25.1

1.5K 146 46
                                    

Wchodząc na arenę, czułam się spięta. To był pierwszy raz, gdzie afiszowaliśmy się z Harrym jako para. Co prawda przychodziłam na jego próby oraz byliśmy kilka razy na randkach, ale to nie było to samo. Dlaczego? Ponieważ tym razem wszystko było inne. Szliśmy za rękę wraz z tłumem ludzi, którzy chcieli wejść do środka. Trzymałam w drugiej ręce nasze bilety i to była najlepsza rzecz w życiu, podzielać pasuje ze swoimi bliskimi. Podobało mi się, że w końcu mogliśmy zrobić coś razem, nie martwiąc się, że ktoś z moich znajomych mnie zobaczy; przede wszystkim Judie. Miałam w planach wszystko jej powiedzieć, ale jeszcze nie teraz. Może niedługo.
- Kupiłaś nam miejsca w drugim rzędzie? - nie dowierzał Harry. Szybko pocałował mnie w usta, ciągnąc mnie w stronę naszych miejsc.
Był bardzo podekscytowany, co można było łatwo wyczytać z mowy jego ciała. Chodził jak na szpilkach, a moja ręka jeszcze nigdy nie była tak ściskana.
- Przynieść coś do picia? Żelki, hot dogi? - zapytał, wręcz popychając mnie na krzesło, przez co zaczęłam się śmiać. Kilka osób zwróciło na mnie uwagę. Spojrzałam na Harry'ego, który nadal nie zdenerwowany spoglądał w różne strony.
- Spokojnie, nic mi nie potrzeba. Po prostu usiądź i obejrzyj ze mną mecz - pociągnęłam go w swoją stronę, przez co prawie się potknął o swoje nogi.
- Okej - odparł, siadając na swoim miejscu. Złapałam go za rękę, przyciagając ją na swoje kolana, na których mogłam bawić się jego palcami. Oparłam się głową o jego ramię i czekałam na rozpoczęcie meczu. - Po prostu nie wierzę, że tutaj jestem. Tak blisko. Z tobą.
- Nic nie szkodzi - odpowiedziałam, głaszcząc jego nadgarstek, na którym znajdowały się wytatuowane gwiazdy.
Na samą myśl, że zrobił je dla mnie, zapragnęłam zrobić też jeden tatuaż na swoim ciele. Od razu skarciłam się w myślach. Moi rodzice zawsze przestrzegali mnie przed tego rodzaju biżuterią ciała. Mówili, że takie rzeczy  robią jedynie ludzie z ulicy, którzy nie mieli żadnych ambicji życiowych.
Zmarszczyłam brwi, skanując swoje myśli. Może kiedyś mogłam w to wierzyć, ale po poznaniu Harry'ego nikt nie mógł mi wmówić, że ludzie z tatuażami nie chcą osiągnąć niczego w życiu. Wręcz przeciwnie. Oni mają jeszcze bardziej pod górkę, przez co starają się jeszcze mocniej.
Zerknęłam na Harry'ego, zwilżając usta.
- Chcę sobie zrobić tatuaż - powiedziałam na jednym wydechu, oczekując jego reakcji. Harry momentalnie odwrócił się w moją stronę skanując moją twarz. Przekręcił głowę w drugą stronę, jakby nie rozumiał moich słów.
- Chcesz tatuaż? - zapytał, jakby nie mógł wierzyć.
- Tak - odpowiedziałam zdecydowana. Chociaż wiedziałam, że bedzie to bolało, wiedziałam, że tego chcę. - Pójdziesz ze mną?
Wpatrywał się we mnie przez chwilę, po czym pokiwał głową, nie do końca przekonany.
- Co się stało?
- Po prostu to jeszcze przemyśl - odparł jedynie, całując mnie w czoło.
W tym samym momencie na hali zrobił się wielki gwar. Komentatorzy wieczoru zaczęli rozgrzewać publiczność, podając statystyki spotkania. Kilkanaście osób wstało nawet ze swoich miejsc, klaszcząc w rytmie bębna. Panował chaos, ale to był jeden z tych lepszych chaosów. Uwielbiałam go. Zawsze podobało mi się to, że coś tak nieogarniętego, może być tak dobrze zorganizowane. Ludzie  śpiewali piosenki dopingujące, aż do momentu gdy pierwsza drużyna wbiegła na boisko. Wszyscy zaczęli klaskać próbując przywitać z jak największą należytością zespół Brooklyn Nets. Czarno białe flagi poszły w ruch, a kibice z Nowego Jorku szybko rozpoczęli swoje dopingi drużyny. Hala pękała od natężenia dźwięku. Uwielbiałam to.
- Następnie powitajmy siedemnastokrotnych mistrzów Ameryki Północnej, Boston Celtics! - Następnie w ruch poszły zielono białe flagi.
- Uwielbiam to - powiedziałam do Harry'ego, klaszcząc. Widziałam, jak na halę wchodzili ludzie, którzy tym razem budzili we mnie inne uczucia. Zwłaszcza trener, Doc Rivers, ojciec Judie. Tym razem było inaczej.
- Czuję, że mam ciarki - wykrzyczał Harry, próbując dorównać tłumie. Zaśmiałam się jedynie, kiwając głową, że go słyszałam.
- Wiesz, że znam trenera Boston Celtics? - Harry od razu spojrzał w moją stronę niedowierzając.
- Ale jak? - zapytał, zdziwiony. Z drugiej strony widziałam, że był podekscytowany i chciał myśleć, że to prawda. Nic bardziej mylnego.
- Poznałam go jakiś czas temu - powiedziałam mu, nie wspominając o fakcie, że był to tata mojej przyjaciółki. W końcu to nie było teraz istotne, a poza tym nie chciałam zdradzać sekretu Judie. Jeżeli kiedyś Harry by się z nią spotkał na żywo, wolałabym, żeby to ona o tym powiedziała. Nie ja. - Bardzo fajny facet.
- Twój tata ma jakieś wtyki w lidze Atlantyckiej, czy jak? - zaśmiał się. Spojrzałam na Doca, który już zdążył nakrzyczeć na swoich podopiecznych. Zawsze znałam go takiego z telewizji. W rzeczywistości był kochającym rodzicem. Taki tata byłby marzeniem. Nie dziwiło mnie, że wychował taką córkę.
- Niestety nie - powiedziałam, lekko wycofana. Przez moment poczułam się, że to wszystko było nie w porządku. Wyjęłam szybko telefon z kieszeni, pisząc smsa.

Do Judie:
Mam ci coś do powiedzenia. Będziesz w domu o 22?

Schowałam telefon do kieszeni, czując, jak ciśnienie podskoczyło mi w górę. Czułam ciepło w całym organiźmie. Zaczęłam brać głębokie oddechy.
Gdy zaczął się mecz, wraz z pierwszym gwizdkiem sędziego odrzuciłam zbędne myśli, próbując cieszyć się teraźniejszością. Nadal pozostawał mi w głowie obraz dzisiejszego wieczoru, ale próbowałam się tym nie przejmować.
Do drugiej kwarty przegrywaliśmy dwoma punktami. Harry zdecydował, że jednak pójdzie po napoje, by skupić na czymś myśli, a ja siedziałam bezczynnie czekając na trzecią kwartę i wtedy spojrzałam w stronę publiczności. Na stronę Nowego Jorku i wtedy dopadła mnie rzeczywistość. Zmrużyłam oczy, by zauważyć więcej szczegółów, ale już w głębi duszy wiedziałam, że to prawda. Po drugiej stronie siedział Dany i Brooklyn. Co gorsza Dany patrzył się w moją stronę sparaliżowany i zdezorientowany. Wiedziałam, że w tym momencie wyglądam tak samo jak on.

Update życiowy:
Przeprowadziłam się już do akademika i znalazłam kilku nowych znajomych, więc nie jest źle. Dziękuję za wszystkie miłe słowa! ;)

Chłopak z metra | H.S. Where stories live. Discover now