Chopin

13 0 0
                                    

Bracie, Twój głos niby cichy dmuch
W pszenżycie głośnych słów

Podejdź boso, pomów szczerze
Jak to Bóg pieczołowicie nieba strzeże

Wiem, że szepczesz, nie chcesz błąkać
Wolisz przy mnie spać, nad losem łkać

Może poślesz mi w pociesze bialutkie pióro?
Naówczas Pan krzyknie: „Masz własne, córo"

Nie zawsze widzę Cię, nie czuję się jak w domku
Aby przywołać szukam odbicia w liliowym jeziorku

Jesteś przy mnie zwiewny,  jako czysta księżyca łza
Tajemnic nikt nie pozna, aury wybladłej nie okiełzna

Podejdź bracie kochany raz jeszcze
Ze wzrokiem chowającym deszcze

Utul mą duszę, otrzyj liczko 
Na ostatek spójrz w to szare, smutne źreniczko

Le jardin | Moje wierszeWhere stories live. Discover now