30.01

844 55 17
                                    

Przez ostatnie kilka dni rzadko wychodziłam z mieszkania. Po naszej rozmowie z Judie zrozumiałam, że muszę się postawić z jej strony i pomyśleć też czasami o tym, jak ona się czuła. Moja fobia związana z rodziną powoli zaczynała być toksyczna dla każdej osoby, która przebywała w moim otoczeniu. To tak, jakbym rozdawała komuś grypę, dowiadując się po kilku miesiącach o zachorowaniach. To ja byłam źródłem mojego cierpienia. Nie moi rodzice. Nie moja mama. Sylvia. Tylko ja. Jak głupia musiałam być, żeby tego nie zauważyć. Wizyta Danny'ego i Brooklyn postawiła mnie w końcu do pionu, a rozmowa z Judie orzeźwiła jak poranna rosa.

Z tego powodu odcięłam się kompletnie od Harry'ego. Musiałam na nowo przemyśleć kilka spraw. Na nowo zrozumieć, kim tak naprawdę byłam i kim chciałam się stać. 

Coraz częściej wieczorami przychodziły do mnie sławne obelgi mamy, rzucane w moim kierunku.

Jedyne, co potrafisz, to niszczyć nam życie. 

Możliwe, że było zawartych w tym same prawdy życiowe. Nie tylko niszczyłam życie sobie, ale ludzi, których otaczałam. 

- Ruszysz się w końcu z tej kanapy?- Judie stała oparta o ścianę prowadzącą do korytarza, zerkając na mnie nieufnie spod rzęs. 

Przez te ostatnie kilka dób nie za często się do siebie odzywałyśmy. 

- Nie mam ochoty - mruknęłam, mocniej zawijając się w koc, pod którym leżałam. 

Usłyszałam, jak pod prawym pośladkiem telefon znowu daje o sobie znać, wibrując w miarowy sposób. To pewnie Harry - pomyślałam. Przez ostatnie dwa dni wysłał mi z dziesięć wiadomości i zostawił mi dwadzieścia wiadomości głosowych. Żadnej nie odsłuchałam. Nie miałam siły na użeranie się z moją przeszłością. Byłam zbyt krucha.

Jęknęłam, gdy zrozumiałam, że znowu kogoś ranię. 

- Moje życie nie ma sensu. - Przyłożyłam ręce do twarzy, wzdychając głośno w dłonie. - Zostaw mnie.

- Przestań się nad sobą użalać. Nie to miałam na myśli, gdy mówiłam, że powinnaś sobie odpuścić związki na jakiś czas. - Ukucnęła przy moim boku, szturchając mnie w bok. - Nie na tym polega odpuszczanie sobie.

- Przez te odpuszczanie czuję się o wiele gorzej niż przed. Czy tak to miało wyglądać, jaśniepani? - żachnęłam się, biorąc, sklejonego na taśmę klejącą, pilota. Ledwo co uszedł z życiem po ostatnim lataniu przez cały pokój. 

- Jeszcze raz powtórzysz, że to był mój pomysł, a oderwę ci głowę. - Judie wstała, wkurzona przechodząc przez cały pokój. - Pamiętaj, że nadal jestem na ciebie wkurzona po tej akcji z zatajaniem swojej przeszłości rodzinnej.

Chciałam jej powiedzieć i vice versa. Ale wiedziałam, że to do niczego nie prowadzi. 

- Okej, czego ty ode mnie chcesz? 

- Wyszłabyś ze mną do kina? - spytała się. 

Judie stała już w korytarzu, zakładając na nogi buty. Czułam, że to był jedynie pretekst, żeby wybadać grunt, czy damy radę wytrzymać w pomieszczeniu i jakoś zabawiać się rozmową przez kolejne piętnaście minut jechania samochodem. Bo przecież komunikacja miejska nie wchodziła w ogóle w rachubę.

- Okej - odparłam, nieco przytrzymując ostatnia samogłoskę. Nie byłam pewna, czy chce z nią wyjść, ale byłam pewna, że pójście do kina to o wiele lepsza perspektywa spędzania wieczoru niż siedzenie i gapienie się w telewizor. - Poczekaj.

Widziałam kątem oka, jak uśmiecha się złowieszczo.

- Będę w samochodzie - odparła, zatrzaskując po sobie drzwi wejściowe.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 08, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Chłopak z metra | H.S. Where stories live. Discover now