08

2K 173 37
                                    

When she was just a girl
She expected the world
But it flew away from her reach
So she ran away in her sleep
And dreamed of
Para-para-paradise, Para-para-paradise, Para-para-paradise
Every time she closed her eyes

Utwór zespołu Coldplay Paradise był odpowiednim utworem na dzisiejszą okazję. Po odwróceniu całego zamieszania wraz z dziewczynami zarządziłyśmy, że za każdym razem, gdy będziemy pić, nie bierzemy ze sobą telefonów. Najwyraźniej wyrządza to więcej szkód niż pozytywów. Sama doświadczyłam tego na własnej skórze. Dlatego teraz siedziałam w ogromnym korku w taksówką, co było dużym utrudnieniem w takim mieście jak Nowy Jork. Tutaj nie dało się nigdzie być na czas. To było niepisaną regułą tego miasta. Z jednej strony je uwielbiałam, bo chaos zawsze był moją rzeczą. Bez chaosu nie ma spokoju. Ja byłam spokojem w tej historii. Teoretycznie. Praktycznie przeklinałam taksówkarza w głowie za to, że wybrał najgorszą drogę z wszystkich możliwych.
- Kto mu dał prawo jazdy - mruknęłam, pociągając ręką za naprężony pas bezpieczeństwa.
Mężczyzna ściszył radio i spojrzał się na mnie w lusterku.

- Słucham?
- Proszę mnie tu wysadzić - podałam taksówkarzowi dziesięć dolarów, by go uspokoić.

To co, że do mojego miejsca destynacji zostały trzy przecznice. Nadal miałam dziesięć minut do godziny ósmej. Chyba jakoś dam radę.

Dwie minuty później żałowałam, że założyłam wysokie obcasy. Stopy bolały mnie jak cholera.

Sześć minut później żałowałam, że nie wzięłam żadnej kurtki. Było zimno jak cholera.

- Najwyższa pora, Brenda. Właśnie miałem wchodzić - podeszłam do Brada i przytuliłam go na przywitanie. Safira i Emily stwierdziły, że jego sms był pierwszy, przez co powinnam dać mu na początku szanse.
W końcu na kawę z Harry'm mogłam wyjść codziennie.
Na randkę z Bradem już niekoniecznie.
- Nigdy się nie spóźniam - przytrzymałam się go za ramię, gdy zaczynałam nie czuć swoich nóg.
- Wszystko w porządku? Jesteś cała rozpalona.
- Widocznie dobry wygląd nie idzie w parze z komfortem.
- Nie musiałaś się tak starać. To tylko film.
- O nie, kolego - zabrałam mu bilety i skierowałam się w stronę głównego wejścia. - To nie byle jaki film. Uwielbiam wszystkie filmy DC. Wonder Woman to będzie coś.
- Okej - zgodził się ze mną.
Gdy stanęliśmy w kolejce po popcorn, poczułam jak jego ręka zsuwa się na tył moich pleców.
Nie wiedziałam jeszcze, czy podobało mi się to uczucie. Jednak moje ciało chyba to polubiło. Od razu poczułam się jak na sprężynie.
Odwróciłam się, posyłając mu lekki uśmiech. W pewnej chwili poczułam się trochę nieswojo. Jakby ktoś mnie obserwował, ale odpuściłam swoje obawy. W kinie był dzisiaj duży ruch. Każdy był na widoku. Odwróciłam swój wzrok, gdy dwójka dzieci zatrzymały się przy rodzicach, gapiąc się na mnie.

Gdy nadeszła nasza kolej, Brad zamówił największy zestaw z popcornem i dwoma kubkami coli.

Po dwóch godzinach seansu znowu znaleźliśmy się na holu. Przeprosiłam Brada, ponieważ pragnęłam skorzystać z toalety.
- Ja tu poczekam - usłyszałam znajomy głos, przez co momentalnie stanęłam przy ścianie. Przy damskiej toalecie stał oparty chłopak. Ciemne jeansy, koszulka jakiegoś zespołu i tatuaże. Harry.
Czemu on tutaj jest?
Kilka chwil później szatynka wyłoniła się zza drzwi toalety, przez co Harry odepchnął się od ściany i podszedł by ją przytulić. Usłyszałam cichy śmiech. Był słodki i charyzmatyczny. Też chciałam się tak śmiać.
Poczułam jak serce lekko przemieszcza się w mojej klatce piersiowej, paląc wnętrze mojego ciała.
Nie miałam prawa się tak zachowywać. Sama wystawiłam go przez sms-a. Mógł zrobić, co chciał. Zastanawia mnie jednak, jak szybko znalazł zastępstwo. Czy machnął ręką i już przybiegły tabuny kobiet?
Zanim ktokolwiek by mnie zauważył, przeszłam szybko do sali głównej i znalazłam Brada.
- Powinniśmy już iść - pociągnęłam go za ramię.
- Okej - nie protestował.
Przełknęłam ślinę i spojrzałam w tył. Nigdzie śladu po Harry'm.

Po dłuższej chwili byliśmy pod moim mieszkaniem. Staliśmy na klatce schodowej w ciszy. Tak samo jak przed chwilą w taksówce. Brad nie ciągnął mnie za język, a ja chciałam posiedzieć chwilę w ciszy. 
- Muszę ci coś powiedzieć - oparłam się o framugę moich drzwi i patrzyłam, jak Brad w ciemnościach korytarza powoli podchodzi do mojego ciała.
- Okej - przełknęłam ślinę, gdy poczułam, jak poliki zaczynają piec, a oddychanie powoli zaczęło sprawiać mi coraz większe trudności. 
Znowu dotknął dołu moich pleców, przyciskając nasze ciała do siebie.
- Jeszcze nigdy tak dobrze nie czułem się w towarzystwie dziewczyny.
- Rozumiem, że mam to przyjąć jako komplement - jego twarz zbliżała się coraz bliżej mojej.
Poczułam dziwny ucisk w dole mojego brzucha i dreszcze przechodzący przez mój kręgosłup. Pragnęłam go pocałować. Tak dawno tego nie robiłam. Potrzebowałam tego.
- Mogę? - dotknął mojego policzka. Patrzyłam mu prosto w oczy. Widziałam iskry, które przechodziły przez nasze ciała. Chciałam krzyczeć. Tak bardzo na to czekałam.
Podniósł mój podbródek i powoli ucałował moje usta. Musiałam przyznać, że ta chwila była magiczna. Lekka poświata księżyca przedarła się przez okna na piętrze. Zamknęłam oczy, zapamiętując każdy ruch jego warg.
Już zapomniałam, jak bardzo lubiłam się całować. 
- To było coś - gdy po kilku chwilach oderwaliśmy się od siebie, nie potrafiliśmy złapać oddechu. Wszystko wydawało się być w końcu na swoim miejscu. Zrozumiałam, że Brad był człowiekiem, w którym mogłam się zakochać. Cieszyłam się jak dziecko, że w końcu dokonałam dobrego wyboru.
Po jeszcze jednym krótkim pocałunku, pożegnałam się z Bradem i weszłam do mieszkania. Poczekałam chwilę, aż przestanę słyszeć jego kroki, po czym wybuchłam. Zaczęłam tańczyć, omal nie potykając się o wieszak z ubraniami.

Od Emily:
I jak było?

Do Emily:
Nieziemsko! 

Od Emily:
Powinnaś podziękować matce za tego czarusia! 

Patrzyłam w ekran telefonu, opadając z całej nagromadzonej energii. 
Czy powinnam jej dziękować? Chyba tak. Emily miała rację. Niestety miała rację. Musiałam jej to wynagrodzić. W końcu przez nią poznałam Brada.
Po krótkiej chwili wystukałam odpowiedni tekst.

Do Mama:
Hej, mamo. Znalazłabyś czas na brunch w sobotę?

Odczekałam chwilę, przy okazji ściągając niewygodne buty. Szpilki nie były moją bajką, ale efekt, jaki dawały już nią były. Dodawały mi odwagi i przez to nie martwiłam się o swoje kompleksy przez cały czas.

Od Mama:
Brendo, dobrze, że piszesz. Właśnie ustalamy z Ruby plan na przyszły tydzień. Mogę znaleźć dla ciebie czas o 13.

Jej rzeczowa odpowiedź zawsze mnie zaskakiwała. Zero uczuć. Same informacje. Jakbym była jedną z jej podwładnych. Czasem zastanawiałam się, kto przekazał mi naukę, jaką były emocje. Na pewno nie ona.

Odłożyłam telefon na szafkę w kuchni i ruszyłam w stronę sypialni. 

To był długi i męczący dzień. 

Chłopak z metra | H.S. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz