12

1.9K 161 26
                                    

Dziwne pożegnanie Harry'ego wytrąciło mnie trochę z równowagi, przez co gdy doszłam do domu, rozważałam różne opcje powodów jego zachowań, aż zleciała mi kolejna godzina życia. Nie zważając już na to, że kładąc się do łóżka, była prawie czwarta nad ranem. Liche trzy godziny by naładować akumulatory i z pewnością siebie dawać radę kolejnemu dniu.
Tak się niestety nie stało. 
Zamiast obudzić się o siódmej, jak zakładał mój budzik, wstałam czterdzieści minut później, przez co zostało mi jedynie dziesięć minut do wyjścia. Starczyło go jedynie na ubranie się i umycie zębów, i zgarnięcie dwóch owoców z lady.
Gdy dotarłam na miejsce, w końcu poczułam, że wróciłam do swojej rutyny. 
- Jak zawsze na czas - portier Smith ukłonił się, na co posłałam wymuszony uśmiech. - Nowy styl?
- Pośpiech - zaznaczyłam, gładząc jedyną spódnicę, która nie leżała wygnieciona w szafie. Oczywiście wczorajsze prasowanie nie zmieściło się w moim grafiku.
- Ładnemu we wszystkim do twarzy - przepuścił mnie przez bramki, nie odrywając ode mnie wzroku.
Pragnęłam wyparzyć całe ciało we wrzątku, bym nie czuła się brudna. Jak on mógł mówić takie rzeczy kobietom w biały dzień. Na dodatek mając na palcu obrączkę. Pajac.
Gdy weszłam do windy cieszyłam się, że w końcu znajdę przestrzeń tylko dla siebie, gdzie nikt nie będzie mnie oceniał ani ignorował bez powodu. 
Święta cisza nie trwała jednak zbyt długo, gdyż telefon zaczął wibrować w kieszeni mojej torebki. 
Wzięłam głęboki wdech na uspokojenie i odtworzyłam wiadomość.

Od Brad:
Lunch w Striff's? 

Żołądek zaburczał mi w momencie, gdy przeczytałam nazwę restauracji. Skutki mojej zarwanej nocy.
Odpisałam krótką odpowiedź.

Do Brad:
Już nie mogę się doczekać!

Była to prawda. Gdybym mogła, już dawno pobiegłabym po jakieś jedzenie. Niestety musiałam zadowolić się tym, co znajdę w automacie na piętrze.

- Ty żyjesz? 
Jak zawsze, dziewczyny nie potrafiły przegapić żadnego szczegółu w moim wyglądzie. Nawet takiego, jakim był makijaż. Wolałam wyglądać jak trup, niż spóźnić się choćby o minutę do biura. Nienawidziłam się spóźniać. To była cecha ludzi, którzy nie brali swojej pracy na poważnie. Ja, jak najbardziej, brałam moją poważnie. 
- Zaspałam. Budzik nie zadziałał - podeszłam do swojego stolika. Od razu położyłam na nim laptopa oraz telefon. Torbę odłożyłam na ziemię.
- Czy my właśnie rozmawiamy z Brendą? Podmienił cię ktoś? Podobno miałaś wczoraj zjeść kolację z siostrami. Nie zdążyłaś? - Emily zaczęła temat, oczywiście wyśmiewając moją fobię bycia na czas.
- Zamknij się. Miałam wczoraj ciężki dzień.
Gdy wstałam rano z łóżka, momentalnie zaczęła boleć mnie głowa. Myślałam na początku o możliwości dostania kaca, ale to nie mogło być prawdą. Przed spotkaniem Harry'ego wypiłam jednego drinka. Później wolałam niczego nie pić, bo nigdy nie wiedziałam, czy zaraz komuś nie odbije i mnie nie zabije. W gruncie rzeczy moje obawy były wyjaśnione. W końcu Duke wywołał awanturę.
- Zaczynam się o ciebie martwić - Safira zostawiła na parapecie swoją ukochaną kawę i podeszła do mojego biurka, opierając się na nim.
Przyłożyła rękę do mojego czoła, po czym westchnęła. - Masz gorączkę.
To mogło wyjaśniać, czemu wszystko mnie bolało.
- O nie - wymamrotałam. - Nie mogę być teraz chora. Mam tyle na głowie.
- Masz na myśli Brada? - podniosłam wzrok w momencie, gdy Emily sugestywnie poruszała brwiami.
- Emily, zostaw ją w spokoju.
Dziękowałam sobie w duchu, że Safira była tą bardziej ogarniętą przyjaciółką. W końcu była od nas o trzy lata starsza. Jak to zawsze mówiła Emily; bardziej doświadczona życiowo.
- Po prostu byłam ciekawa.
Otworzyłam laptopa i wpisałam kod dostępu. Czułam się niedobrze z myślą, że okłamywałam przyjaciółki. Nawet jeżeli było to jedynie ukrywanie prawdy.
- Spotkałam wczoraj Harry'ego zaraz po tym, jak pokłóciłam się ze swoimi siostrami o Brada. Byłam wkurzona, bo twierdziły, że może być jak Ethan.
- Tego się nie spodziewałam - odpowiedziała Safira, wracając na swoje stanowisko.
- Uwierzyłaś im?
- Przez krótką chwilę? - westchnęłam, gdy znowu zaczynało piec mnie w gardle. Tym razem to nie przez zbliżającą się chorobę. To był płacz, którego nie chciałam pokazać. - Nie wiem, co się ze mną dzieję. Najpierw idzie wszystko dobrze z Bradem, a kiedy nagle zaczynam mieć najmniejsze wątpliwości, Harry wchodzi w butach do mojego życia.
- Chciałabym, żeby tak się za mną uganiali. - Emily również trafiła do dołka emocjonalnego.
- Ja i Christian bierzemy rozwód - Safira wytrąciła nas wszystkich z równowagi.
Przez nasze zwierzania poczułyśmy się jeszcze gorzej. Myślałam, że takie terapie są raczej oczyszczające i po tym ma się chęć do życia, a nie umierania.
- A jak tam u twojego brata? - zapytała Emily. Wzięłam głęboki oddech, biorąc segregator z nowym numerem Cosmo. Musiałam się na czymś skupić. Praca powinna temu zaradzić.
- W porządku. Benjamin zaczyna powtarzać po wszystkich słowa. Wczoraj na obiedzie przeklął przy rodzicach. Trochę się uśmialiśmy.
- Więc wrócisz do nich po rozwodzie? - przełknęłam ślinę. Potrzebowałam ciepłej herbaty. I to już.
- Chyba. Jeszcze nie wiem. Trochę to potrwa. Poza tym dom spłacaliśmy razem.
Zawsze trudno było słychać takich historii, gdy dotyczyły one najbliższych mi osób. Christian i Safira poznali się pięć lat temu, gdy ona zaczynała staż w Daily News w ramach praktyk. Tam pracował Chris. Polubili się, a później zakochali. Trudno było uwierzyć, że kilka lat później, gdy byli małżeństwem, miłość już nie wystarczała.
- Zawsze możesz się u mnie zatrzymać. Mam wygodną kanapę - zaproponowała Emily. Wszystkie zaśmiałyśmy się w tym samym momencie, przez co wtrąciło nas to w większą głupawkę. Kochałam je. Były jak moje dwie zaginione siostry.
- U mnie też nie jest najgorzej - zaznaczyłam, unosząc palec, by podkreślić powagę moich słów. Zamiast tego Safira zaczęła śmiać się jeszcze mocniej. Emily zmarszczyła jedynie brwi.
- Ty i tak masz tam ciasno. Poza tym, kto chciałby słuchać cię nocami, jak bzykasz się z twoimi ciachami - powiedziała Emily.
- Że co, proszę?
- Brad i Harry. Świecisz jak neon, który mówi: "Wpadłam po uszy". - przewróciłam oczami, jednak nie chciałam, by źle to zrozumiała, dlatego znalazłam szybką wymówkę.
- Mogę wam udowodnić, że to tylko przyjaźń. Umówimy się na imprezę. Przyjacielską imprezę - zaznaczyłam. - Wypijemy kilka drinków. Pogadacie i same ocenicie.
- Dla mnie brzmi świetnie. Chcę poznać w końcu tego legendarnego playboya.
- Obojętnie - odpowiedziała Safira, włączając laptopa.
Okej. Jeszcze jeden wieczór z Harrym. Chyba nie będzie tak źle. W końcu co mogłoby się wydarzyć?

Chłopak z metra | H.S. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz