Bracie, Twój głos niby cichy dmuch
W pszenżycie głośnych słówPodejdź boso, pomów szczerze
Jak to Bóg pieczołowicie nieba strzeżeWiem, że szepczesz, nie chcesz błąkać
Wolisz przy mnie spać, nad losem łkaćMoże poślesz mi w pociesze bialutkie pióro?
Naówczas Pan krzyknie: „Masz własne, córo"Nie zawsze widzę Cię, nie czuję się jak w domku
Aby przywołać szukam odbicia w liliowym jeziorkuJesteś przy mnie zwiewny, jako czysta księżyca łza
Tajemnic nikt nie pozna, aury wybladłej nie okiełznaPodejdź bracie kochany raz jeszcze
Ze wzrokiem chowającym deszczeUtul mą duszę, otrzyj liczko
Na ostatek spójrz w to szare, smutne źreniczko
YOU ARE READING
Le jardin | Moje wiersze
PoetryWitaj w ogrodzie kwiatów melancholii, cierni miłości i rosy duchowości. Teksty, sentencje, wiersze.