29.1

964 96 55
                                    

Po wyjeździe Brooklyn i Dany'ego zrozumiałam, że bardzo tęskniłam za Nowym Jorkiem i za ludźmi, których tam zostawiłam. Wiedziałam, że pierwsze spotkanie będzie dla nas trudne.  Brook cieszyła się, że ułożyłam sobie życie i dobrze sobie radzę, jednak ja widziałam, że wcale tak nie było. Oczywiście życzyła mi, żeby wszystko szło mi jak najlepiej, jednak wiedziałam, że wolałaby, żeby te sukcesy obejmowały Nowy Jork i rzeczy z nim związane. 

- Kocham cię - powiedziała, gdy wychodzili już z mieszkania. Wiedziałam, że nie zobaczę jej w najbliższym czasie. Uścisnęłyśmy się, stojąc i tuląc się do siebie przez dłuższy czas. - Chcę, żebyś była szczęśliwa.

- Jestem - odparłam, wycierając lecące z emocji łzy. Boston zamienił mnie w beksę i niedorajdę. Nienawidziłam uczucia bezsilności. A niestety czułam ją od dłuższego czasu. - Nie musisz się o mnie martwić.

- Odwiedzisz nas niedługo? - zapytała. Odsunęłam się od niej, robiąc kwaśną minę. To, że byłam szczęśliwa i zdążyłam poukładać sobie w miarę życie, nie znaczyło, że zdążyłam uporządkować swoje wnętrze. - Rozumiem. Wszystko małymi kroczkami.

- Też cię kocham - przytuliłam ją ostatni raz.

I wyszli, zostawiając mnie z mętlikiem w głowie. 

Usiadłam na kanapie, by chwilę pomyśleć w samotności, ale Judie była zbyt ciekawska, by odpuścić mi choćby na chwilę. Wiedziałam, że tak zrobi i nie miałam jej tego za złe. W końcu nie powiedziałam jej wszystkiego w pierwszej kolejności. Usiadła koło mnie, ściszając trochę telewizor, który włączyłam jakiś czas temu.

- Jak bardzo nawaliłam? - zapytała, patrząc w ekran. Spojrzałam na nią, by zrozumieć, o co jej chodziło. Przecież nic nie zrobiła. 

- Chodzi ci o przyprowadzenie Vexa? Nie zrobiłaś nic złego - powiedziałam, również patrząc w ekran. Dzisiejsza noc należała prawdopodobnie do wspomnień dwudziestowiecznego kina. Na telewizorze widniały postaci w ubraniach z lat dziewięćdziesiątych. Jakość obrazu również nie należała do najlepszych. 

- Chodzi mi o to, że nie dałam ci się wcześniej wygadać o tym, co stało się w Nowym Jorku. - Wzięła pilot do ręki i wyłączyła głos w telewizorze. Przynajmniej miałam się w co patrzeć, bo twarz Judie nie należała do tych rzeczy. Bałam się na nią spojrzeć. - Już dawno powinnam się o to spytać.

- Nie ma o czym gadać. - Spróbowałam jej zabrać pilot, jednak od razu rzuciła nim w stronę kuchni. Słyszałam tylko jak kawałki plastiku odlatują od podłogi. Zepsuła go. - Odkupujesz nam pilota. 

- Nie obchodzi mnie ten głupi pilot, Brenda - prychnęła - obchodzisz mnie ty. Co się tutaj stało?

- Odwiedziła mnie rodzina. 

- Nie wydawali się zadowoleni - odpowiedziała zdecydowana. - Poza tym nie pamiętałam, byś mówiła mi o tym, że jesteś ciocią, że twoje siostry chcą, żebyś wróciła. Myślałam, że wszyscy cię nienawidzili jak twoja mama.Zrozumiałam, że wcale cię nie znam. Brenda, mieszkamy ze sobą pół roku, a ja nawet nie wiem, co stało się z tobą i twoim byłym.

- Przecież opowiedziałam ci o moich rodzicach. Czego jeszcze ode mnie wymagasz? - spytałam. Łzy znowu zaczęły napływać do moich oczu jak głupie. A obiecałam sobie, że już nigdy nie będę płakać przy ludziach. 

- Wymagam od ciebie, byś była ze mną szczerza. Ufamy sobie.

- Przecież jestem. Byłam - odpowiedziałam, jednak wiedziałam, że ją to nie usatysfakcjonuje. Potrzebowała więcej. 

Westchnęłam.

- Wiem o tym, że mieszkałaś w Nowym Jorku. Matka cię nienawidziła, bo nie byłaś jej rodzoną córką. Opowiedziałaś mi o tym tamtego wieczoru, gdy przyszedł do nas Vex. Pamiętam, że powiedziałaś też wtedy, że to nie jedyny powód, dlaczego się przeprowadziłaś. Mogłabyś go w końcu wyjawić? Chodzi mi o tego chłopaka.

- Mówiłam ci, że mnie zdradził - odpowiedziałam, ściszając swój głos. Nie miałam siły na takie pojedynki słowne. Już i tak długo z tym zwlekałam. Po dzisiejszym dniu nie miałam już siły więcej tego w sobie trzymać. Potrzebowałam od niej porady. - Ale to nie ten typ zdrady, o którym myślałaś od początku.

- Nie przespał się z nikim? - zapytała dla pewności. Zaśmiałam się, kiwając głową na potwierdzenie. - Okej, to o co konkretnie chodziło.

- Wykorzystał mnie. Jak trzech pozostałych facetów, z którymi chodziłam. - Położyłam głowę na oparciu, przymykając lekko oczy. Obraz Ethana i Brada od razu pojawił się w mojej głowie. Był tak wyraźny, że zaczęła boleć mnie głowa. - Nawet jeden z nich mi się oświadczył.

- Więc co poszło nie tak?

Złapałam się jedną ręką za skroń, by zmniejszyć trochę ból w czaszce.

- Zaufanie. Podstawa każdego związku. 

- Co zrobili? - zapytała. Czułam, że już zrozumiała, o co mi chodziło. 

- Byli ze mną dla pieniędzy - odparłam, kładąc ręce na brzuchu, zaczynając gnieść pomiędzy palcami swoją koszulkę. Musiałam zająć czymś umysł. - Prestiż i sława przysłoniła im zdrowy rozsądek.

- A to małe chujki - prychnęła w odpowiedzi. Wiedziałam, że ten temat jest jej bliski. W końcu z jakiegoś powodu nie mówiła nikomu, kim jest jej ojciec. Na pewno w przeszłości przejechała się na tym, że komuś zaufała. - A co z tym, z którym się teraz spotykasz? Przecież cię wykiwał.

Pomyślałam o słowach Dany'ego. Dawał mi przestrogę, która wydawała się bardzo realna. Sam fakt, że tak szybko mu uwierzyłam, był niepokojący. Czy Harry potrafiłby mi to zrobić? Skoro już raz mnie okłamał, co broniło go przed kolejnym razem? 

- On jest inny - powiedziałam nieprzekonana. Judie wyraźnie to usłyszała i tylko westchnęła. 

- Jeżeli nie chcesz popełniać tego samego błędu w kółko może czas na zmianę.

- Co masz na myśli?

- Daj sobie odpocząć od związków - odpowiedziała, wskazując na palcach swoje wyliczenia. - Jeżeli się mu podobasz, zrozumie cię i da ci czas, byś uporała się ze swoimi myślami. 

- A jeżeli wtedy zrozumie, że nie jestem warta uwagi?

- To widocznie ma rację. Nie będzie zasługiwać na twoją uwagę - złapała mnie w ramiona, przyciskając do siebie mocno. Nie zasługiwałam na nią. Była zbyt kochana. 

Również ją objęłam, nie pozwalając jej się ruszać. 

Cieszyłam się, że w całym tym pokręconym świecie mam Judie, która sprawia, że czuję się lepiej.

- Zrozumiałam. Zero związków.

Chłopak z metra | H.S. Where stories live. Discover now