33

1.3K 153 70
                                    

Jeszcze raz muszę powiedzieć, że ubóstwiam nową okładkę, zrobioną przez fireproofangel A teraz zapraszam na rozdział!

Podjazd nie był jeszcze tak oblegany przez drogie samochody zaproszonych osób, dlatego bardzo szybko dotarliśmy na miejsce imprezy. Pod jednym względem musiałam przyznać mamie rację. Wzgórze, na którym znajdowało się całe wydarzenie było jak wyjęte z filmu. Mimo że nadchodziła jesień, pole zajmowały pęki kwiatów, które wabiły swoim wyglądem i zapachem. Namioty, które zostały porozstawiane wzdłuż doliny, miały idealny widok na zachodzące słońce. Zapragnęłam zrobić temu miejscu zdjęcie i trzymać je w rękach do końca swoich dni. Takiego krajobrazu nigdy się nie zapominało. Przez chwilę oglądaliśmy to w milczeniu, żałując, że mało gości dostąpi tego zaszczytu, by go zobaczyć. Impreza zaczynała się dopiero po zmroku.
- Coś magicznego - powiedział Grant, gdy wchodziliśmy do środka budynku.
Rozpoczęcie oczywiście musiało się odbyć w bogatym wnętrzu. A ta sala balowa właśnie do nich należała. Dwa duże żyrandole znajdowały się w centrum zainteresowania naszego wzroku. NA ścianach znajdowały się obrazy, przedstawiające krajobrazy i różne osobistości. Najpewniej musieli być to właściciele lokalu i łąki, które otaczały cały teren. 
Nigdy nie pomyślałabym, że coś tak pięknego może znajdować się tak blisko Manhattanu - stolicy stali i urbanizacji. 
To, wyglądało przy Nowym Jorku, jak opuszczone miejsce. Kontrast był ogromny.
- Widzicie gdzieś mamę? - Brooklyn oderwała się od uścisku Dany'ego, próbując dojrzeć coś więcej zza masywnych filarów. Jedyne co widziałam, to scenę i mnóstwo latających kabli. Znajdowaliśmy się w centrum pomieszczenia. 
Zerknęłam na perkusję, która stała już ustawiona na scenie. Logo R.O.C.K. widniało na największym bębnie jak przekleństwo, które prześladowało mnie na każdym kroku. Poczułam na karku lekki dreszcz, który spływał mi powoli przez kręgosłup, aż do kości ogonowej. Odwróciłam głowę od sceny, gdy naszły mnie zbyt świeże wspomnienia dotyczące tego loga. Tatuażu Harry'ego. Byłam zawiedziona tym, że nie zobaczę go tego wieczoru. Że nie zobaczę go całego. Na scenie. W lokalu. To było nieważne. Po prostu chciałam by tu się znajdował. Świadomość, że byłby blisko mnie, podgrzewała mnie od środka jak kojąca maść.
Tak naprawdę, to odkąd powiedział mi, że będzie tu występował, czekałam z niecierpliwością na ten dzień.
Teraz jakby nabrało to innego koloru. Oczywiście nadal zobaczyłabym Kaia i Duke'a, ale to nie byłoby to samo. Nie byłoby tu Harry'ego. 
- Moje córeczki - wszyscy spojrzeliśmy na tatę, który z szerokim uśmiechem zbliżał się w naszą stronę. Przywitaliśmy się z nim skinieniem głowy, a mężczyźni podaniem ręki. Stanęliśmy w małym kręgu. - Pięknie wyglądacie.
- Nie pochlebiaj nam, tato. - Brook trąciła ramieniem tatę, śmiejąc się pod nosem. - Widziałyśmy się przed lustrem.
- Czemu przyjechaliście tak wcześnie? - zapytał się tata, marszcząc przy tym brwi. Musiałam przyznać, że dzisiejszego wieczoru wszyscy wyglądali naprawdę zjawiskowo. Bordowy garnitur taty mienił się w światłach lamp, przez co wyglądał jak iskrząca się latarka. Na pewno ludzie zwrócą na niego uwagę. W końcu był dzisiaj gwiazdą wieczoru. - Nawet nie ma jeszcze zarządu.
- Mama nas poprosiła. Mówiła, że mamy wszystkich witać - powiedziała Aggie. Od kiedy weszliśmy na salę, poprawiała muszkę Granta. Niestety nadal nie podobał jej się efekt końcowy. - Nie potrafiliśmy jej odmówić.
W zasadzie to ja zaproponowałam to mamie na ostatnim zebraniu generalnym, które znajdowało się w naszym domu. Stwierdziłam, że muzycy na pewno będą już ustawiali swoje sprzęty, a wśród nich będzie też Harry. Nie wypadało przekładać planów lub ich niszczyć tylko dlatego, że Harry miał się tu nie pojawić. 
- Miło z waszej strony - spojrzałam na tatę, który akurat poprawiał swój biały krawat. Wyglądał na zestresowanego, gdy napotkał mój wzrok, jednak zmartwienie szybko opuściło jego twarz, gdy skupił się wyłącznie na mnie. - Brenda, pomogłabyś mi z wiązaniem? Cały czas uwiera mnie w szyję.

Chłopak z metra | H.S. Where stories live. Discover now