17

1.8K 183 43
                                    

- Dzięki za podwózkę. Jestem waszą dłużniczką. 
Po skończonej imprezie Dany i Brooklyn postanowili mnie odwieść, chociaż początkowo planowałam zamówić taksówkę. Cieszyłam się, że jednak namówili mnie na jazdę z nimi, ponieważ już  połowie drogi, gdy w końcu mogłam na chwilę odsapnąć, poczułam się wyczerpana z sił. Pragnęłam ciepłej herbaty i koca. I może jeszcze syropu na gardło. 

- Nie ma za co. Jak będziesz zdrowa, odwiedź nas z Bradem. Albo z tym muzykiem. Albo sama. Ja tylko będzie ci wygodniej.
Brooklyn próbowała się przestawić, że znowu zaczynałam się umawiać. Zawsze włączał jej się instynkt macierzyński, przez co każdy potencjalny partner wydawał jej się podejrzany. Przynajmniej tak mi się wydawało.
- Brenda? - Odwróciłam się akurat w momencie, gdy Brooklyn wsiadła do samochodu. Harry stał przy drzwiach mojej kamienicy z brązową paczką z restauracji tajskiej, która była niecałe dwieście metrów stąd.
Zmarszczyłam brwi, wpatrując się w niego jak w obrazek. Co on tutaj robił o tej porze?
- Bawcie się dobrze, gołąbki. - Nie zdążyłam się obrócić, gdy samochód Dany'ego zniknął za pierwszym zakrętem. Nadal stałam zszokowana na środku chodnika, wpatrując się w Harry'ego. Miał dżinsową koszulę z podwiniętymi rękawami a wszystkie tatuaże na jego przedramionach były dobrze widoczne, przez co na chwilę zagapiłam się w niemym zachwycie. Przeważnie nie byłam za takiego rodzaju dekoracją ciała, ale mu to jak najbardziej pasowało. W końcu reprezentował sobą zbuntowanego człowieka.
Z tyłu głowy nadal przewijała mi się dzisiejsze słowa Brooklyn. Podobał mi się Harry. To było strasznie pokręcone.
- Niezła z ciebie laska - Zarumieniłam się, zakrywając biust rękami. Przez chwilę zapomniałam, gdzie byłam. Biała sukienka przywróciła mnie jednak do życia.
- Dzięki.
 Gdy podeszłam bliżej, zauważyłam, że na pierwszym schodku leżał pokrowiec na gitarę. 
- Wracałem z próby i pomyślałem, że wstąpię - podniósł rękę, pokazując coś za sobą. Wyglądał na zagubionego i przejętego. Podobała mi się ta odsłona. - Nie odpisywałaś na sms'y. Myślałem, że coś się stało. No wiesz, po wczoraj.
Wiedziałam, do czego dążył. Stwierdziłam, że spróbuję udawać, że nigdy nie chciałam go pocałować, ani że nie usłyszałam, co mi wtedy odpowiedział. Tak będzie lepiej. Dla nas oboje.
- Byłam zajęta.
- Bradem? - Chciałam się uśmiechnąć, gdy usłyszałam z jakim przekąsem powiedział jego imię. Albo był zazdrosny, albo naprawdę się nie lubili.
- Po części - przygryzłam wargę. W tym samym momencie Harry podszedł bliżej mnie tak, że nasze twarze znajdowały się od siebie niecałe dwadzieścia centymetrów od siebie. Wyglądał, jakby chciał pociągnąć mnie za wargę, przez co przestraszyłam się i szybko wyjęłam ją z pomiędzy zębów.
- Okej - znowu się uśmiechnął, jakby moje wcześniejsze słowa puścił w niepamięć. To było zaskakujące z jaką szybkością potrafił zmienić nastrój. Jakby przez cały czas toczył w myślach bitwę, a na końcu wygrywała jakaś emocja. I tak w kółko. Chciałam wiedzieć, co działo się w jego głowie. Może to wytłumaczyłoby jego dziwne zachowanie. - Wchodzimy, czy będziesz się tak na mnie patrzeć? Osobiście lubię obie opcje.
Przewróciłam oczami, ale w końcu odpuściłam i weszłam do środka kamienicy.
- Mam nadzieję, że zamówiłeś coś dobrego. Jestem wybredna - stanęliśmy przed klatką schodową. 
- Nie zauważyłem - stwierdził. Wiedziałam, że to był kolejny pocisk skierowany w stronę Brada. Dlaczego wszyscy go tak nie lubili? - Wchodzisz do góry?
- Goście pierwsi - zatrzymał się w pół kroku, jakby o czymś zapomniał, po czym uśmiechnął się do mnie i pokazał ręką, bym szła.
- Zapomniałaś, że jestem dżentelmenem?
- Prawie - oboje zaśmialiśmy się w tym samym momencie.
- Brenda, sądzisz, że będę patrzył na twój tyłek? To źle myślisz. Nie masz się, o co martwić. Potrafię powstrzymywać się od patrzenia. - Zmrużyłam oczy, jednak nie ruszyłam się nawet na krok. Nie chciałam, by oglądał, jak materiał opinał moje nogi. Założyłam go tylko dlatego, bo rano zrobiłabym wszystko dla jednej tabletki przeciwbólowej, i Brook o tym wiedziała. Dopiero po fakcie zrozumiałam, jak bardzo żałowałam swojej decyzji.
- Dlaczego ja ci nie wierzę? - westchnęłam, jednak ostatecznie stwierdziłam, że jeszcze chwila, a nigdy nie wejdziemy do góry. Przeszłam kilka kroków, co sprawiło mi trudność. Nie pamiętałam, by te schody były takie strome.
- Okej, masz mnie. Nie dałem rady się powstrzymać - uniosłam brwi, jednak nie odwróciłam się. Wolałam już iść i mieć to za sobą.  Gdy zobaczy moje nogi, odechce mu się patrzeć i może w końcu zrezygnuje z śledzenia mnie. - Ale to ty mnie kusisz.
- Możesz sobie darować takie teksty. Na mnie to nie działa.
Harry szarpnął mną, przez co chwilę później znajdowałam się pomiędzy jego ramionami, w połowie drogi do mojego mieszkania. 

- A co na ciebie działa? Kwiatki i czekoladki? - złapał za moją rękę, przez co krawędź skórzanego futerału wbijało się w moje udo. Staliśmy zdecydowanie za blisko siebie. - Romantycznej kolacje przy świecach? Nie wyglądasz na fankę komedii romantycznych.
Ciągnął dalej.
- Chodzi o to, że możesz mieć każdą - spojrzałam mu w oczy, by zabrzmieć na bardziej stanowczą. Zniżył twarz bliżej mnie, cały czas utrzymując ze mną kontakt wzrokowy. 

Nie potrafiłam oddychać, gdy był tak blisko. Potrzebowałam przestrzeni, by wziąć oddech. - Na pewno masz dziewczyny, które mogą się z tobą przespać bez żadnych podchodów.
- Więc myślisz, że chcę się z tobą tylko przespać? - zaśmiał mi się prosto w twarz, przez co przez moment poczułam zapach gumy miętowej. Zdecydowanie powinnam się od niego odsunąć. Nie panowałam nad swoimi reakcjami. - Podobasz mi się, Brenda. I jak bardzo chciałbym przyznać, że to nieprawda, skłamałbym. Wpadłem po uszy.
Gdy powiedział te słowa, na chwilę zamarłam. Tak dawno nie słyszałam tego z niczyich ust, że zapomniałam, jakie to wspaniałe uczucie być przez kogoś pożądanym. 
- Harry - przełknęłam ślinę, gdy nasze twarze dzieliły coraz mniejsza przestrzeń. - Jestem z Bradem.
W głowie cały czas odtwarzały mi się te słowa. Nie mogłam go zdradzić. Bardzo go lubiłam. Naprawdę. Dlaczego nie mogło to być takie łatwe? Czemu Harry musiał wejść pomiędzy to wszystko i jeszcze sprawić, że czułam się źle za każdym razem, gdy musiałam wybierać pomiędzy nimi dwoma?
- Jakoś go tu nie widzę - poczułam, jak nasze nosy dotknęły się przez krótki moment. - Wybacz, Brendo. Chciałem być przy tobie dżentelmenem, ale nie potrafię. Nie mogę się przy tobie powstrzymać.
Zanim spytałam, co miał na myśli, zrozumiałam to przez jego czyny. 
Przyłożył rękę do mojej szyi i szybkim ruchem wbił się w moje usta.
W jednym momencie poczułam falę emocji. Pożądanie. Smutek. Złość i pasję. Usta Harry'ego całowały mnie z nagłością i pośpiechem, jednak gdy w końcu otworzyłam szerzej wargi i oddałam pocałunek wszystko przeszło na wyższy poziom. Jego język zaczął pieścić moje podniebienie, a ja jedyne co potrafiłam, to wydawać ciche jęki, które co chwila bezwiednie opuszczały moje usta. By utrzymać się na nogach, złapałam za jego koszulę, jednak to jedynie zachęciło go do dalszych działań. 
Gdy po całej wieczności odsunął się ode mnie, nie wiedziałam, jak funkcjonować. Ten pocałunek był najlepszą rzeczą, jaka spotkała mnie w życiu, oraz jednocześnie najgorszą.

Kiedy atmosfera zaczęła robić się coraz cięższa? Czy to przez bliskość Harry'ego zaczynałam czuć dreszcze na całym ciele, czy znowu odezwała się grypa?

Harry nadal oddychał ciężko po niedawno przeżytym pocałunku. Ja natomiast prawie dostąpiłam palpitacji serca. Czułam, jakby zaraz miało wyrwać się z mojej klatki piersiowej i popłynąć za morze. Czemu muszę czuć coś do nich obu? Czemu nie może być tylko jeden, jak to zawsze bywa w prawdziwych romansach?
Od natłoku myśli zaczęła boleć mnie głowa. Musiałam się położyć.
- Cholera, to nie powinno być takie dobre - złapał się za szczękę, jakby próbował coś zrozumieć. Przejechał kilka razy ręką po brodzie, po czym podniósł wzrok i uśmiechnął się do mnie w zadziorny sposób, zaczynając wspinać się po kolejnych stopniach do góry. - Działasz jak narkotyk, Brendo.
- Myślałam, że chcesz być dżentelmenem. - Nie wiedziałam, czy dał radę to usłyszeć, ponieważ prawie wysapałam słowo po słowie.
- Znudziło mi się czekanie. Poza tym zmieniła się stawka.
Poczułam w jego słowach, jakby nie chodziło mu dokładnie o wcześniejszą sytuację. Zrozumiałam, że od teraz nie będzie chciał trzymać się ode mnie na dystans. Tylko czym była stawka? Po jego tonie nie dałam rady wywnioskować nic więcej.
I tak zostałam z mętlikiem w głowie oraz Harry'm, który czekał już pod moimi drzwiami, bym wpuściła go do środka. 
Najgorsze było w tym to, że naprawdę chciałam go do siebie wpuścić.

Chłopak z metra | H.S. Where stories live. Discover now