24.1

1.1K 131 50
                                    

Nie wiem, jak będzie dalej z moją aktywnością, ale jak wiecie, zaczynam studia od 2. października. A jutro wprowadzam się do akademika, więc na pewno będę pisać wtedy, gdy znajdę na to czas ;)


   Minął miesiąc, od kiedy Harry na nowo zawitał w moim życiu. Tak, może byłam nierozważna, ale przynajmniej byłam szczęśliwa, a widząc, jak Harry codziennie próbuje sprawić, żeby mój dzień był jeszcze lepszy, mogłam z tym żyć.

   - Z kim tak zacięcie piszesz? - Judie zapytała zza swojego biurka. Od piętnastu minut wpatrywałam się w ekran telefonu, próbować napisać Harry'emu dobrą nowinę. Wiedziałam, że będzie się cieszyć. W końcu oboje to uwielbialiśmy. Nie mogłam się doczekać wieczoru. 
   - Z nikim - odparłam, ukrywając telefon za ekran laptopa. - Dostałam sms'a od kuriera.
   Sprawa wyglądała tak, że Judie nadal nie wiedziała o tym, że umawiałam się z Harrym. Co w tej sytuacji było dziwne, ponieważ ona zaczęła chodzić z jego bratem bliźniakiem, Byronem. W końcu znalazła się w szczęśliwym i zdrowym związku, przez co byłam z niej dumna. Jednak gdyby ona dowiedziała się o moim związku... Na pewno nie przyjęłaby tego z otwartymi ramionami, jak ja. 
   Od początku przyrzekałam sobie w duchu, że powiem jej, że wróciłam do swojego byłego. Za każdym razem miałam także możliwość. Nasze piątkowe wypady na miasto. Kilka sobotnich imprez. Nawet niedzielne poranki, gdy jadłyśmy razem śniadania. Sytuacji było bardzo dużo, ale jeżeli już były, Judie zawsze musiała wtrącić swoje trzy grosze, przez co od razu żałowałam, że chciałam się kiedykolwiek odezwać. 
   - Jak dobrze, że Byron jest tym mądrzejszym bliźniakiem. Przynajmniej wiem, że nie będę musiała po nim płakać, gdy przypadkowo się zakocham - powiedziała pewnego piątku, gdy odwiedzaliśmy akurat nowo otwartą restaurację przy promenadzie. 
   Nie byłam wściekła ani zła. Co gorsza, musiałam przyznać jej rację. Od razu moje usta nabrały wody.
   Kolejny raz zdarzył się w pierwszą niedzielę, od kiedy próbowałam zejść się z Harrym. Wychodziłam akurat z domu, ale Judie również podeszła do drzwi, owinięta swoim grubym kocem. Patrzyła na mnie podejrzanym wzrokiem.
   - Gdzie idziesz? - zapytała, opierając się o ścianę. Była zainteresowana moim późnym wyjściem, co nie zdarzało się często. Tym bardziej w niedziele, kiedy kolejnego dnia szłyśmy do pracy.
   - Do baru - odparłam. To akurat nie było kłamstwem, ponieważ śpieszyłam się na próbę Harry'ego. Zaprosił mnie na ich próbę generalną do nagrania demo w studiu. Byłam podekscytowana i oczywiście, że musiałam tam być.
   - Sama? - zapytała. - To trochę dziwne. 
   - Spotykam się z kimś - powiedziałam, nie łapiąc z nią kontaktu wzrokowego. Schyliłam się, by rozwiązać but i zawiązać go jeszcze raz, imitując, że wiązanie było zbyt słabe. Judie chwyciła haczyk. 
   - Mogę też iść? - Od razu podniosłam się z podłogi, poprawiając swoją fryzurę, która wpadała mi do oczu.
   - Nie za bardzo - odpowiedziałam, łapiąc za klamkę. - Może innym razem.
   - Oby to nie był Harry. Nie daj mu się omamić.


   - Ostatnio zachowujesz się bardzo dziwnie - zauważyła Judie, podchodząc do mojego biurka. Zablokowałam szybko ekran telefonu, udając, że zajmowałam się pracą, co oczywiście było kłamstwem. Miałam otwartą jedynie przeglądarkę. Zero rozpoczętych programów Word ani Photoshop'u. Judie zerknęła na mój komputer, przewracając oczami. Usiadła przede mną na desce, krzyżując ramiona na klatce piersiowej. - Powiesz mi, co się z tobą ostatnio dzieje?

   - Co masz dokładnie na myśli? - spytałam, chociaż doskonale zdawałam sobie sprawę, co robiłam nie tak. Judie dawała mi już kilka razy o tym znać.
   - Wychodzisz późno z domu. Wracasz nad ranem trochę podpita. Zachowujesz się jak ja sprzed prawie dwóch miesięcy. Mów, co się dzieje - powiedziała poważnie, skanując mnie wzrokiem. Gdybym jej nie znała, powiedziałabym, że była przerażająca, jednak wiedząc, że taka jest zawsze, po prostu westchnęłam. Trudno było żyć na dwa fronty.

   - Spotykam się z kimś - odparłam, łapiąc za jej rękę. Jak dobrze, było jej w końcu powiedzieć, co się ostatnio działo w moim życiu. - Jest to na razie świeże i nie chcę zapeszać, ale zmierzamy w dobrym kierunku.
   Judie zeskanowała mnie wzrokiem, po czym cofnęła się na moim biurku, zakładając sobie nogę na nogę. Uśmiechnęła się pogodnie, jakby właśnie tego się spodziewała. Zamknęłam laptopa, wiedząc, że i tak więcej nie wskóram. Za pięć minut kończyła nam się zmiana. Byłyśmy gotowe do wyjścia.
   - I czemu to przede mną ukrywasz? - wstałam, podchodząc do wieszaka, na którym wysiał mój płaszcz. W zasadzie to nie wiedziałam, jak było na dworze. Z drugiej strony rano było bardzo zimno i ledwo co wytrzymałam w tak cienkim materiale, goniąc za taksówką. O tej godzinie powinno być o wiele cieplej. W końcu słońce powinno trochę ogrzać nasz klimat. Nareszcie. 
   - Bo robisz się bardzo ciekawska. A potrzebuję trochę prywatności na razie. - Judie również podeszła do swojego płaszcza, zdejmując go. Spojrzała na mnie nieufnie, ale ostatecznie przewróciła oczami, uznając, że mam rację. 
   - Nie chcesz, żebym wiedziała, kim jest ta osoba? - zapytała, zakładając okrycie nawierzchnie. Jej wysokie szpilki nie pomagały jej w tym, że nadal wyglądała jak mała osoba. Dlatego ja nosiłam krótsze kurtki. Wystarczyły, by zakrywały mój tyłek. To był mój jedyny wymóg.
   - Nie wiem, czy jesteś na to gotowa - odparłam, przekonana swojej racji. Wiedziałam, że nie była na to gotowa. 
   Judie uśmiechnęła się podejrzliwie, podchodząc na swoje miejsce po torebkę. Wzięła telefon do ręki i zaczęła czytać wiadomości na ekranie. 

   - Okej, jeżeli nie chcesz nic mówić, to okej. - Zmrużyłam oczy. To było zbyt łatwe. Przez chwilę pomyślałam, że trzymała mój telefon w ręce, ale mój leżał spokojnie na mojej desce. - Byron zabiera mnie po pracy. Wrócę wieczorem. Mam nadzieję, że twój nowy kochaś znajdzie dla ciebie czas.

   - W zasadzie spotykam się z nim dzisiaj. - Uśmiechnęłam się na samą myśl naszej dzisiejszej wyprawy na drugi koniec miasta. Miało być magicznie. 
   - Super - stuknęła obcasem, gotowa do wyjścia. Szybko zabrałam swoją torebkę i telefon, i opuściłyśmy nasze biuro. Korytarz był zapełniony wychodzącymi ludźmi do domu. Wiele osób kończyło pracę o tej samej godzinie co my. Z trudem odczytałam ostatniego sms'a Harry'ego, idąc w kierunku windy. 

Od Harry:
A co to za niespodzianka? Mam się bać? ;)

Do Harry:
Idziemy na mecz Boston Celtics. Grają dzisiaj na miejscu. Załóż coś zielonego i białego :P


Harry odpisał kilka sekund później.

Od Harry:
Nie wierzę, Ty i Boston Celtics? Czyżbyś ich w końcu polubiła?

Ps. moja cała szafa jest czarna :)

Do Harry:
Jakoś wytrzymam te cztery kwarty ;P


Od Harry:
Wiedziałem, że jesteś fanką koszykówki!

Uśmiechnęłam się, chowając telefon do torebki. Judie cały czas spoglądała na mnie w windzie, kryjąc pod twardą miną uśmiech. Wydawało mi się, że coś skrywała w swoich myślach. Nie wiedziałam tylko czy to coś dobrego, czy nie. Widocznie jeszcze nie był na to czas - pomyślałam, wracając do rozmyślań o dzisiejszym wieczorze. 


Chłopak z metra | H.S. Where stories live. Discover now