Plumeria

20 5 0
                                    

Był wrzaskiem roznoszącym aromat nocy
Kochał się z szeptem przeczystym
On poświatą przenikliwą, jakże solidną
Ona dla czułości schronieniem
On mienił się jak szron o poranku
Ona brzaskiem topiła jego ostrza
Gdy zanikał w martwocie pomroki
Zaprószała jego pusty bezkres gwiazdami
Gdy ona zaś ginęła w rękach bezduszności
On jej okruch piekła w ratunku posyłał
I trwali tak upojeni karminową miłością
Ckliwy ich duch
Strącający szczypiące krople rosy z malin
Okrywający pola woalem zmysłowego zatracenia

Le jardin | Moje wierszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz