13

1.8K 154 33
                                    

Po dwóch spotkaniach byłam wyczerpana i wygłodniała. Przez cały dzień zdążyłam zjeść jedynie kilka owoców, dwie herbaty, parę herbatników oraz dwie tabletki na ból głowy. Cały czas czułam pulsowanie w dolnej części mojej czaszki, ale pozwalałam sobie myśleć, że tanie tabletki przeciwbólowe chociaż trochę mnie znieczulą.
 Gdy wyszłam na przerwę obiadową cieszyłam się bardziej niż dziecko, gdy przekroczyłam próg ulubionej restauracji. To było jak dostanie prezentu gwiazdkowego. Jak znalezienie kubła ze złotem po drugiej stronie tęczy. Jak widok Brada, stojącego z bukietem kwiatów.
- Hej, piękna - wstrzymałam oddech, gdy napotkałam wzrokiem Brada. W garniturze wyglądał na bardzo przystojnego. Kilka dziewczyn spoglądało w jego stronę. Cieszyłam się, że jego oczy skierowane były tylko na mnie. - To dla ciebie.
- Nie musiałeś - odebrałam od niego bukiet, wdychając ich zapach. - Skąd wiedziałeś, że goździki są moimi ulubionymi?
- Po prostu trafiłem - uśmiechnął się, po czym przytulił mnie do siebie, składając pocałunek na moim policzku. - Zamówiłem nam po sałatce i kurczaku w sezamie. 
- Dziękuję. Jestem głodna jak wilk. Zaspałam do pracy i nie zdążyłam nic zjeść przed wyjściem.
Zmrużył oczy, ale wstrzymał się z opinią, dopóki nie dotarliśmy do naszego stolika. Usiedliśmy na przeciwko siebie. Jak dla mnie za daleko. Wiedziałam, że grał dżentelmena, ale ja wolałabym go czuć przy swoim boku. W końcu umawiamy się prawie od trzech tygodni. 
- Zaspałaś? - zapytał. - Coś ci przeszkodziło?
Od razu pomyślałam o wieczorze spędzonym w towarzystwie Harry'ego, Kai'a i Duke'a. W zasadzie w niczym mi nie przeszkadzali. Jedynie czułam, że to ja przeszkodziłam im w dobrej zabawie. Na pewno czuliby się bardziej komfortowo bez mojego towarzystwa.

Na myśl o Harrym, od razu przybiegł mi na myśl pomysł dziewczyn i moja głupia i nieprzemyślana akceptacja. Oczywistym będzie, że Harry spróbuje do mnie zarywać, gdy będziemy tylko w czwórkę. Domyśli się, że zaproszenie nie będzie spontaniczne. W końcu nie odzywaliśmy się do siebie wcześniej od kilku tygodni. A raptem po jednej wizycie zapraszałam go do domu, którego wcześniej nie chciałam mu pokazać. To wydawało się po prostu dziwne.
Spojrzałam jeszcze raz na Brada. W tym samym momencie wpadłam na pewien pomysł.
- Co robisz dzisiaj wieczorem? - zapytałam.
- Raczej nic, a co?
- Wpadłbyś na imprezę do mojego domu?
- Z jakiego powodu?
- Można uznać ją za późną imprezę urodzinową.

Gdy Brad będzie w pobliżu, nic nie mogło pójść źle. W końcu Harry zauważy, że mam towarzystwo i będzie zachowywał się jak zawsze. Przytłaczająco, ale przyjacielsko. Chyba to wytrzymam. 
Udowodnię Emily, że nic do niego nie czuję. 
- Jako twoja randka?
- Chyba tak - spojrzałam na niego. - Tak.
- To dobrze - złapał za rękę, którą trzymałam na stolę i zamknął ją w uścisku. - Bo chcę byś była moja na wyłączność.
Momentalnie zrobiło mi się ciepło. Spojrzałam na niego. Jak mogłam być taką szczęściarą? Umawiać się z tak dobrze wyglądającym i inteligentnym facetem. Trafiłam w dziesiątkę.
- Masz to załatwione - posłałam mu uśmiech.
W tym samym momencie podeszła do nas kelnerka i przyniosła nasze zamówienia. Wszystko wyglądało i pachniało przepysznie, dlatego nie chciałam dłużej zwlekać. 
Zanim złapałam jednak za widelec, szybko wyjęłam telefon i napisałam wiadomość.

Do Harry:

Impreza w moim mieszkaniu. Dzisiaj. Czuj się zaproszony x

Zjadłam pierwsze liście sałaty i od razu znalazłam niebo. Czułam, że wygrałam milion dolarów. Postanowiłam, że nigdy w życiu nie opuszczę sobie śniadania. Nie chciałam odczuwać tego samego dyskomfortu przez cały dzień. już nigdy więcej.

Od Harry:
Przyjdę z zapleczem x
Ps. Nie jestem stalkerem. Prześlij adres.

Spojrzałam na Brada, który przyglądał mi się od dłuższego czasu. Odłożyłam telefon, wracając do jedzenia. Lekki uśmiech nadal trzymał się w kąciku moich ust. Jednak nie mogłam się go pozbyć. Wiadomości Harry'ego zawsze wprawiały mnie w dobry nastrój. Co nie zawsze działo się z normalną rozmową.
- Wyglądasz na szczęśliwą - stwierdził, zaczynając grzebać w swojej sałatce.
- Uwielbiam jedzenie - odpowiedziałam mu.
Zaśmiał się, wracając do swojego dania. 
Musiałam przyznać, że kurczak był z wyższej półki. Uwielbiałam to danie. Mama zawsze zamawiała go dla mnie na Święto Dziękczynienia, bo nienawidziłam smaku indyka. 

Gdy dochodziła dwudziesta pierwsza przyszły dziewczyny. EMily zabrała ze sobą wino Prosecco i butelkę taniego whisky, a Safira kilka paczek chipsów. Przywitałam je uśmiechem i zaprosiłam do środka. Musiałam przyznać, że pobiłam dzisiaj rekord sprzątania domu. Po raz pierwszy zaprosiłam do siebie Brada. No i Harry'ego, więc chciałam, by wszystko było idealne i na swoim miejscu. Zdążyłam nawet wymienić pościel w łóżku, chociaż sama nie wiedziałam w jakim celu.
- Możecie to postawić na stole w kuchni. Przygotowałam kilka misek - Emily od razu przeszła do dalszej części domu. Safira jednak została na chwilę, rozglądając się po mieszkaniu.
- Nikt jeszcze nie przyszedł - odpowiedziałam na jej niezadane pytanie.
- Przepraszam, po prostu się denerwuję - uśmiechnęłam się, przytulając przyjaciółkę.
- W porządku. Jeżeli któryś z nich będzie szedł za daleko z pytaniami, od razu ich utniemy. Przyrzekam - poczułam, jak rozluźnia się pod moim barkiem. Nie chciałam by którakolwiek z nas czuła się niekomfortowo w ich towarzystwie. Safira miała do tego dużo powodów zawartych w jej przeszłości. W tym temacie była jedną wielką niewiadomą.
- Dzięki, Brenda. Jesteś kochana.

- Kto jest kochany? - zawołała Emily z kuchni. Zanim jednak zdążyłyśmy odpowiedzieć, zabrzmiał dzwonek do drzwi, zwiastujący nowych gości.
Podeszłam bliżej i złapałam za klamkę.
Po drugiej stronie stał Harry. Miał jednak towarzystwo. Duke i Kai stali przy jego boku, pogodnie się uśmiechając. Otworzyłam szerzej oczy, jednak wpuściłam wszystkich do środka.
- Nie tak się umawialiśmy - zaczęłam, spoglądając na Harry'ego. Jego zielone oczy były wzmocnione przez koszulkę moro, którą postanowił dzisiaj założyć. Były wyjątkowo zielone, przez co nie mogłam oprzeć się, przez wpatrywaniem się w nie.
- Mówiłem, że przyjdę z zapleczem - uśmiechnął się zwycięsko, jakby całe to zamieszanie było moją zasługą.
- Myślałam, że chodziło ci o alkohol - stwierdziłam.
- To też mamy - odezwał się Kai. W skórzanej kurtce wyglądał jak członek gangu motocyklowego. W tym samym czasie nadal utrzymywał swój wyglądał bardzo klasycznie. To było dziwne uczucie. Przeszył mnie wzrokiem, obdarzając mnie krótkim spojrzeniem, po czym podał skrzynkę pełną butelek z piwem. 
- Okej. Łapówka przyjęta - odezwała się Emily, zabierając ode mnie prezent. - Rozgośćcie się.
Wstrzymałam oddech, gdy zauważyłam, że mrugnęła do któregoś z chłopaków.
Czyżbym znalazła się w centrum serwisu randkowego?
- Przyjdzie ktoś jeszcze? - zapytał Harry, gdy zaprowadziłam ich do salonu.
Trochę spróbowałam go przemeblować, dlatego tym razem telewizor stał przy ścianie, a kanapy stały prawie przy wyjściu. Jednak całość wyglądała dobrze. Chciałam, by miejsce wydawało się trochę większe. Widocznie strzeliłam w dziesiątkę, ponieważ wszyscy od razu się rozgościli.
- Przyjdzie jeszcze Brad. - Harry spojrzał na mnie podejrzliwie, po czym zerknął na dziewczyny. Uśmiechnął się pod nosem, jednak nic nie odpowiedział. Zamiast tego zaczął wpatrywać się w moje oczy. 
Przez chwilę straciłam wątek.
- Otworzysz? - krzyknął Duke. Otrząsnęłam się szybko i prawie wybiegłam z salonu. Genialne rozpoczęcie imprezy.
- Hej, śliczna - za drzwiami stał tylko Brad. Nikt więcej. Żadnych nowych niezapowiedzianych/zapowiedzianych gości. Westchnęłam z ulgą, gdy zaprosiłam go do środka. Pocałował mnie krótko w usta, po czym zdjął buty. 
Garnitur zastąpił czarnymi spodniami, które opinały jego łydki oraz koszulą w kratę. Prezentował się jak model na wystawie.
- To jak idzie impreza? - złapałam go za rękę i zaprowadziłam do kuchni.
Zauważyłam, że zniknęły trzy piwa ze skrzynki oraz Emily. Pewnie już zabawiała gości. Jakie szczęście. Nie wiedziałam, czy sama dałabym sobie radę.
- Powoli. Dopiero zaczęliśmy. Możesz mi pomóc ze szklankami. Trzeba je zanieść do salonu.
- Okej - odpowiedział i zaczął szukać po szafkach. Oparłam się plecami o blat i przypatrywałam się jego ślamazarnym ruchom. 
Przygryzłam wargę, gdy spojrzał złowieszczo, po czym podszedł do mnie i uniemożliwił mi ruszanie, przypierając moje ciało do stołu.
- Z czego się śmiejesz? Ładnie tak się wyśmiewać? - przybliżył twarz do mojej szyi, po czym skubnął ją lekko zębami. Pisnęłam, gdy poczułam słabe ugryzienie. W krótkim czasie rozpalił mnie do czerwoności. Czułam, jak płonęłam pod skórą. To było coś niewyobrażalnie przyjemnego.
- Chyba przeszkodziłem - odezwał się głos. A dokładnie głos Harry'ego. Brad szybko oderwał się od mojego boku, poprawiając swoją koszulę. W tym czasie Harry podszedł do skrzynki, wyciągając jeszcze trzy piwa.
- Nie. Skądże - odezwał się Brad, podchodząc do Harry'ego. - Brad. Chłopak Brendy.
- Harry. Przyjaciel Brendy - spojrzeli po sobie, po czym uścisnęli sobie dłonie. Całe zajście wyglądało jak walka. Kto pierwszy puści. Trwali chwilę w skupieniu, po czym razem puścili uścisk. - To ja już pójdę. 
- Pójdę przywitać się z resztą osób - zakomunikował Brad, wychodząc z kuchni od razu po Harrym.
Kuchnia nadal była naelektryzowana ich poczuciem dominacji. 
Zamknęłam oczy i policzyłam do pięciu, po czym sięgnęłam do najbliższej szafki po kilka szklanek. 
- Przedstawienie czas zacząć.

Chłopak z metra | H.S. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz