19

1.6K 162 26
                                    

Od Brad:
Słyszałem o dwudziestoleciu firmy twojego taty. Chciałem Cię zaprosić, żebyś została moją partnerką. Stworzymy idealną parę.
Odpisz, proszę. Martwię się x

Od Harry:
Gadałem dzisiaj na próbie o twojej propozycji. Musimy to obgadać. Nie wszyscy sie zgadzają xx

- Czuję się okropnie. Jeszcze nie odpisuję na ich smsy, bo nie wiem, co robić.
W poniedziałek rano znowu wylądowałam w pracy z Emily i Safirą. Obie popijały swoją kawę, podczas gdy ja robiłam im sprawozdanie z ostatnich dni. Przeważnie zajmowało mi to około dwóch minut, ponieważ dawniej w moim życiu nie działo się nic specjalnego. Wizyta u mamy. Rozmowy telefoniczne z siostrami. Samotny wieczór filmowy z winem i popcornem.
Zakończenie domówki. Spóźnienie na Białą imprezę i wieczór spędzony z Harrym był całkowitą odskocznią od moich standardowych planów. Całkiem mi się to podobało. Nawet bardzo.
- Nie powinnaś - westchnęła Safira. Swoją drogą zachowywała się ostatnio dość dziwnie. Od imprezy w moim domu w ogóle nie rozmawialiśmy. Jakby coś ukrywała. Safira była tą najbardziej cichą z nas wszystkich, ale nie do tego stopnia. - Poza tym niefajnie jest umawiać się z dwoma facetami naraz. Każdy ma uczucia.
Uniosłam brwi do góry. Pamiętałam, jak ostatnio pchały mnie w ich ramiona. Dziewczyny były bardzo rozkojarzone.
- Ale to przecież wy kazałyście mi napisać do Brada - burknęłam - nie pamiętacie zasady pierwszego smsa?
- Nie zwalaj winy na nas. To ty posłuchałaś się naszych słów, chociaż nie musiałaś. Teraz masz tego efekt.
Była też Emily, która jak nigdy była naładowana energią od samego rana. Skomplementowała nawet moją nową  apaszkę. Była musztardowa. Ona nie lubi tego koloru.
- Dobra - przytaknęłam, machając na nie ręką. - Spróbuję to jakoś wszystko zakończyć. Spotkam się z Bradem i powiem mu, jak jest. Nie planowałam tego, że Harry też mi się spodoba. - mruknęłam, przeczesując ręką włosy.  - Skończyłam już mówić. Teraz wasza kolej.
- Nie ma co mówić - zaczęła Safira, lekko się rumieniąc. Jednocześnie przewróciła oczami, jakby próbowała wyrzucić ze swoich myśli, co tak naprawdę się stało.
Co się dzisiaj z nimi działo?
- Ja w zasadzie mam dużo do powiedzenia. - Emily stanęła przy drukarce, skanując projekt jej kolejnego numeru. Poza faktem, że promieniała, nie było w tym nic nadzwyczajnego. - Pamiętacie Duke'a?
Obawiałam się najgorszego. Emily była zbyt dobra dla takiego dzikusa.
W końcu, kto normalny posiada groupies.
- Nie mów, że się z nim przespałaś - spojrzałam na nią z ukosa. Emily prowadziła bardzo urozmaicony tryb życia. Miała wielu partnerów na jedną noc, a jeszcze więcej numerów, do których mogła zadzwonić w razie potrzeby. To ona wyrabiała normę za mnie i Safirę. My już dawno wypadłyśmy z gry.
- Czemu od razu zakładasz najgorsze? Wydaje się fajny. Poza tym to tylko jedna noc, Brenda - powiedziała. - Nasz związek zakończył się zaraz po tym jak wyszłam od niego z domu.
- To dobrze - westchnęłam z ulgą. - Kai i Duke mają swoje groupies.
- Oboje? - zapytała Safira. Wyglądała na zawiedzioną. Tak samo jak ona spodziewałam się po nich innego zachowania. - Duke wydawał się fajnym kolesiem.
- Tak, niestety. Przykro mi, Emily.
Emily również zasmuciła się na chwilę, szybko wstukując coś na telefonie.
- Okej - spojrzała na nas - już wszystko załatwiłam. Już nigdy się do mnie nie odezwie. Ty też powinnaś coś zakończyć, Brenda.
Wskazała ruchem głowy na mojego laptopa lub komórkę. Trudno było wywnioskować z takiej odległości.
- Chyba wiem, o co ci chodzi.
Podniosłam telefon z biurka i szybko weszłam w wiadomości.
Niestety w tej samej chwili dotarł do mnie sms. Zmarszczyłam brwi, gdy zobaczyłam nadawcę.
- To od taty.
- Co pisze? - zainteresowały się.

Od Tata:
Znajdziesz dla mnie czas podczas lunchu? Musimy porozmawiać.

- Trochę to źle brzmi - zauważyła Emily.
- Czy kiedykolwiek słowa "musimy porozmawiać" brzmiały dobrze? - zapytała sarkastycznie Safira, prze co od razu wszystkie trzy zaczęłyśmy się śmiać.
- Co mam mu odpisać?
Manewrowałam palcami wokół wszystkich guzików, próbując skleić jedno porządne zdanie.
- Że się zgadzasz - mruknęła Emily - napisz też, żebyście spotkali się w Striff's, to będziemy mieli na was oko z Safirą. Nie będziesz się aż tak stresować, skoro będziemy parę kroków dalej.
- Może macie rację - pomyślałam głośno.
- My zawsze mamy rację - uśmiechnęła się Emily - okej, a teraz wracajmy do pracy, bo Suzanne nas zabije.


Tak jak powiedziałam, tak przyszłam do mojej ulubionej restauracji. Emily i Safira siedziały już dawno w lokalu i jadły swoje zamówienie, a ja czekałam na mojego tatę, który jak nigdy spóźniał się na spotkanie.
- Część, Brenda. Miałem lekki poślizg w pracy, ale już jestem - uśmiechnęłam się na sam głos taty. Stał w swoim drogim garniturze i przytłaczał swoim wyglądem ludzi siedzących najbliżej nas. Prawie zawsze wszyscy na chwilę zatrzymywali na nim wzrok. Taki już miał swój urok.
- Nie ma sprawy. Poczekałam - pokazałam mu, gdzie ma usiąść i od tego momentu poczułam, jak spięta byłam. Opuściłam barki, które powoli zaczynały mi drętwieć, jednak nadal czułam lekkie napięcie w dole kręgosłupa. Nienawidziłam się denerwować z byle powodu. - Chciałeś o czymś ze mną porozmawiać?
- Tak, oczywiście - wziął kartę dań do ręki. - Ale najpierw coś zjedzmy. Zjedzmy twoje ulubione danie, po którym robisz się taka piękna.
- Tato - przewróciłam oczami. Zawsze wiedział, co powiedzieć, bym poczuła się dobrze w swojej skórze. Kiedyś opowiedziałam mu o swoich kompleksach i zrozumiał, że nie potrafię prawić sobie komplementów. Dlatego teraz za każdym razem to on przejmuje pałeczkę i dowartościowuje mnie. - Nie wiem, czy zasmakuje ci kurczak w sezamie.
Wiedziałam, że tata nie lubi sezamu. Tak samo jak Brooklyn.
- Weźmiemy jakiś mocny sos, żeby zapchać ten smak i będzie po sprawie.

Gdy zamówiliśmy już swoje dania i żadnych kartek i menu nie było na stole, nagle zaczęło robić mi się nieprzyjemnie w żołądku.
- Słuchaj, Brenda. Chciałem się z tobą spotkać, bo mam ci coś ważnego do powiedzenia. Możliwe, że nie będziesz z tego powodu szczęśliwa.
Wiedziałam, że próbował mnie przygotować do tej rozmowy.
- Rozumiem - powiedziałam, by sprawić, żeby mógł mówić dalej. Nigdy nie robił niczego wbrew mojej woli. - Możesz mówić dalej.
- Przyjąłem z powrotem pana Stone'a do zarządu. Jest świetnym prawnikiem, a my potrzebujemy dobrej i wykwalifikowanej kadry pracowniczej - powiedział - mam nadzieję, że cię to nie obraziło.
Westchnęłam z ulgą. Spodziewałam się jeszcze gorszej wiadomości. Tę mogłam przyjąć z otwartymi rękami. Przecież ojciec Ethana w niczym mi nie przeszkadzał. Poza tym gdy go poznałam, wydał się naprawdę dobrym człowiekiem. Ethan za to wcale nie potrafił się z nim dogadać. Nigdy nie powiedział mi, dlaczego tak było. Podobno kłócili się, od kiedy mógł mówić.
- To wszystko?
W tym samym momencie dostaliśmy swoje potrawy. Wzięłam widelec i od razu zabrałam się za sałatkę z truskawkami. Potrzebowałam czegoś słodkiego.
- Niestety nie - westchnął - powrót Stone'ów oznacza, że znowu wprowadzą się do Nowego Jorku. Ethan wraca razem z nimi.
Otworzyłam szeroko oczy. To było niemożliwe. Znowu miał wrócić do mojego życia? Czułam, jak łzy zbierają się w moim gardle.
- Nie może zostać w Philadelphii?
Nie bez powodu zawsze omijałam to miasto przez ostatni okres czasu. To tam przeprowadzili się po wylaniu pana Stone'a z pracy. Nie znalazł tak dobrej pracy, by dalej utrzymać się w Nowym Jorku, dlatego postawili na coś bliskiego, ale tańszego.
Wiedziałam, że gdy zobaczę Ethana, znowu pęknę i będę chciała, by do mnie wrócił. W końcu odszedł bez pożegnania. Nadal go kochałam.
- Niestety nie.
Oparłam się na krzesło i spojrzałam na chwilę do tyłu. Emily i Safira ledwo siedziały już na swoich miejscach. Widać, że chciały tu przybiec i mi pomóc. Pokiwałam głową, że wszystko w porządku i wróciłam wzrokiem na tatę.
Nie wierzyłam, że znowu zobaczę Ethana. To nie mogło dziać się naprawdę.
- Dziękuję, że mi o tym powiedziałeś.
- Przepraszam, Brenda.

Chłopak z metra | H.S. Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ