19.1

1K 123 52
                                    

   Gdy nadszedł piątek, powoli miałam wszystkiego dosyć. Spotkania z Judie były niekomfortowe, a fakt, że pracowaliśmy w jednym pomieszczeniu, nie ułatwiał rozwiązaniu naszego konfliktu. Do tego czułam na sobie presję, że dzisiejszy wieczór kolejny raz przesiedzę w domu przed telewizorem. W końcu był piątek. Nasz dzień. To musiało się zmienić. Spędzanie ze sobą czasu przez osiem godzin, pięć dni w tygodniu, nie pomagał jednak w rozpracowaniu swoich własnych problemów. Nie miałam nawet czasu by zastanowić się nad przeprosinami. Byłam w kropce. 
   Powoli dobiegała piętnasta, co oznaczało, że została nam jeszcze jedna godzina w biurze. Spojrzałam ukradkiem na Judie, która siedziała ze swoim laptopem na kanapie. Wiedziałam, że miała ważny projekt nowego działu do zrobienia i dzisiaj był jej ostatni dzień przed upływem terminu. Od kilku tygodni próbowała się z nim uporać. To najważniejszy projekt, nad którym pracowała. Była zestresowana, to było widać na pierwszy rzut oka. Cały czas machała swoją nogą. Wiedziałam, że to był niekontrolowany odruch.

   - Jeżeli potrzebujesz jakiejś pomocy, to mów. Właśnie skończyłam wszystko na dzisiaj - Zamknęłam swojego laptopa. To nie było prawdą, ale stwierdziłam, że zawsze mogę załatwić wszystko jutro rano. Nie było to nic pilnego. Mogło zaczekać. - Jeżeli tylko chcesz.
   Judie spojrzała na mnie podejrzliwie, wpatrując się w moje nogi dłuższą chwilę. Wiedziałam, ze intensywnie myślała. Co chwilę zerkała na ekran laptopa, jakby rozmyślała różne opcje.

   - Dlaczego nagle się mną zainteresowałaś? - zapytała w końcu. 
   Wstałam z krzesła, pocierając swoje spodnie rękami. Podeszłam do Judie, stając przy najbliższej ścianie. Oparłam się o nią barkiem.

   - Bo mi na tobie zależy? - odpowiedziałam, czekając na jej reakcję. 

   Uniosła lekko brwi. Przymknęła laptopa, kładąc go na wolnym miejscu na sofie, po czym skupiła całą uwagę na mojej twarzy. Była zdeterminowana. Widziałam to w jej wzroku.

   - Tak ci zależy, że wspomniałaś jedyną rzecz, która sprawia mi przykrość? Wiesz, że trudno mnie rozgniewać, ale to... - przerwała - to było powyżej wszystkiego.

   - Tak, wiem - zapewniłam ją. - Gdy jestem zdenerwowana, mówię głupie rzeczy. Przycisnęłaś mnie wtedy do ściany, nie miałam, jak się obronić.

   - I twoją obroną było obrażenie mnie? - fuknęła. 
   To prowadziło do niczego. Spróbowałam innej taktyki. Próba wyjaśnienia całej sytuacji widocznie jeszcze bardziej ją rozwścieczyła. 
   - Żałuję tego, co powiedziałam - odepchnęłam się od ściany, kucając przy jej nogach. Judie patrzyła na mnie twardym wzrokiem, nie poddając się. - Tęsknię za tobą, Judie. Wiesz, jak pusto jest bez ciebie w domu? 
   Złapałam ją za ręce. Nie próbowała ich wyrwać. Wpatrywała się we mnie dalej. Tym razem już trochę łagodniej. 
   - Ja też za tobą tęsknię - wyznała. - Już wiem, czemu nie chciałam mieszkać z rodzicami. Czułam się, jakbym znowu była nastolatką. 
   Zdjęłam laptopa z kanapy, kładąc go na podłogę i zajęłam jego miejsce. Judie od razu wtuliła się w moje ramiona, wzdychając przy mojej piersi. 
   - To jak? Wrócisz do mieszkania? - zapytałam pełna nadziei. 
   Judie odsunęła się na moment, udając, że się zastanawia.
   - No, sama nie wiem. W domu przynajmniej gotowali mi obiady - podała argument. Wmarszczyłam brwi, patrząc na nią niepewnie. W tym samym momencie wybuchła śmiechem, przyciskając się do mnie jeszcze mocniej. - Zwariowałaś? Oczywiście, że wracam. Nie wytrzymam w tamtym domu ani sekundy dłużej. 
   Zaśmiałam się, klepiąc jej plecy. Brakowało mi jej żywiołowości. Bez jej energii ten tydzień ciągnął się w nieskończoność. Miałam tego powoli dość. Nawet zajęcia z Vexem nie dawały mi już tyle radości. Zawsze odbierała mnie z nich samochodem, później podjeżdżając do marketu, kupując lody, czyli kalorie, które zgubiłam podczas treningu. Vex by tego nie podzielał, ale wiedziałam, że zrobiłby wszystko, żebyśmy znowu zaczęły rozmawiać. Wiedziałam, że Judie nadal utrzymywała z nim dobry kontakt. Przez naszą kłótnię wszystko zostało rozdzielone na nas dwie. Wiadomo, czemu nie szło mu to na rękę. 
   - Czyli pomiędzy nami wszystko dobrze? - zapytałam dla pewności.
   Judie pokiwała głową, że się zgadza.
   - Już myślałam, że spędzę piątek sama. Miałam nadzieję, że pogodzimy się do wieczora, bo nie miałam zamiaru spędzać go sama - powiedziała, odsuwając się ode mnie. - O nie.
   - Co się stało? - odparłam. Nagle otrzęsłam się z letargu. - Umówiłaś się z kimś? Przecież dzisiaj jest nasz wieczór.
   - Wiem, ale kompletnie wypadło mi to z głowy - spojrzała na mnie, nagle rozpromieniona. - To ten chłopak z marketu. Zaprosił mnie do baru. 

   - Och - zdziwiłam się. - No dobra. To ja coś sobie znajdę. 
   - Nie, nie, nie - zaprzeczyła. - Pójdź ze mną. 
   - Jako przyzwoitka? - zapytałam nie dowierzając. Takie rzeczy przecież działy się w dwudziestym wieku. Dziwne, że Judie nie chciała iść sama. Zazwyczaj była odważna i faceci nie byli dla niej żadnym wyzwaniem. Po prostu ich sobie brała. Ciekawe, co takiego zrobił, że aż tak się zauroczyła. Widocznie miałam to sprawdzić już bardzo niedługo. 
   - Nie będziesz się nudzić. Podobno to będzie jakiś wieczór muzyczny. Będzie dużo przystojnych facetów. Poza tym zawsze możesz zaprosić Vexa - odpowiedziała. 
   Miała rację. Może Vex nie był dzisiaj zajęty. Jeżeli miałam być trzecim kołem u wozu, powinnam to robić z Vexem. 

   - No dobra - zgodziłam się - ale nie chcę, żebyś włączała mnie w twoje sprawy. Nie będę twoją przykrywką ani niczym podobnym. Przyjdę trochę później i udam, że cię spotkałam w tłumie. Nie chcę, żeby cokolwiek podejrzewał. 

   Pokiwała głową.

   - Dobry pomysł. Nie domyśli się, że jesteś moją pomocą. 

   - Oby - uśmiechnęłam się. - No dobra, a teraz wracaj do pracy. Musisz to skończyć do wieczora, a podobno zostało ci dużo roboty.
   Judie zrobiła kwaśną minę, podnosząc laptopa z podłogi. Otworzyła ekran, na którym po chwili otworzyła się strona internetowa Forever 21. Spojrzałam zdziwiona na Judie. Ta jedynie uniosła ramiona, wzdychając.
   - Udawałam. Skończyłam to robić wczoraj wieczorem - zacisnęłam usta, wpatrując się w koszyk zakupowy Judie. Musiała siedzieć w nim przez ostatnie kilka godzin. - Wiedziałam, że w końcu zmiękniesz i spróbujesz mi pomóc. Wykorzystałam to jako pretekst. 
   Przełknęłam ślinę, kręcąc głową z rozbawieniem. Judie naprawdę była inteligentną osobą, skrywając to pod warstwą bycia niewinną dziewczyną. Wiedziała, co robi.
   - Następnym razem mnie ostrzeż - powiedziałam tylko, klepiąc ją w udo. 
   Wstałam z kanapy, wracając na swoje miejsce.
   - Poza tym tamta zielona bluzka nie jest w twoim typie - odparłam.

   - Zanotowane - zasalutowała mi, wracając do swoich zakupów. 
   Niedługo przez nią wylecę, pomyślałam. Chociaż z drugiej strony nie byłabym taka szczęśliwa, gdyby nie zajmowała pierwszego miejsca w moim życiu towarzyskim. 
   Westchnęłam, otwierając na nowo laptopa. Skoro zostało mi jeszcze pół godziny, powinnam je spożytkować na rzeczy, które chciałam zostawić na jutro. 

 

Chłopak z metra | H.S. Место, где живут истории. Откройте их для себя