20.1

1K 141 101
                                    

   Gdy nadszedł wieczór, robiłam się coraz bardziej podekscytowana. Jeszcze nigdy nie poznałam nikogo z chłopaków Judie. Nawet tych, u których nocowała, a drugiego dnia widywałam ją dopiero w pracy. Byłam świadoma tego, że taki tryb życia postanowiła wieść, ale czasami brakowało mi, żebym budziła się z nią i razem jadła śniadanie. W ten sposób nie wstawałam rano i nie czułam się jak w Nowym Jorku, gdzie mieszkałam sama. Cieszyłam się, że w końcu znalazła sobie jedną osobę, którą polubiła. Miałam nadzieję, że wyjdzie coś z tego więcej, bo w końcu zasługiwała na miłość. A osoba, która się w niej zakocha, nigdy nie będzie się z nią nudzić. Była zbyt otwartą i energetyczną osobą, by za nią nie przepadać. 
   - Proszę się tutaj zatrzymać - powiedziała Judie, kierując taksówkarzem, akurat jak wjeżdżaliśmy w nową uliczkę. 

   Nigdy nie byłam w tej części miasta. Ogólnie mało co odwiedzałam inne dzielnice, ponieważ nie miałam takiej potrzeby. Wszystko miałam w zasięgu wzroku. Pracę, deptak, ulubioną restaurację. Nawet na siłownię nie musiałam dużo jeździć autobusami. 
   - Reszty nie trzeba - uśmiechnęłam się do kierowcy, wychodząc z samochodu. Otrzepałam swoją czarną sukienkę, do której poprzyklejały się różne paprochy podczas drogi. Wiedziałam, że to nie był najlepszy pomysł, by zakładać coś z weluru. Byłam jak chodzący rzep. - Widzisz gdzieś Vexa?
   Ucieszyłam się, gdy Vex zgodził się z nami wyjść na miasto. Był zachwycony, gdy powiedziałam mu, że cicha wojna pomiędzy mną a Judie została zakończona. Nie dziwiłam mu się. Mnie też to wszystko powoli zaczynało męczyć. O wiele lepiej żyło się z nią w zgodzie. I tak chciałam, by już zostało. 
   - Gdzie się podziały moje niewinne dziewczyny? - Vex podszedł do nas od razu, gdy nas zauważył. Był ubrany w czarne spodnie i granatową koszulę, która w tym świetle wydawała się raczej czarna. Uśmiechnęłam się do niego, gdy podziwiał nas wzrokiem. Mało kiedy czułam się komfortowo w sukience. Tym razem naprawdę w siebie wierzyłam i czułam się seksownie. 

   - Zostały po drugiej stronie miasta - zagadnęła Judie, wieszając się na ramionach Vexa. Ten zaśmiał się w odpowiedzi, ściskając ją mocno w pasie. I ja miałam zepsuć tę przyjaźń, zapytałam się w głowie. 

   - Znajdzie się tam dla mnie miejsce? - zaśmiałam się, gdy Judie od razu pociągnęła mnie w ich stronę, przez co staliśmy na środku chodnika, blokując innym drogę. Okej, Judie wypiła trochę więcej niż ja. Może nawet kapkę więcej niż trochę. Była prawie nawalona. 

   - Idziemy balować! - podniosła rękę, zaprowadzając nas na koniec kolejki. 
   Kilkanaście minut później już znajdowaliśmy się w środku. Wszystkie wolne miejsca przy barze już zostały zajęte. Na parkiecie bawiło się już sporo ludzi, a kapela, która była na scenie, wydawała się robić dobrą muzykę. Mieszanka rocka z popem. Całkiem wchodziło to w uszy. 

   - Szukamy kogoś? - Vex położył rękę na moich plecach, gdy Judie wychylała się na wszystkie strony, szukając swojego wymarzonego chłopaka. 

   - Judie umówiła się tutaj z facetem - odpowiedziałam. Vex zmarszczył brwi, przyglądając się Judie. Możliwe, że tak samo jak ja, pamiętał ją z czasów, gdy nie umawiała się z mężczyznami, tylko sama ich wybierała. W końcu robiła tak do niedawna. Musiał nie być na czasie. - Spotkała go w markecie. To ich pierwsza randka. 

   - I robimy za jej obstawę? - zaśmiał się, gdy Judie prawie nie potknęła się i nie wpadła w tańczącą parę. 

   - Tak jakby. Możemy udawać, że dopiero co na nią wpadliśmy.

   - Czyli mamy udawać parę? - zapytał, przez co przeszedł mnie prąd. Spojrzałam w jego oczy. Wydawał się bardzo poważny.

   - Jeżeli będzie trzeba - odpowiedziałam, wracając wzrokiem w stronę Judie, która już zaszyła się w dalszą część klubu. Pobiegłam za nią, próbując znaleźć ją w tłumie osób. Nigdzie nie widziałam jej burzy loków.
   - Tutaj! - usłyszałam za plecami, przez co od razu się odwróciłam. Judie siedziała już na jednym barowym krześle, okręcając się dokoła osi. - Chodźcie!

   Spojrzałam na Vexa, któremu lekki uśmiech błądził po wargach. Prawdopodobne było to spowodowane moją wcześniejszą odpowiedzią. Sama nie wiedziałam, co wtedy mówiłam. To było jak impuls. 
   Gdy stanęliśmy przy Judie, ona pociągnęła za ramię jednego z mężczyzn, którzy stali w kolejce do baru. Gdy odwrócił się, na chwilę zamarłam. Przecież to był Harry.

   - Miło mi cię poznać, brachu - Vex podszedł pierwszy do Harry'ego, ściskając jego rękę i klepiąc go po plecach. On odwzajemnił uścisk, uśmiechając się. - Jestem Vex, a to Brenda.

   Wskazał na mnie ręką, patrząc na mnie nieufnie. Harry od razu przeniósł na mnie wzrok, również podając mi rękę. Przez chwilę byłam zbyt zmrożona, by odpowiedzieć.Czy Vex tego nie widział? Czy Judie umawiała się z Harrym? Przecież jeszcze ostatnio twierdził, że mnie kocha i zrobi wszystko, żeby do mnie wrócić. Czułam, jakbym dostała czymś ciężkim w klatkę piersiową. Nawet słyszałam jak moje serce kruszeje jeszcze bardziej. Pustka w jego oczach mówiła sama za siebie. Już uważał mnie za nieznajomą. 

   Podałam mu rękę, w końcu oddając uścisk.
   - Nazywa się Byron i pochodzi z Nowego Jorku - odpowiedziała za niego Judie. W chwili gdy wypowiedziała jego imię poczułam się jeszcze bardziej zraniona. Czyżby zmienił swoją tożsamość by dobrać się do Judie? Czy wie, kim są moim znajomi? O to mu chodziło? Żeby się do mnie zbliżyć? 
   - Dawno nie byłem w Nowym Jorku, ale słyszałem, że dużo się pozmieniało - uśmiechnął się, zaczesując swoje włosy do tyłu. 

   Nie wiedziałam, czy przyłożyć mu w twarz, czy nadal grać idiotkę, która udaje, że wszystko jest w porządku i to, co robimy jest dobre. 
   - Och, to bardzo ciekawe, bo ja też niedawno co przeprowadziłam się tu z Nowego Jorku - powiedziałam, łapiąc się za ramię Vexa, który również był spięty. Wiedziałam, że musiałam się czegoś trzymać, by nie stracić nerwów. - Kiedy się tu przeprowadziłeś?

   - Jakieś trzy lata temu - powiedział bez zastanowienia, przez co prychnęłam. Kłamca. - Coś się stało?
   Spojrzałam na jego zdezorientowaną twarz. Judie i Vex również na mnie spojrzeli. Judie zmrużyła oczy, patrząc się na mnie groźnie. Vex, tak samo jak ja, wydawał się być speszony. Pewnie Judie myślała, że zepsuję jej randkę. Nie ręczyłam za siebie, gdy znowu pokłócę się z Judie.
   - Po prostu wiem, że jeszcze pół roku temu byłeś w Nowym Jorku - powiedziałam, przekonana swojej racji. - Nawet tam mieszkałeś. 

   Nastała chwila ciszy, po czym chłopak parsknął śmiechem. Uniosłam lekko brwi. To wcale nie wydawało mi się śmieszne. Z czego on się niby śmiał? Do reszty już zwariował?

   - Mówisz o moim bracie bliźniaku, Harrym. Mam rację? - spytał mnie, totalnie zbijając mnie z tropu. - Ludzie cały czas nas ze sobą mylą.
   I nagle wszystko stało się jasne. 

Chłopak z metra | H.S. Where stories live. Discover now