07.1

1.1K 130 30
                                    

    Dzisiejszy wybór restauracji należał do mnie. Pomimo że miałam ochotę na moją ulubioną restaurację, wybrałam coś mniej wykwintnego i postawiłam na zwykłą budkę z fast foodami. Miałam Judie tyle do powiedzenia, że wolałam, by jej reakcje zostały na dworze. Nie wytrzymałabym, widząc jak inni klienci patrzą na nas z politowaniem, gdy Judie plułaby sobie w brodę. Plaża na obrzeżach miasta wydawała się najlepszą opcją. Zgadzałam się ze sobą w stu procentach.

   Przeszłam kilka kroków, żałując, że nie spakowałam do swojego plecaka jakiś klapek. Przez to musiałam przez cały nas pobyt trzymać swoje buty w ręku. Skarciłam się za swoją głupotę i zapominalstwo. 
   Podeszłam do Judie, która stała już przy stanowisku z hot dogami. Mimo że była już późna pora, było dużo ludzi. Nie dziwiłam się. Dzisiejszy wieczór był bardzo przyjemny i powoli zaczynał przypominać klimatem moją ukochaną wiosnę. Nie mogłam się doczekać czasów, gdy w końcu będę mogła wychodzić z mieszkania bez kurtki. Znudziło mi się przebieranie się w ciągu dnia trzy razy przez zmienność pogody. Nie nadążałam z praniem.
   - Chcesz? - Gdy para przed nami odeszła ze swoim zamówieniem, Judie szturchnęła mnie w ramię. Pokręciłam głową. W zasadzie to nie miałam ochoty na nic tłustego. - Wezmę ci frytki.
   - Okej - uśmiechnęłam się do sprzedawcy, który powoli zaczynał się irytować naszą powolnością. Był duży ruch. Wyjęłam dwa dolary, dokładając do całości zapłaty, którą trzymała w ręku Judie. Miałam nadzieję, że w ten sposób trochę bardziej zniósłby nasz widok. - Wezmę jeszcze wodę. Reszta będzie dla pana.
   Wzięłyśmy swoje zamówienia, odchodząc dalej od budki. Judie odwróciła się jeszcze raz w tamtą stronę, prychając pod nosem.
   - Co za koleś - zaczęła narzekać. - Trochę kultury.
   Pokręciłam głową, biorąc kilka frytek z torebki. Były przesolone, ale czego mogłam się spodziewać w nadbrzeżnym sklepie. 
   - Może usiądziemy na tym murku? - zapytałam, wskazując na niską zabudowę. Idealne miejsce, by usiąść i w spokoju zjeść nasze zamówienie, przy okazji mając dużo czasu na rozmowę. 
   - Okej - Judie ugyzła hot doga, siadając na pierwszym wolnym miejscu. Chwilę później znalazłam się koło niej, kładąc ręcznik pod swój wymarznięty tyłek. Nigdy nie siadałam w publicznych miejscach bez zabezpieczenia. Zwłaszcza, gdy siedziało się na plaży. Nie chciałam piasku w każdym możliwym miejscu na moim ciele. - To o czym chciałaś mi powiedzieć?
   - Co? - zapytałam, prawie dławiąc się frytką. Odkaszlnęłam, biorąc butelkę wody do ręki. to był dobry wybór, by ją kupić. Była warta napiwku, który zostawiłam. - Skąd wiesz?
   - Plaża? Fast foody? Wyraźnie dajesz mi do zrozumienia, że zaraz zacznę krzyczeć - uśmiechnęła się niewinnie, jedząc dalej swoje niezdrowe jedzenie. Westchnęłam, próbując zebrać myśli. - Oczywiście, nie będę cię osądzać. To coś związanego z Cosmo? Podoba ci się ten nowy chłopak praktykant. To o to chodzi? 
   - Nie - zmrużyłam oczy, próbując nadążyć za szybkim trybem myślenia Judie. Czasami przerażała mnie, ile wiadomości kłębiło jej się w umyśle naraz. Ta dziewczyna przepracowuje się samym siedzeniem i rozmyślaniem. - A tobie?
   - Może trochę - zamyśliła się, ścierając ręką resztki sosów ze swojego policzka. - Chyba jestem dla niego za stara. Poza tym jest biały. Potrzebuję czarnego, silnego mężczyzny.
   - To było rasistowskie - odparłam, podając jej frytki, które próbowała mi podkraść. 

   - Po prostu jestem szczera - przyznała. - Mało kto gustuje w osobach o innej karnacji. Fakt, dziewczyno.
   Pomyślałam chwilę, jednak musiałam przyznać jej rację. Nie znałam żadnego faceta, który umówiłby się z ciemnoskórą kobietą. Ten punkt należał do Judie. 
   - No dobra - odpowiedziałam, próbując od razu zejść na inny temat. Judie miała bardzo wyraźnie zaznaczone swoje zdanie w niektórych sprawach, a ja nie chciałam się z nią kłócić. Miała inne poglądy, więc po prostu się w nie nie zagłębiałam. - Jeżeli mówimy już o białoskórych mężczyznach...
   - Podoba ci się Vex? - Judie zapytała, zanim nawet dokończyłam swoją myśl. Zawsze wiedziała, o czym akurat myślałam. - Pasuje do ciebie.
   - Nie i nie - zaznaczyłam, biorąc kolejną frytkę do buzi. - Jest wkurzający i samolubny.

   - Jestem taka sama, a jakoś ze mną wytrzymujesz - parsknęła śmiechem, kradnąc kolejną frytkę.
   Spojrzałam się na nią spod byka, zwężając oczy. Dzisiaj wyjątkowo miała irytująco rację, ale nigdy bym się do tego nie przyznała. Później wykorzystałaby to tylko i wyłącznie przeciwko mnie.
   Spróbowałam zachowywać się naturalnie.
   - Ale ty to ty.
   - A on to on.
   - Widzę, że zrozumiałaś - zaśmiałam się, zgniatając pusty pojemnik.
   Spojrzałam na boki w poszukiwaniu śmietnika, ale jedyny, jaki widziałam, znajdował się na końcu promenady. W dodatku był przepełniony i śmieci wychodziły z niego własnymi siłami. 
   Położyłam papierki koło butów, błagając by wiatr sam je porwał. 
   - Nie mogę się doczekać, aż będziecie razem - podrapałam się po twarzy, próbując zamaskować wyraz obrzydzenia. Poczułam również przez chwilę smak żółci na moim języku. To nigdy nie byłoby prawdą. Vex nie był w moim typie. - W końcu zapomnisz o swoim byłym.
   - Yhm - zacisnęłam wargę, próbując nie ugryźć się w język. Rzadko kiedy poruszałyśmy temat Harry'ego. A teraz nie była najlepsza okazja. Za każdym razem gdy przechodziłam koło metra, wydawało mi się, że wyjdzie z niego Harry i powie, że szukał mnie. A później wszystko będzie dobrze.
   Po pół roku człowiek zdaje sobie sprawę, że samotność nie jest przyjemna i lekka. 
   W końcu zawsze miałam przy sobie bliskich.
   - Sorry. Nie chciałam, żebyś znowu odlatywała - Judie złapała mnie za ramię, przywracając myślami na Ziemię. Coraz częściej mi się to zdarzało, że po prostu się zamyślałam. - Wracając do Vexa, na pewno się polubicie. To fajny facet. Jeżeli się nie zaprzyjaźnicie, to przynajmniej dasz radę skopać komuś tyłek.
   - Na razie co potrafię zrobić, to stłuc sobie nadgarstek i poprzestawiać kostki w palcach - pochwaliłam się, rozmasowując swoją lewą dłoń. Po drugim treningu miałam już dosyć. Przyszłam na zajęcia cała w zakwasach. Vex przez cały trening trzymał na swojej twarzy wredny uśmieszek, który wkurzał mnie za każdym razem, gdy na niego spojrzałam. 
   - Ja nie byłam lepsza, Brenda - odparła Judie, zwilżając językiem wyschnięte wargi. - Nie potrafiłam zrobić ani jednej pompki. Chłopacy z drużyny taty cały czas robili sobie ze mnie żarty, że córka trenera to oferma. Na początku było trudno, ale wiesz, zawsze miałam cel, do którego dążyłam.
   - Nie nabijają się z ciebie? - zapytałam zaciekawiona.

   - Nadal to robią, ale już rzadziej. Od kiedy wyrosłam z bycia dziewczynką i stałam się kobietą, jakoś mniej się o to czepiają - zacmokała, rozumiejąc, że zbiegła z tematu. - Ale możliwe, że na drodze postały dwa nowe argumenty.
   Złapała się za piersi, robiąc głupią minę.

   Wiedziałam, że chodziło o coś innego.
   Spojrzałam w stronę zejścia na molo, próbując zebrać myśli. W tym samym momencie zobaczyłam znajomą sylwetkę. Spięłam się, wstrzymując oddech. Wydawało mi się, że widziałam Harry'ego. Chłopak wyglądał tak samo. Czarne spodnie i skórzana kurtka. W dodatku rozwiane włosy, które co chwile poprawiał, by trzymały się w jednym miejscu. 
   - Możemy już iść? - odwróciłam głowę w stronę Judie, która nie rozumiała, co się dzieje. Pokiwała głową, zbierając swoje rzeczy.

   Jeszcze raz spojrzałam na chłopaka, który tym razem stał już zwrócony głową w naszą stronę. Przez chwilę zrobiło mi się gorąco. To nie był Harry. Nie był nawet podobny do niego. Teraz widziałam, że jego włosy były przykrótkie, a klatka piersiowa mniej umięśniona. Jednak świadomość, że umysł podsuwał mi akurat jego, przerażała mnie do granic możliwości. 
   Nagle zapragnęłam znaleźć się już w domu. Miałam na dzisiaj dosyć plaży. 
   Złapałam za buty i ruszyłam w stronę wyjścia, nie czekając nawet na to, aż Judie zabierze wszystkie swoje rzeczy.
   Chciałam stamtąd zniknąć.

Chłopak z metra | H.S. Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang