siedziałam pół metra od niego. Widocznie się myliłam. - Judie mówiła, że jesteś otwarta na każdą ofertę.
- Judie nieraz gada głupoty - uśmiechnęłam się nieszczerze.

Nie podobało mi się tutaj. Jak miałabym teraz uciec z tej pułapki? 
- To znaczy, że nie jesteś zainteresowana? - zapytał się skonsternowany. Jeżeli tak dalej pójdzie, to zaraz będziemy siedzieć i zastanawiać się, po co tam naprawdę się znaleźliśmy.
A ja chciałam tylko pójść na niezobowiązującą randkę.
- Czym miałabym być zainteresowana? - odsunęłam swoje dłonie na bezpieczną odległość. Przynajmniej ręce miałam wolne. Zostały jeszcze nogi.
- Podobno szukasz czegoś niezobowiązującego - odparł, próbując wspomóc się gestykulacją rąk. Patrzyłam na nie jak zaczarowana. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. 
- Chcesz ode mnie tylko seksu? - uniosłam brew, gdy zaczynałam się denerwować. 
Czemu ja tu wylądowałam?

- A ty nie chcesz? - Tym razem on odbił piłeczkę. 
- Dobry wieczór. Nazywam się Charlie i będę dzisiaj waszą pomocą. Zamawiają coś państwo? - Do naszego stolika podeszła dziewczyna, która widocznie musiała być młodsza ode mnie. Pewnie nawet nie chodziła na studia. Jej twarz wyglądała świeżo.

Chłopak z metra | H.S. Where stories live. Discover now